Nie nastąpiła jeszcze zmiana warty w jazzie. Młodzi muzycy wypadali najlepiej, grając u boku wielkich sław. Tak było w przypadku występu Herbiego Hancocka, który kilka lat temu przedstawił publiczności afrykańskiego gitarzystę Lionela Loueke, a w Rotterdamie wyszedł na scenę z jeszcze bardziej odmłodzonym zespołem. Obok Loueke na gitarze basowej grała fenomenalna 24-letnia Australijka Tal Wilkenfeld, a na instrumentach klawiszowych Greg Phillinganes. Tylko za perkusją weteran Vinnie Colaiuta.
[wyimek][link=http://blog.rp.pl/marekdusza/2010/07/11/gorace-muzyczne-zjawiska-nad-morzem-polnocnym/]Czytaj i komentuj na blogu[/link] [/wyimek]
Mimo 70 lat Hancock nie zwalnia twórczego tempa. Właśnie wydał znakomity album "The Imagine Project" nagrany z gwiazdami i mniej znanymi artystami z całego świata. Ciekawe było, jak w Rotterdamie wykonał utwory z wokalnej przecież płyty. Występ zaczął od przypomnienia jednego ze swoich funkowych tematów. Tę okazję wykorzystała Tal Wilkenfeld grająca z biegłością Jaco Pastoriusa i finezją Stanleya Clarke'a. To wielki talent wprawiający w zdumienie publiczność na całym świecie.
Wokalnym odkryciem koncertu Hancocka była Kristina Train. Jej interpretacja "Imagine", a potem "Don't Give up" w duecie z Gregiem Phillinganesem pokazała, że może śmiało zastąpić Pink śpiewającą te piosenki na płycie. Chór afrykańskich śpiewaków został odtworzony z taśmy, co można Hancockowi wybaczyć.
Bisy są w Rotterdamie rzadkością, ale słuchacze ubłagali Hancocka i organizatorów. Mistrz wziął przenośną klawiaturę i niczym na gitarze odegrał znany wstęp do swojego funkowego przeboju "Chameleon".