Dolegliwości w równym stopniu dopadają pasażerów podróżujących samochodami, pociągami, samolotami i statkami.
Życie zmusza nas do podróży służbowych i prywatnych. Dla niektórych jazda samochodem lub pociągiem czy pływanie statkiem to koszmar. Powodem jest kinetoza, potocznie zwana chorobą lokomocyjną. Zaburzenie wywołuje nadmierne pobudzenie błędnika – narządu znajdującego się w uchu wewnętrznym.
To właśnie błędnik odbiera informacje o położeniu ciała, o tym, czy jesteśmy w ruchu czy w stanie spoczynku, i przesyła je do mózgu. I tak na przykład, jeśli jedziemy samochodem, to błędnik wysyła do mózgu sygnał, że stoimy w miejscu, a oczy w tym samym momencie wysyłają inną informację do mózgu – że się poruszamy. – Organizm czasem nie jest w stanie powiązać tych informacji pochodzących od różnych zmysłów. Powstaje w nim chaos informacyjny. To uruchamia reakcje obronne, czyli objawy choroby lokomocyjnej – wyjaśnia dr Anna Wieczorek, fizjolog. Na kinetozę cierpi 20 proc. ludzi. Dwukrotnie częściej pojawia się u kobiet niż u mężczyzn. Objawia się przede wszystkim nudnościami i wymiotami. Często towarzyszą jej zawroty i bóle głowy. Zdarza się, że chorzy bledną i nadmiernie się pocą. Innymi jej objawami są: obfite ślinienie się, senność, uczucie zmęczenia, czasem nawet zaburzenia rytmu serca oraz ogólny dyskomfort.
[srodtytul]Nie na kole[/srodtytul]
Choroba lokomocyjna pojawia się podczas przemieszczania się niemal każdym mechanicznym środkiem transportu. Występuje przede wszystkim wtedy, gdy pojazd gwałtownie przyspiesza lub hamuje. – Nudności mogą również wystąpić, gdy jedziemy po nierównej powierzchni lub gdy droga jest kręta – wyjaśnia dr Anna Wieczorek. Dolegliwości mogą być też wywołane przez kołysanie statku i łódki, jazdę windą i lot samolotem. Błędnik nie radzi sobie również z rozszyfrowywaniem informacji podczas gwałtownego wznoszenia się i opadania pojazdu.