Pani Izabela zgłosiła się do izby przyjęć szpitala w Starachowicach w ósmym miesiącu ciąży, 1 listopada, kiedy przestała czuć ruchy dziecka. Lekarze zbadali kobietę i odkryli, że serce dziecka nie bije. Pani Izabela miała urodzić martwego noworodka. Z jej relacji wynika, że lekarze pozostawili ją samą.
Pielęgniarki i lekarzy zastępował przy niej mąż Marcin, który co chwila chodził do lekarzy i pielęgniarek z prośbą, by podali kobiecie jakiś środek przeciwbólowy. Odmawiali. Nie chcieli też podpowiedzieć, jaki lek mógłby kupić w aptece, by choć trochę ulżyć żonie. Wyczekiwane dziecko pani Izabeli i pana Marcina urodziło się na podłodze, między łóżkami. Rodzice bali się wziąć je na ręce. Mieli nadzieję, ze diagnoza lekarska jest chybiona, i bali się zrobić mu krzywdę. Sprawą zajmuje się prokuratura, ale dyrektor szpitala zwolnił lekarzy i położne, które tego dnia pełniły dyżur.