Szalejący kurs franka szwajcarskiego spędza sen z powiek wszystkim, którzy kilka lat temu zadłużyli się w walutach na zakup mieszkania czy domu. Dziś wielu z nich, mając nóż na gardle, musi się ich szybko pozbyć. To wiąże się z koniecznością znacznego obniżenia ceny, bo tylko atrakcyjne oferty zwrócą uwagę nabywców. Niestety, niska cena zainteresuje także fiskusa.
– Jeśli mieszkanie czy inna nieruchomość jest sprzedawana po bardzo atrakcyjnej cenie, bardzo możliwe, że organy podatkowe cenę tę zakwestionują – zauważa Dorota Walerjan, doradca podatkowy w Hogan Lovells.
Zdarza się to dość często. Fiskus interesuje się, bo potencjalnie przy sprzedaży mieszkania, działki czy domu w grę wchodzi opodatkowanie dwiema daninami: podatkiem od czynności cywilnoprawnych oraz dochodowym od osób fizycznych. Ten pierwszy w wysokości 2 proc. płaci kupujący. Dochodowym obciążona jest sprzedaż nieruchomości przed upływem pięciu lat, licząc od końca roku podatkowego, w którym nastąpiło nabycie. Podatek od dochodu (19 proc.) płaci sprzedający.
Jak wyjaśnia Iwona Potyralla, zastępca naczelnika III Urzędu Skarbowego Warszawa-Śródmieście, akty notarialne dotyczące nieruchomości są na bieżąco analizowane pod kątem cen sprzedaży, które mają wpływ na obowiązki podatkowe. Przepisy pozwalają fiskusowi zakwestionować cenę transakcyjną, jeżeli bez uzasadnienia odbiega ona znacząco od wartości rynkowej.
W ocenie Doroty Walerjan niewielkie obniżenie ceny, np. o 5 – 10 proc. , nie powinno narażać sprzedającego na zarzut zaniżenia wartości. Problem polega na tym, że przepisy nie precyzują, kiedy cena znacząco odbiega od wartości rynkowej.