Wracając z Tokio w przededniu Wigilii, znalazłem się w Anchorage. Międzylądowanie z powodu złych prognoz pogody przedłużyło się znacznie ponad dwie godziny, przewidziane na obowiązkową zmianę załogi i tankowanie paliwa. Pasażerom zaproponowano wycieczkę po okolicy.
Rajd autobusem pozwolił w ekspresowym tempie poznać przeszłość i teraźniejszość terenu. W 1778 r. dotarł tu James Cook, ale wyprzedzili go mający blisko z Syberii kupcy rosyjscy. W 1867 r. Rosja odstąpiła prawa do Alaski Stanom Zjednoczonym za 7,2 mln dol. 11 lat później nad Crow Creek, a potem w dolinach Matanuska i Susitna, odkryto złoto. Przez dwa dziesięciolecia koczowały tu tłumy kandydatów na milionerów.
Zawieziono nas do starej kopalni złota i dawnej wytwórni futer. Więcej emocji wywołała informacja, że właśnie mijamy miejsce, gdzie na przełomie XVII i XVIII w. o te skute lodem tereny Eskimosi toczyli śmiertelny bój z Indianami Tanaina. W wiosce Eklutna obejrzeliśmy cerkiew św. Mikołaja. To miejscowość zamieszkana przez Indian, którzy w XIX w., zachęceni przez rosyjskich misjonarzy, przeszli na prawosławie. Nad mogiłami pobliskiego cmentarzyka stoją wschodnie krzyże, pod którymi kładzie się akcesoria myśliwskie przodka Indianina.
Inicjatorem odnowienia cerkwi był w latach 80. XX w. Mike Alex, syn legendarnego wodza Alexa „Eklutny". Czy Mike żyje? Jak trafić na jego ślad? Nie zdążyłem się dowiedzieć, bo musieliśmy wracać na lotnisko akurat wtedy, gdy zrobiło się ciekawie. Z przesiadką w Kopenhadze dotarłem do Warszawy. W sam raz na Wigilię.
Druga przygoda jest polska. Zauroczony Piwnicą pod Baranami i zaprzyjaźniony z niektórymi jej artystami, w latach 70. byłem na występie krakowskiego kabaretu w Zakopanem. Nazajutrz był sylwester i część towarzystwa zdecydowała się wracać do Krakowa. Wyruszyliśmy późno, ale w tak dobrych nastrojach, że – o ile pamiętam – w Poroninie czy Rabce wraz z Markiem Pacułą postanowiliśmy przesiąść się do góralskich sań... Pod rozgwieżdżonym niebem, przy dźwiękach janczarów, straciłem poczucie rzeczywistości.