Ponad 600 tys. subskrypcji ma kanał Sejm Rzeczypospolitej Polskiej na YouTubie. W poniedziałek, gdy rząd PiS nie uzyskał poparcia sejmowej większości, transmisję z obrad plenarnych odtworzono 4 mln razy. Liczbę tę podał z mównicy marszałek Szymon Hołownia. I choć instytucja nie wykorzysta tego do celów zarobkowych, eksperci szacują, że: zarobiłaby krocie.
Kanał Sejm RP na YouTubie bije rekordy. Ma już ponad 600 tys. subskrybentów, o 88 proc. więcej niż pod koniec listopada. Poniedziałkową i wtorkową sesję plenarną, gdy doszło do zmiany rządu, odtworzono za każdym razem 4,2 mln razy. O takich wynikach większość youtuberów w Polsce może tylko pomarzyć.
Sejm jak youtuber
Na YouTubie można zarabiać w różny sposób. Liczy się wielkość widowni, ale też to, kim i skąd są odbiorcy, na ile są wierni oraz jakie treści zawiera publikacja. To dlatego specjaliści od marketingu w mediach społecznościowych podkreślają, że choć fenomen Sejmu RP na YouTubie jest niepodważalny, to jednak trudno oszacować precyzyjnie, ile parlament mógłby zarobić. Albo – inaczej mówiąc – jaki jest potencjał Sejmu RP jako youtubera. – Gdyby Sejm włączył monetyzację (czyli możliwość puszczania reklam podczas odtwarzania wideo – red.), to zarobiłby na tym pieniądze. Ma sporo wyświetleń, więc można mówić o sumie nawet sześciocyfrowej miesięcznie: powyżej 100 tys. zł. Oczywiście pod warunkiem, że wyniki utrzymywałby się w dłuższym terminie – mówi Wojciech Kardyś, ekspert komunikacji internetowej i mediów społecznościowych.
Kardyś dodaje od razu, że według niego włączenie monetyzacji kanału na platformie jest niemożliwe. – Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek zgodził się na tego typu ruch. Żadnych reklam. Tego wymaga powaga instytucji – dodaje.
Czytaj więcej
Posiedzenie Sejmu z 11 grudnia zostało odtworzone na YouTube już ponad 4 mln razy (dane na godzinę 7:00 12 grudnia). To 1/6 wszystkich wyświetleń filmów umieszczanych na sejmowym kanale na YouTube od początku jego istnienia.