Mokra robota na suchym drzewie

Kogo jak kogo, ale dzięciołów nie jesteśmy skłonni posądzać o bliższy kontakt ze środowiskiem wodnym. Te uparcie wędrujące po pniach ptaki mają kontakt z wodą chyba wtedy tylko, gdy pada deszcz. Otóż niezupełnie

Publikacja: 25.11.2013 01:10

Mokra robota na suchym drzewie

Foto: Archiwum autora, Tomasz Kłosowski TK Tomasz Kłosowski

Dzięcioły chętnie kąpią się w leśnych kałużach i bajorach – to raz. Ale są też gatunki, których egzystencja zależy od obecności wody, a przede wszystkim od poziomu wód w lasach. I to pośrednio, bo poprzez obecność... posuszu.

Komandosi w czerwonych beretach

W Polsce żyje 10 gatunków ptaków z grupy dzięciołów, a większość z nich bytuje tu w pełnym tego słowa znaczeniu, są bowiem istotami osiadłymi, nie opuszczającymi nas na zimę.

Wędruje na ten okres do ciepłych krajów tylko jeden, akurat pod wieloma względami nietypowy gatunek. Inne tkwią w swoich ostojach okrągły rok lub tylko na niezbyt długich dystansach koczują. To ułatwia zauważanie ich w lesie, zimą bezlistnym i przejrzystym, dostrzeganie ich finezyjnych barw i rysunków upierzenia.

Najliczniejsza jest grupa dzięciołów pstrych, o charakterystycznym, pstrokatym zestawieniu czerni i bieli na skrzydłach i grzbiecie, ptaków różniących się między sobą głównie rozmiarami, a także szeregiem subtelniejszych, raczej tylko dla zaawansowanego obserwatora tej grupy zwierząt zauważalnych szczegółów.

Z tej grupy rekrutuje się też nasz najpospolitszy, znany z ilustracji i makatek dzięcioł pstry duży, dziś krótko nazywany dużym. Natomiast większość gatunków, zarówno pstrych jak i nie pstrych, odznacza się bardzo charakterystycznym szczegółem: czerwonym berecikiem na głowie. Jest on ozdobą przede wszystkim samców, u samic bywa bardzo zredukowany lub nie ma go wcale. Taki strój, godny komandosa nawiązuje też trochę do trybu życia typowego dzięcioła. Wspina on się po pniu, prawie nigdy się nie cofając, bo to ostatnie idzie mu niesporo. A jak dojdzie wysoko i chce już zmienić drzewo, to zlatuje zwykle ukosem w stronę pobliskiego pnia, lądując na nim niczym spadający z góry uczestnik desantu.

Miłośnicy próchna

Wśród pstro upierzonych dzięciołów dwa są bardzo rzadkie. Jeden z nich tak bardzo przypomina najpospolitszego dzięcioła dużego, że tylko wprawny obserwator skrzydlatego świata potrafi go odróżnić. Nazwany został dzięciołem białogrzbietym, bo rzeczywiście ma na plecach nieco więcej bieli niż tamten, co jednak nie znaczy, że ma w tym miejscu upierzenie całkiem białe.

Osiąga jednak prawie takie same jak pospolity krewniak rozmiary, jego głos również brzmi podobnie, choć wprawne uszy zapalonych ptasiarzy potrafią wychwycić te nader subtelne różnice.

Do niedawna kojarzono go przede wszystkim z lasami liściastymi naszego pogórza, gdzie faktycznie tych ptaków nie brakuje. Kiedy jednak wraz z rosnącą od ponad dwudziestu lat falą zainteresowania ptakami zapaleńcy i coraz liczniejsi badacze dziarsko ruszyli w trudniej dostępne, bo bagienne lasy liściaste nizin, okazało się, że to zwłaszcza tam można napotkać tę skrzydlatą rzadkość. Lasy takie, złożone z olch i brzóz z domieszką jesionów, stoją w wodzie. Wystarczy jej nadmierny przybór, by niejedno drzewo – nawet nawykła do mokrych siedlisk olcha – zamarło. Drzewa są przystosowane do zalewania wodami z roztopów, trwającymi krótko. Jeżeli więc woda utrzymuje się dłużej, przez wiosnę albo i lato, ukryte pod wodą korzenie nie mają odpowiedniego dostępu do powietrza i drzewa zwyczajnie się duszą. Stąd tzw. posusz, czyli liczne suche kikuty martwych drzew, obecne nawet w zagospodarowanych lasach tego typu, bo nie zawsze można się  dostać w te bagienne ostępy i owe kikuty usunąć. Dzięciołom białogrzbietym w to graj. Szukają one pożywienia w martwym, ale zarazem wilgotnym, próchniejącym drewnie, zarówno stojących, jak już powalonych drzew. Pożywieniem tym są oczywiście toczące takie drewno, liczne owady rozmaitych gatunków. W takim drewnie stojących jeszcze drzew dzięcioły wykuwają dziuple, w których gniazdują.

