Nowa książka Jeanette Winterson już w Polsce

Jeanette Winterson – kobieta-legenda. Obecnie 51-letnia (ma urodziny w sierpniu). Buntowniczka, uciekinierka z rodzinnego domu (właściwie, domu przybranych rodziców, bo była adoptowana), zdeklarowana lesbijka. Płodna jak diabli. Obficie nagradzana.

Aktualizacja: 15.07.2010 11:27 Publikacja: 15.07.2010 11:18

Dwunasta jej książka przetłumaczona na polski, to „Dyskretne symetrie”. W stosunku do angielskiej premiery, z trzynastoletnim poślizgiem. Nie szkodzi. Proza Winterson wywołuje skrajne reakcje: wzbudza emfatyczny zachwyt, albo – i to mój przypadek – irytuje.

Już do poprzednich dzieł Brytyjki miałam mnóstwo zastrzeżeń. Napuszone i doprawione filozoficzno-metafizycznym sosem. Fabułki niby z życia wzięte, osadzone w rzeczywistości (współczesnej bądź przeszłej), lecz odrealnione jakimś detalem – choćby błoną między palcami stóp córki gondoliera (to w „Namiętności”).

Po lekturze „Dyskretnych symetrii” umocniłam się w podejrzeniach: ta pani ma psychiczne problemy. Daleko jej do emocjonalnej równowagi. Krótko mówiąc, bełkocze. Miejsca znamionujące pewien talent literacki grzęzną w słowotoku, utrudniając, a nawet uniemożliwiając prześledzenie akcji.

Sprytna zasłona dymna, żeby maksymalnie rozwlec cieniutkie historyjki – bo opowiedzenie ich „po bożemu” zajęłoby góra dwadzieścia stron.

Mimo to powieść wydaje się zatłoczona. Poza pierwszoplanową trójką bohaterów pojawia się wiele mniej i bardziej znaczących postaci, których życiorysy przypominają rewelacje z brukowców. Złe wrażenie potęgują wydumane dialogi. I najgorsze: autorka serwuje czytelnikowi pretensjonalny blebl, udający intelektualizm. To zwodzi co słabsze umysły, którym imponuje spiętrzenie informacji z różnych dziedzin (w „Dyskretnych…” – z filozofii, fizyki i alchemii). Co do stylu – Winterson zadowala odbiorców o kiczowatym smaku. Ach, jakie to wzniosłe!, wzdychają. I wrzucają do sieci cytaty.

A mnie się wydaje, że Winterson, jak kapłanka delficka, nadaje w stanie niepoczytalności, odurzona używkami lub świadomością własnego geniuszu. Potem męcz się, człowieku, albo najmij interperatora tych mamideł.

„Śnisz o tym, co wdychasz (…) Zmarli znów żyją. Zniszczenia się rekonstruują. Są muzyka, tańce i niespotykane w książkach kucharskich jedzenie. Twoje ciało zasila powietrze”. Itd., itp. Wybrałam na chybił trafił – dzieło jest ulepione z tego typu dywagacji, ciągnących się stronami, rozdziałami.

Z pseudofilozoficznych miazmatów z trudem można wyłowić fabułę. Fizyk w średnim wieku poznaje niezamężną i młodszą koleżankę po fachu. Love. Żona fizyka, poetka, histeryzuje. Panie spotykają się i między nimi też iskrzy. Młoda nie wie, kogo wybrać; starsi też w matni uczuć. Małżonkowie wypływają jachtem, ich łódź uszkadza sztorm. Nękany głodem fizyk posila się żoninym biodrem. Ocalenie przybywa w osobie przyjaciółka obydwojga, poinformowanej o położeniu dryfującego jachtu drogą nadprzyrodzoną. No i mamy trójkątny happy end.

W dodatku z nadgryzionego biodra poetki zostaje wydobyty brylant, który połknęła jej ciężarna matka, bo w stanie błogosławionym miała apetyt na błyskotki… Ale to już zupełnie inna historia.

Jeanette Winterson
Dyskretne symetrie
Tłum. Anna Bednarczyk
Rebis, Poznań 2010

Literatura
„Żądło” Murraya: prawdziwa Irlandia z Polakiem mechanikiem, czarnym charakterem
Literatura
Podcast „Rzecz o książkach”: Mateusz Grzeszczuk o „Światach lękowych” i nie tylko
Literatura
Zmarły Mario Vargas Llosa był piewcą wolności. Putina nazywał krwawym dyktatorem
Literatura
Zmarł laureat Nagrody Nobla Mario Vargas Llosa
Literatura
Zamek Sarny. Czy zabytek i flagowe miejsce festiwalu Olgi Tokarczuk zaleją Wody Polskie?