Zrobić mięczaka na różowo

- Różanka!? To chyba jakaś choroba? - przygodny wędkarz w pierwszej chwili nie kojarzy tej nazwy. Dopiero po chwili przypomina sobie: ach, tak, to przecież ryba...

Publikacja: 13.11.2013 22:49

Zrobić mięczaka na różowo

Foto: Archiwum autora, Tomasz Kłosowski Tomasz Kłosowski

Niewielka, używana kiedyś przez wędkarzy jako wabik na szczupaki. Ale dziś raczej zapomniana. Bo już nie tylko szczupaka na różankę, ale i jej samej łowić nie wolno, a nawet na chwilę wyłowić dla obejrzenia czy sfotografowania. Potrzeba zgody samego ministra, by sobie móc na coś takiego pozwolić. Objęta jest nie tylko ochroną gatunkową, ale obecna w czerwonej księdze zagrożonych zwierząt, na liście Natura 2000, a do tego podlega konwencji berneńskiej. Trudno chyba tak małej rybce o jeszcze ściślejszą ochronę.

Rumieni się od spodu

Kto? Samiec różanki. I to chyba największa osobliwość wyglądu przedstawicieli tego gatunku. Ci reprezentanci rodziny karpiowatych to niewielkie rybki, o długości ciała nie większej niż 9 cm. Niby nic takiego, chociaż... - Są przepiękne! - zachwyca się Karolina Śliwińska, magistrantka w Zakładzie Zoologii Wydziału Nauk o Zwierzętach SCCW w Warszawie, a zarazem prezeska Międzywydziałowego Koła Naukowego Biologów tej uczelni. - Samce w okresie godowym dostają różowych pąsów na spodzie ciała, płetwie odbytowej, a także grzbietowej.

Co prawda tylko na krótko, około maja. Zresztą – świat ryb mami taką mnogością barw i ich zestawień, że na tym tle piękno różanki mimo efektownego różu blednie. No cóż, Śliwińska, jak to kobieta, najpierw wspomina o pięknie, chociaż wcale nie z jego powodu te ryby bada, przygotowując magisterium na temat ich życia. I wcale nie dlatego, iżby był to gatunek jakoś szczególnie rzadki. Młoda badaczka przyznaje, że jest jeszcze przynajmniej u nas, w miarę pospolity. Natomiast niepospolity jest tryb życia, a przede wszystkim rozród ryb tego gatunku i to właśnie zaprowadziło go na tyle list ochronnych. Otóż różanka jest jedynym w europejskich wodach gatunkiem ostrakofilnym – jej rozród zależy całkiem od kontaktu z inną, do tego ukrytą w muszli istotą.

Popieścić małża

Tą istotą jest małż, przeważnie skójka lub szczeżuja. Tylko tam, gdzie małże występują wystarczająco licznie, różanki mogą się rozmnażać. A że małże, same filtrując wodę, zasiedlają zarazem tylko wody odpowiednio czyste i natlenione, więc i różanki w takich tylko żyją. Tyle że zagrzebanego na dnie małża nie widzimy, a rybkę, choć drobną,dostrzeżemy. W ten sposób staje się ona mimowolnie barwną reklamą jakości wody w macierzystym zbiorniku.

Wiosną ozdobiony przez naturę samiec zajmuje sobie pewne terytorium na dnie. Dawny pasterz, chcąc się ożenić, musiał legitymować się posiadaniem choćby jednej krowy i stosownego dla niej pastwiska. Podobnie samiec różanki musi posiąść obszar zasiedlony przez choćby jednego małża, choć lepiej, by miał ich pod sobą całe stadko. I odpowiednio się do tworzących to stadko osobników odnosił! Lepiej, niż niejeden pasterz do swego bydła. Ba, musi te małże wręcz pieścić, podpływając i delikatnie wachlując ogonem. Z wielkim wyczuciem, są one bowiem wrażliwe na wszelkie zewnętrzne bodźce i pod ich wpływem mocno się w swych muszlach zasklepiają. Rybom chodzi zaś o to, by właśnie było inaczej.

Podwodni piastuni

Małż musi wysuwać w otaczający go wodny świat dwa syfony: wlotowy i wylotowy i na nich to skupia się uwaga ryb. Gdy już samiec różanki obejmie w posiadanie swą tkwiącą w skorupach trzódkę, zabiega o względy samic.

Przed kandydatką na partnerkę odbywa prosty, ale zapalczywy taniec godowy, prowadząc ją do wybranego małża. Ona zaś w tym okresie ma coś, czego spodziewalibyśmy się raczej po samcu jakiegokolwiek gatunku, bo jest długie i w potrzebie sztywniejące. Ale to po prostu pokładełko, którym samica wprowadzi jaja swej ikry do syfonu wylotowego mięczaka.