Żółte czapki na świerku

Drugi z rzadkich gatunków dzięciołów pstrych – to dzięcioł trójpalczasty. Jako jedyny w tej grupie nosi czapkę nie czerwoną, lecz żółtą. Poza tym – na co wskazuje nazwa – wspina się po pniach przy użyciu nie czterech uzbrojonych w pazury palców – jak inne nasze dzięcioły – ale trzech, bo tylko tyle ich ma.

To ptak związany ze świerkami, do których kory jest łudząco podobny. Ale najbardziej ceni sobie usychające lub już martwe świerki. Najprędzej zaś znajduje je tam, gdzie w lesie podniósł się poziom wody, najczęściej za sprawą podpiętrzających tamami leśne strugi bobrów. Te iglaste drzewa nie znoszą podtopienia i usychają.

W ten sposób bobry, bezwiednie, tworzą dogodne siedliska obu naszym łażącym po pniach bohaterom. Toteż stanowiska obu ptaków tych gatunków są dziś rozmieszczone przeważnie wzdłuż dolin niewielkich, przecinających lasy rzek i strumieni. Nie opuszczają ich prawie, a do swej ciesielskiej roboty przy wykuwaniu dziupli wybierają drzewa próchniejące, bo w nich wydrążyć otwór zdecydowanie łatwiej.

Trudność z kuciem twardego drewna miewa zwłaszcza dzięcioł trójpalczasty, który z uporem wali w drewno świerka. W głębi pnia tego drzewa, nawet już uschłego, drewno potrafi być tak twarde, że dzięcioł ten nie może go rozkuć, więc wykuwana przezeń w świerku nisza przyjmuje postać omijającego ten zbyt twardy środek korytarza, zamiast stać się gruszkowatą, zgrabną jamą, jak każda przyzwoita dziupla wykonana przez dzięcioła innego gatunku. Notabene – dawni leśnicy niechętnie patrzyli na dziurawienie pni przez dzięcioły, i w jakim drzewie by one nie kuły – żywym czy martwym, suchym czy mokrym – uważali to nieledwie za mokrą robotę...

Najlepiej w pierwotnej puszczy

Tu nie brak suchych drzew, których nikt nie usuwa, nie brak też mokrych ostępów, w których więcej drzew obumiera a strugi swobodnie wylewają, podtapiając co rusz jakaś nową partię lasu. Więc dwa wymienione wyżej gatunki skrzydlatych drzewołazów w takim otoczeniu leśnym mają się zdecydowanie najlepiej. Dlatego są sztandarowymi mieszkańcami Puszczy Białowieskiej. I to zarówno jej części chronionej w parku narodowym, jak i tej, która jest lasem gospodarczym. Nie brak tu ciągle podmokłych ostępów, tamowanych przez bobry strug, w których kikuty martwych, a stojących jeszcze drzew, gromadzą w sobie wodę.

To wszystko sprzyja obu rzadkim dzięciołom, których w miarę liczna tu obecność stanowi dla wielu przyrodników jeden z argumentów na rzecz otoczenia ochroną całej puszczy. No, a w każdym lesie są sygnałem – często z dala słyszalnym ze względu na przenikliwe głosy – wysokiego poziomu wód gruntowych, obecności bagien i otwartych zalewów.

Tomasz Kłosowski

Sfinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Dzięcioły chętnie kąpią się w leśnych kałużach i bajorach – to raz. Ale są też gatunki, których egzystencja zależy od obecności wody, a przede wszystkim od poziomu wód w lasach. I to pośrednio, bo poprzez obecność... posuszu.

Komandosi w czerwonych beretach

Pozostało 95% artykułu
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”
Kultura
WspółKongres Kultury: trudna prawda o artystach i rządzie
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Kultura
Festiwal Eufonie to sieć muzycznych powiązań