Utwory Marienhofa, Zazubrina, Grossmana i Ginzburg dowodzą, że kanon literatury rosyjskiej, który znamy, jest niepełny i należy go przebudować.
W ostatnich latach ukazało się w Polsce kilka niepublikowanych wcześniej dzieł rosyjskich pisarzy XX wieku. Najlepiej przyjęty został Wasilij Grossman. Jego „Życie i los" uważane jest dziś za jedną z najważniejszych powieści ubiegłego stulecia i bodaj najwybitniejszą książkę o II wojnie światowej. Jednak nie tylko Grossman pozostawał nam do niedawna nieznany. Wśród ważnych pozycji, niedostępnych dotychczas w języku polskim, były także wydane w ostatnich latach „Stroma ściana" Eugenii Ginzburg, „Cynicy" Anatolija Marienhofa, „Drzazga" Władimira Zazubrina, „Zejście pod wodę" Lidii Czukowskiej, „Wieczór u Claire" Gajto Gazdanowa i właśnie opublikowany „Piąty kąt" Izraila Mettera. Książki te posiadają nie tylko wagę świadectwa (jako próby opisu reżimu komunistycznego), niezaprzeczalne są również ich walory literackie. Nasza wiedza o literaturze rosyjskiej okresu komunizmu przypomina wciąż XIX-wieczne mapy, na których ilość białych plam bliska jest ilości miejsc dokładnie opisanych. Przekłady Henryka Chłystowskiego (bo głównie jemu zawdzięczamy nowe tłumaczenia), które ukazały się nakładem działającego do niedawna bardzo prężnie PIW, puste miejsca na literackiej mapie Rosji, którą dysponujemy, w dużym stopniu eliminują.
Trzy obiegi
W czasach komunizmu mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem niespotykanym. Literatura funkcjonowała w trzech obiegach: oficjalnym, nieoficjalnym i emigracyjnym. Do drugiego obiegu (samizdatu) trafiały też utwory z zagranicy. Oficjalna produkcja literacka zaangażowana była początkowo w budowę sowieckiego raju i „brązownictwo", później zaś hołdowała regułom realnego socjalizmu. Najważniejsze dzieła z trudem przechodziły przez sito cenzury, bywały okaleczane albo w ogóle nie mogły się ukazać. To główne przyczyny problemów z kanonem literatury rosyjskiej. Sytuacja literatury rosyjskiej jest w jakimś stopniu podobna do naszej. Do dziś należnego miejsca nie doczekała się u nas twórczość Józefa Mackiewicza, a dopiero niedawno odkryliśmy bodaj najlepszą epicką powieść XX wieku, czyli „Nadberezyńców" Floriana Czarnyszewicza.
Wspomnianych wyżej pisarzy rosyjskich więcej dzieli, niż łączy: żyli w innych czasach, tworzyli w różnych poetykach, pochodzili z różnych miast i środowisk. Ich dzieła wiąże tylko to, że nie ukazały się one w Rosji w oficjalnym obiegu przed rokiem 1987. Gajto Gazdanow nie doczekał się wydania swoich dzieł w ZSRR. Po rozpadzie Sowietów szybko nadrobiono tę zaległość i do dziś ukazało się 50 edycji jego książek. Przetłumaczony niedawno na polski „Wieczór u Claire" opublikowany został w Paryżu w 1930 roku. Dwa lata wcześniej w Berlinie wydani zostali, dostępni już w przekładzie, „Cynicy" Marienhofa, których historia doskonale obrazuje dramat rosyjskiej literatury. Do momentu ich wydania zaprzyjaźniony z Jesieninem (nawiasem mówiąc, idolem łagrowych błatniaków) poeta nazywany był nawet „rzeźnikiem rewolucji". „Cynicy" ukazali się na Zachodzie za zgodą Ludowego Komisariatu Oświaty. Niestety, w ZSRR powieść mimo wcześniejszych planów nie ujrzała światła dziennego. Okazało się, że niezbyt dobrze koresponduje z „bolszewizacją literatury", którą rozpoczęto w 1929 roku. Oświadczenie zarządu związku pisarzy kończyło się charakterystycznymi dla epoki słowami: „powieść ››Cynicy‹‹ stoi w wyraźnej sprzeczności z zadaniami rosyjskiego pisarza". Marienhof nie wyczuł zmieniającego się „nurtu dziejów".
„Wiatr historii" zdawał się uspokajać, kiedy swoje wspomnienia pisała Eugenia Ginzburg. Jej „Stroma ściana" (jako „Stroma droga" została wydana w drugim obiegu, nowy przekład Andrzeja Mandaliana otrzymaliśmy dopiero w 2010 roku) nie zdążyła się jednak ukazać na fali chruszczowowskiej odwilży, jak stało się to ze słynnym opowiadaniem Sołżenicyna „Jeden dzień Iwana Denisowicza" („Nowyj Mir", 1962). Jeden z maszynopisów wspomnień Ginzburg trafił w 1967 roku do Mediolanu, gdzie opublikowano pierwszy tom. Wybitne dzieło z miejsca stało się samizdatowym hitem.