Czy gen homo istnieje

Orientacja seksualna nie jest zaszyta w naszym DNA. Jednak rządzi nią aktywność genów w łonie matki.

Publikacja: 29.01.2013 23:18

Homoseksualizm to efekt działania epigenetycznych markerów podczas życia płodowego dziecka

Homoseksualizm to efekt działania epigenetycznych markerów podczas życia płodowego dziecka

Foto: Corbis, Norbert Schaefer Norbert Schaefer

Mimo intensywnych poszukiwań naukowcy dotąd nie odnaleźli genu – lub genów – bezwzględnie decydujących o homoseksualizmie człowieka. Być może jednak rozwiązanie zagadki jest prostsze, niż myśleliśmy. Być może nie chodzi o sam garnitur genów, lecz ich aktywność regulowaną chemicznie podczas życia płodowego.

Tak przynajmniej uważają naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, szwedzkiego Uniwersytetu w Uppsali oraz amerykańskiego National Institute for Mathematical and Biological Synthesis (NIMBios). Sądzą, że na orientację seksualną mają wpływ substancje uwrażliwiające lub odwrotnie – „znieczulające" dziecko w łonie matki na wpływ testosteronu.

Paradoks ewolucji

Homoseksualizm jest dla biologów zagadką. Występuje dość powszechnie – u nawet 10 proc. populacji (różne źródła podają tu jednak bardzo rozbieżne dane). Analiza występowania takiej orientacji w rodzinach sugeruje, że może być dziedziczony, a przynajmniej dziedziczna jest skłonność do homoseksualizmu. To dało podstawy do poszukiwań genetycznych uwarunkowań homoseksualizmu.

Jednocześnie sama natura homoseksualizmu wyklucza posiadanie dużej liczby dzieci, a tym samym przekazywanie tego zespołu cech z pokolenia na pokolenie. To kłóci się z częstością występowania tej orientacji w populacji.

Jak to wytłumaczyć? – To nie genetyka. To nie DNA. To nawet nie fragmenty DNA. To epigenetyka – mówi Sergey Gavrilets z NIMBios, jeden z autorów badań, których wyniki opublikował „Quarterly Review of Biology". Chodzi o markery epigenetyczne sterujące aktywnością genów – zarówno u zarodków, jak i w dorosłym życiu.

Naukowcy skoncentrowali się na tych przełącznikach funkcjonujących jeszcze w życiu płodowym. Mają one chronić zarodek przed wahaniami poziomu testosteronu u matki. Zwykle takie markery są wymazywane podczas życia. Jednak w niektórych przypadkach po wielu latach może dojść do przekazania ich kolejnej generacji. To dlatego – twierdzą prof. William Rice i prof. Urban Friberg – homoseksualizm częściej występuje w niektórych rodzinach, choć dotąd nie znaleziono żadnego „homogenu".

Orientacja na krzyż

Naukowcy posłużyli się dwoma modelami – biologicznym i matematycznym. Pierwszy potrzebny był do zbadania co dzieje się z komórkami wystawionymi na działanie epigenetycznych markerów. Dzięki drugiemu sprawdzili, w jaki sposób w populacji ludzi mogą się rozprzestrzeniać „podejrzane" markery.

Badacze sądzą, że te markery służą do aktywizacji lub hamowania aktywności genów zapisanych w naszym DNA pod wpływem hormonu płciowego – testosteronu. Część zabezpiecza płód dziecka płci żeńskiej przed jego nadmiarem, a część chroni płód męski przed zbyt niskim jego poziomem. To zadanie wykonywane jest dzięki zmianie wrażliwości receptorów.

Normalnie epigenetyczne markery powinny być wymazywane. Co się jednak stanie, jeżeli nie zostaną skasowane i po wielu latach otrzyma je potomstwo? Te same markery, które chroniły kobietę przed nadmiarem testosteronu uczynią jej synów niewrażliwymi na normalny poziom tego hormonu. A substancje zwiększające podatność na testosteron u ojca sprawią że wiele lat później jego córki staną się nadwrażliwe.

Według prof. Rice'a to w ten sposób epigenetyczne markery wpływają na orientację seksualną potomstwa – ale tylko na krzyż – czyli ojca u córki oraz matki u syna.

Można też w ten sposób wytłumaczyć „ewolucyjny sukces" homoseksualizmu – rodzice przekazujący te cechy potomstwu są zdrowi, bowiem markery epigenetyczne chroniły ich podczas życia płodowego.

Od matki, od ciotki

Rezultaty badań amerykańsko-szwedzkiego zespołu potwierdzają wcześniejsze przypuszczenia naukowców. W połowie ubiegłego roku podobną tezę przedstawili naukowcy z Uniwersytetu w Padwie.

Zespół Andrei Camperio Ciani na łamach „Journal of Sexual Medicine" przedstawił wyniki badań 161 kobiet, spośród których część była spokrewniona (były ciotkami lub matkami) gejów, a część (dokładnie 100 kobiet) – mężczyzn heteroseksualnych. Okazało się, że kobiety spokrewnione z homoseksualistami miały znacząco więcej dzieci niż te od hetero.

Włosi uznali zatem, że „gen homoseksualizmu" mężczyzn jest tym samym, który wpływa na atrakcyjność seksualną i zdolności reprodukcyjne kobiet.

„Jeżeli genetyczne czynniki powodujące homoseksualizm u mężczyzn istnieją, prawdopodobnie są zachowane w populacji dzięki lepszemu zdrowiu i wyższej dzietności kobiet spokrewnionych z matkami homoseksualistów" — napisali Włosi.

Mimo intensywnych poszukiwań naukowcy dotąd nie odnaleźli genu – lub genów – bezwzględnie decydujących o homoseksualizmie człowieka. Być może jednak rozwiązanie zagadki jest prostsze, niż myśleliśmy. Być może nie chodzi o sam garnitur genów, lecz ich aktywność regulowaną chemicznie podczas życia płodowego.

Tak przynajmniej uważają naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, szwedzkiego Uniwersytetu w Uppsali oraz amerykańskiego National Institute for Mathematical and Biological Synthesis (NIMBios). Sądzą, że na orientację seksualną mają wpływ substancje uwrażliwiające lub odwrotnie – „znieczulające" dziecko w łonie matki na wpływ testosteronu.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Nauka
Dlaczego superwulkan Yellowstone nie wybucha? Naukowcy odkryli cenną wskazówkę
Nauka
Kiedy gospodarki są w szoku? Co i jak kształtuje cykle koniunkturalne
Nauka
Obraz, notatki na marginesach. Co staropolskie książki mówią o ich czytelnikach?
Nauka
Etiopskie kazania. Nieznane karty z historii zakodowane w starożytnym języku
Nauka
Niezwykły fenomen „mlecznego morza”. Naukowcy bliżej rozwiązania zagadki