Do wlotowego nie może, bo jest w nim zabezpieczenie – coś w rodzaju białkowej kratki, nie pozwalającej przeniknąć do delikatnego wnętrza małża czegoś dużego i nie pożądanego, a umożliwiającej należytą filtracje pokarmu w postaci drobnych, często już martwych istot wodnych.

Z syfonu wylotowego zaś ów podwodny rezydent wyrzuca pod ciśnieniem niestrawione resztki. Samica różanki musi w tej sytuacji przy pomocy swej cewki moczowo-płciowej i okazałego pokładełka stworzyć w tym syfonie odpowiednie podciśnienie. Wtedy jajeczko wniknie do zamkniętego w skorupie świata, przytwierdzając się do płata skrzelowego mięczaka. Samiec przez otwór syfonu wylotowego wprowadzi zaś tamże swój mlecz, czyli nasienie. Zapłodnienie ikry nastąpi więc w bezpiecznym, zamkniętym wnętrzu.

Ale pod jednym warunkiem: że w małżu jest odpowiednie stężenie tlenu. Samica różanki potrafi to ocenić i najpierw skrupulatnie bada. Jeżeli odkrywa, że tlenu jest za mało, świadczy to na ogół o tym, że w tym podwodnym łonie już inne ryby złożyły swą ikrę. Gdy będzie jej nadmiar, małż, miast się dusić, wyrzuci nadmiar do wody. Więc nie ma co tu już ikry dokładać.

Skoro jednak skutecznie ją tam umieścić się uda, zysk ryby jest ewidentny. Jaja złożone do podwodnego inkubatora w postaci małża rozwijają się ze trzy tygodnie, ale później jeszcze przez dwa tygodnie w tym komfortowym schronieniu pozostają wylęgnięte już larwy. Dzięki temu wypływają stamtąd jako dużo dojrzalszy narybek. To już nieledwie samodzielne młode ryby, nie wpadające już tak łatwo, jak bezradne rybie larwy, czy nieukryte jajeczka ikry – w paszcze licznych w wodzie drapieżników. Mięczak pełni więc nie tylko rolę inkubatora, ale przez chwilę jest dla młodziutkiego narybku piastunem. Różanka wytwarza niewiele jaj, za to zapewnia - poprzez wyrafinowana symbiozę z inną wodną istotą - wyklutemu z nich potomstwu bezpieczny start w dorosłość.

Chiński syndrom

A jaką z tego korzyść ma małż? Czy jest tylko ofiarą pasożytnictwa? Otóż ryby wielu gatunków, np. brzanki czy płocie, transportują zarodniki małży, czyli glochidia, co pozwala się tym nieruchawym istotom rozprzestrzeniać. Tylko że... - Różanka się wycwaniła! - zauważa Karolina Śliwińska – i glochidiów małży się pozbywa. Słowem – różanka to wobec tych mięczaków taki podwodny pies ogrodnika, robiący je na szaro, czy raczej na różowo. Ale kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

Oto w naszych wodach od pewnego czasu trwa inwazja obcego, azjatyckiego małża – szczeżui chińskiej. Tym skuteczniejsza, że to gatunek dużo bardziej od rodzimych przedstawicieli tej grupy odporny na zanieczyszczenia i niedobór tlenu. W Azji małż ten na opisanej poprzednio zasadzie, bez szemrania współpracuje z czterdziestoma żyjącymi w wodach tego kontynentu gatunkami różanek, zapewniając im inkubację ikry, a w zamian korzystając z transportu glochidiów. Zaś u nas.

Szczeżuja chińska, owszem, pozwala się naszym różankom popieścić i gościnnie otwiera w ich obecności syfony, ale potem jaja wyrzuca. Co nie przeszkadza jej z kolei umieszczać na ciałach różanek swoich glochidiów, których te najwyraźniej nie potrafią się pozbyć. Tym sposobem szczeżuja chińska, nie mając zapewne takich intencji, wzięła odwet za swe polskie krewniaczki, robiąc różankę na szaro. I tak toczy się ta mała podwodna, rybia i małża polityka, w tym wypadku nawet międzynarodowa.

Tomasz Kłosowski

Sfinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Niewielka, używana kiedyś przez wędkarzy jako wabik na szczupaki. Ale dziś raczej zapomniana. Bo już nie tylko szczupaka na różankę, ale i jej samej łowić nie wolno, a nawet na chwilę wyłowić dla obejrzenia czy sfotografowania. Potrzeba zgody samego ministra, by sobie móc na coś takiego pozwolić. Objęta jest nie tylko ochroną gatunkową, ale obecna w czerwonej księdze zagrożonych zwierząt, na liście Natura 2000, a do tego podlega konwencji berneńskiej. Trudno chyba tak małej rybce o jeszcze ściślejszą ochronę.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”
Kultura
WspółKongres Kultury: trudna prawda o artystach i rządzie
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Kultura
Festiwal Eufonie to sieć muzycznych powiązań