Z danych rządowych wynika, że w Australii, na terenach pustynnych żyje co ponad milion dzikich wielbłądów. Zwierzęta te zostały sprowadzone w połowie XIX wieku. Praktycznie nie mają naturalnych wrogów (drapieżników), ich populacja podwaja się co dziewięć lat. Dziś ich stada rujnują szatą roślinną, naruszają delikatną równowagą ekologiczną australijskiego buszu, zagrażają także innym zwierzętom, pozbawiając je pożywienia i wody. Już trzy lata temu władze zarządziły wielkie polowanie na dzikie wielbłądy, z powietrza, z helikopterów mieli do nich strzelać snajperzy. Jednak akcja ta nie przyniosła spodziewanych rezultatów.

Co do kangurów, wiadomo od dawna, że ich populacja jest zbyt liczna na kontynencie australijskim. Dlatego naukowcy twierdzą, że należy uczynić z nich podstawę diety Australijczyków - zamiast baraniny i wołowiny. Pożądanym skutkiem ubocznym takiej zmiany byłoby ograniczenie hodowli a tym samym zmniejszenie emisji metanu - farmy zwierzęce należą do największych producentów tego gazu cieplarnianego. Natomiast kangury mają tak zbudowany układ trawienny, że wydzielają o wiele mniej metanu. Dlatego hodowla kangurów szkodziłaby o wiele mniej środowisku.

- W ciągu 60 tys. lat, czyli od chwili, gdy na kontynencie australijskim pojawili się ludzie, mięso tych zwierząt było podstawowym składnikiem diety Aborygenów. Zmienili to dopiero osadnicy i koloniści w XIX wieku, przywożąc z Europy bydło, owce i świnie. Ale nie ma przeszkód, aby powrócić do pierwotnego stanu - twierdzi prof. Ross Garnaut, doradca rządu do spraw zmian klimatycznych. Swoją opinię zawarł w raporcie, który wraz z prof. Murrayem McGregorem przygotował na zlecenie władz. Prace nad raportem trwały trzy lata. Według autorów, do roku 2020 możliwe jest zmniejszenie pogłowia bydła o 7 mln sztuk a owiec o 36 mln. W ich miejsce można zwiększyć pogłowie kangurów z 36 do 240 mln.

Autorzy raportu uważają, że zmiana przyzwyczajeń kulinarnych Australijczyków nie byłaby trudna. Wielu z nich już jadło mięso kangurów, głównie z powodów dietetycznych. - Mięso to zawiera mało tłuszczu, jest bogate w białko i smaczne. To samo można powiedzieć o mięsie dzikich wielbłądów. Jedno i drugie przypomina w smaku wołowinę - wyjaśnia Peter Ampt z Instytutu Badań Środowiska Uniwersytetu Nowej Południowej Walii.