Ten spektakl rok temu powinien inaugurować Rok Moniuszkowski. Sprowokowałby do dyskusji, do nowego spojrzenia na dorobek ojca opery narodowej. Tymczasem rocznicowe obchody umocniły konwencjonalny wizerunek Moniuszki. A choć w ostatniej dekadzie reżyserzy zaczęli reiinterpretować jego opery, dla znacznej części widzów siła tradycji jest ogromna.
Tymczasem „Halka” Mariusza Trelińskiego diametralnie różni się od stereotypowego do niej podejścia obowiązującego przez 150 lat. Pojawia się w Operze Narodowej po grudniowym sukcesie w Theater an der Wien. Austriaccy krytycy pisali o spóźnionym odkryciu opery Moniuszki, o „triumfie polskiej wieśniaczki” (tytuł z „Die Presse”). Recenzent „Wiener Zeitung” pisał, że widz otrzymał thriller zamiast folkloru, doceniając reżyserię, choć nie wszystkim praca Mariusza Trelińskiego podobała się w jednakowym stopniu. Wkrótce ukaże się DVD i pozostanie trwały ślad najważniejszego w dziejach „Halki” jej wystawieniu za granicą.