Swietłana Aleksijewicz
Aktualizacja: 01.07.2012 16:00 Publikacja: 01.07.2012 16:00
Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman
wyd. Czarne
26 kwietnia 1986 r. o godzinie pierwszej minut dwadzieścia trzy i pięćdziesiąt osiem sekund seria wybuchów obróciła w ruinę reaktor i czwarty blok energetyczny elektrowni atomowej w położonym niedaleko granicy białoruskiej Czarnobylu" – garść suchych informacji, przytoczonych przez Swietłanę Aleksijewicz za „Encyklopedią białoruską", nie mówi na dobrą sprawę nic o ogromie ludzkiego cierpienia stojącego za tą katastrofą. I choć o Czarnobylu napisano już wiele, do dziś sam wybuch i jego skutki pozostają nieodkrytą tajemnicą.
Aleksijewicz książkę o Czarnobylu wydała prawie 20 lat po pamiętnym wydarzeniu. W tym czasie zbierała materiał – przede wszystkim wypowiedzi świadków katastrofy. Pisarka, minimalizując odautorski komentarz, przytacza wspomnienia rodzin ofiar chorób popromiennych, zeznania żołnierzy oczyszczających teren katastrofy oraz wypowiedzi „nielegalnych mieszkańców strefy czarnobylskiej", czyli osób, które wbrew zakazom pozostały na skażonym terenie. Na dobrą sprawę dopiero ćwierć wieku po tej katastrofie dowiadujemy się o jej skutkach.
Aleksijewicz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że sięgając po wypowiedzi uczestników tragicznych wydarzeń, łatwo popaść w „banał horroru". Opowieść kobiety, której mąż dosłownie rozpadał się na jej oczach, stając się „obiektem radioaktywnym podlegającym dezaktywacji", czy wspomnienia żołnierzy pacyfikujących opuszczone wioski są tak przejmujące, że momentami tej książki po prostu nie da się czytać. Jej lektura musi boleć. Dotarcie do prawdy musi jednak mieć swoją cenę. Tym bardziej że ówczesne władze prawdy o katastrofie nie chciały i nie potrafiły przekazać.
Starsi ludzie z przerażeniem patrzyli na żołnierzy wyganiających ich z domów i strzelających do zwierząt, choć przecież żadnej wojny nie było. Nie chcieli wierzyć w coś, czego nie widać, myśleli wręcz, że awaria jest propagandowym szwindlem, twierdzili, że „żadnego Czarnobyla nie ma". W tym samym czasie, w tej samej wiosce miejscowy felczer mówił: „Każdego dnia słyszę coś takiego, że w porównaniu z tym wasze horrory w telewizji są śmiechu warte".
Wysoko ustawiony ton emocjonalny na szczęście nie wytłumił w autorce refleksji bardziej ogólnych. Choćby tej, że Czarnobyl stał się symbolem upadku Związku Radzieckiego, radioaktywnym gwoździem do trumny, w której kilka lat później złożono gnijącego trupa. Czarnobylska awaria skłania również autorkę do zadania pytań o wymiarze niemalże kosmicznym – tragedia rozegrana w realiach, których nie wymyśliłby najśmielszy scenarzysta kina SF, w kilka sekund podała wszak w wątpliwość systemy naukowe i religijne.
W centrum tego strzaskanego uniwersum Aleksijewicz stawia jednak zawsze człowieka – bezradnego, ale wciąż walczącego o godność i życie. Przerażająca, przejmująca, ponura i prawdziwa książka.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Uważam Rze
Swietłana Aleksijewicz
„Niewygodna” Patrycji Volny, córki „barda Solidarności”, to oskarżenie rzucone słynnemu ojcu, ale i innym mężczyznom z życia modelki, wokalistki, aktorki.
„To dla Pani ta cisza” uznana przez noblistę Mario Vargasa Llosę za ostatnią jego powieść łączy wątek sławy, talentu i miłości z utopią o zasypaniu narodowych podziałów.
Biblioteka Narodowa wystawą „Pan Herbert – podróżnik” w Pałacu Rzeczypospolitej w Warszawie składa hołd wybitnemu poecie w setną rocznicę urodzin.
Laureatka za najlepszy debiut prozatorski odebrała nagrodę podczas finału 16. edycji Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie.
Europejczycy są coraz bardziej przekonani, że mogą wpłynąć na ochronę klimatu poprzez zmianę codziennych nawyków
Znakomity „Nóż. Rozważania po próbie zabójstwa” Salmana Rushdiego to rzecz o zamachu islamisty na pisarza, objętego wcześniej fatwą, oraz o zwycięstwie kreatywności nad destrukcją.
„Niewygodna” Patrycji Volny, córki „barda Solidarności”, to oskarżenie rzucone słynnemu ojcu, ale i innym mężczyznom z życia modelki, wokalistki, aktorki.
„Nowy świat na Marsie” Roberta Zubrina należy czytać wraz z wcześniejszą książką „Czas Marsa”, która ukazała się w połowie lat 90. A to w celu odnotowania zmian, jakie nastąpiły w astronautyce w ciągu ostatnich 30 lat.
Poezja Zdzisława Lipińskiego jest zdyscyplinowana i skondensowana. Bardziej uwydatnia ciszę, przeciwwagę dla rozgadanej kultury masowej.
Podczytuję po raz kolejny opowieści o Wiedźminie przed premierą nowej książki i czekam na domknięcie serialu „Yellowstone” – jednej z najlepszych tego typu produkcji od lat.
John Cabot i jego załoga przycumowali do brzegu 24 czerwca 1497 roku jako pierwsi Europejczycy, którzy postawili stopę w Ameryce Północnej od czasów Normanów.
Prof. Andrzej Nowak zaskoczył tą książką swoich wielbicieli. A także przeciwników.
Ukazujące się właśnie listy Stanisława Lema i Ursuli K. Le Guin nie tylko dostarczają wiedzy o życiu i poglądach dwojga czołowych twórców science fiction, lecz także unaoczniają prawdę o szarpaninie z systemem komunistycznym.
„Chłopki” Sulimy i Piaseckiego o m.in. skomplikowanych relacjach polsko-ukraińskich to świetny komentarz do wpisów Leszka Millera na platformie X o Ukraińcach. Rzecz dzieje się w firmie o tradycjach z 1672 i Wołynia. Dwa lata później niż w serialu „1670".
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas