Tomasz Jaczewski, szef firmy ETJ Nieruchomości, przyznaje, że na rynku są firmy, które sztucznie zaniżają ceny. Jak mówi, tacy deweloperzy podają np. niską stawkę za mkw. lokalu, nie doliczając np. kosztów zakupu balkonu.
– Zdarza się, że oferują np. 60-metrowy lokal, nie odliczając ścian działowych, gdy w rzeczywistości ma on 57 mkw. powierzchni użytkowej. Czasem w łazienkach nie ma rozprowadzeń wodno-kanalizacyjnych, a na balkonie terakoty, o co musi zadbać sam klient. To wpływa na ostateczną cenę mieszkania – podkreśla.
[srodtytul]Każą kłaść posadzki[/srodtytul]
Łukasz Madej, prezes firmy doradczej ProDevelopment, przestrzega, by szczególnie uważać na firmy realizujące projekty na nowych rynkach. – W północno-wschodniej Polsce standardem jest np. skupianie instalacji łazienkowej w jednym punkcie.
Nabywca musi rozprowadzić ją według własnego projektu i na własny koszt – tłumaczy Łukasz Madej. I dodaje, że większość deweloperskich grzechów jest zawarta w umowie z klientem i w jej załącznikach. – Tego, czego nie ma w umowie, a jest np. w folderze reklamowym, nie możemy wymagać – mówi prezes ProDevelopment.