Wiosna, to zazwyczaj bardzo zajęty czas dla Bollywoodu – przed wejściem na ekrany kin hitów z Hollywoodu, widzom w Indiach prezentowane są premiery miejscowych hitów. Niestety, epidemia i związana z nią ogólnonarodowa kwarantanna w Indiach sprawiły, że premiery zostały opóźnione. Także tych najbardziej oczekiwanych hitów – „Sooryavanshi" i „83". Ten ostatni film opowiada o wielkim zwycięstwie indyjskiej reprezentacji w krykiecie w Mistrzostwach Świata. Straty przemysłu filmowego w Indiach spowodowane przez pandemię wyceniane są na razie, jak podaje CNN za indyjskimi źródłami, na około 330 mln dolarów zarówno we wpływach z biletów, jak i w skasowanych produkcjach.
Całkowite roczne wpływy box office w Indiach w 2019 wyniosły około 1,4 mld dolarów, co dało wzrost o 12 procent w stosunku do 2018. Hollywoodzkie produkcje zgarnęły około 15 procent tej kwoty. Indyjska kinematografia nie zarabia jedna już tylko w Indiach – publiczność na całym świecie rozpoznaje nazwiska gwiazd takich jak Shah Rukh Khan, Akshay Kumar czy Deepika Pdukone.
W najludniejszej demokracji świata produkowane jest rocznie ponad 1800 filmów. Tyle obrazów powstało w tym kraju w 2018 roku. To więcej, niż w jakimkolwiek innym kraju świata. W Indiach dominuje produkujący filmy w hindi Bollywood, ale ważnym ośrodkiem produkcji filmów jest też kręcący w telugu Tollywood. Oprócz tych dwóch są jeszcze mniejsze ośrodki kręcące filmy w innych językach używanych na obszarze Indii.
Problemy przemysłu filmowego to przede wszystkim problemy ludzi pracujących przy produkcji filmów. W USA zawieszenie produkcji filmowych zaowocowało 50 proc. bezrobociem w Los Angele, w Indiach problem jest podobny – z dnia na dzień bez zarobku zostali pracujący za dniówki techniczny pracownicy planów filmowych, makijażyści, fryzjerzy, specjaliści od kostiumów itp. Gildia Producentów Indii (GUILD) ustanowiła specjalny fundusz mający pomóc wszystkim pozbawionym źródła dochodów.