Bielik bez wybielania

Nasze żywe, latające godło narodowe jest coraz bardziej widoczne na niebie i ziemi. Nie ma w tym jednak nic wzniosłego. Bielik staje się coraz pospolitszy.

Publikacja: 28.02.2014 23:03

Bielik bez wybielania

Foto: Archiwum autora, Tomasz Kłosowski TK Tomasz Kłosowski

Jeszcze do niedawna uchodził za jednego z ginących skrzydlatych ostatnich Mohikanów. Wydawało się, że nie wytrzyma zmian w środowisku i podzieli los wielu zwierząt, którym nie po drodze było z cywilizacją.

Orzeł morski, lecz lądowy

Kiedyś był nazywany orłem morskim (niemiecka nazwa Seeadler), bo też najliczniej widywano go nad Bałtykiem. Jako istota łowiąca ryby i ptaki wodne, licznie skupiające się zwłaszcza zimą wzdłuż wybrzeża, tu znajdował najwięcej żeru.

Zapuszczał się zresztą i daleko w przestrzeń powietrzną nad morzem, w potrzebie przysiadając z rozłożonymi skrzydłami na wierzchołkach fal. Najbardziej liczebne skupienia gniazd bielika były – i są nadal - w okolicach Wolina i Zalewu Szczecińskiego. Ale ten morski orzeł wyprawiał się coraz dalej w głąb lądu, natrafiając na wystarczająco dużo wodnych przestrzeni w pasie niezbyt odległych od morza pojezierzy. Tu zaś, za sprawą człowieka, znajdował coraz więcej pożywienia także z dala od wody, w postaci padłych zwierząt – dzikich i gospodarskich.

Ale też na lądzie czyhało najwięcej pułapek. Kiedyś po prostu do orłów strzelano, dopiero od 1952 roku są pod całkowitą ochrona, co zresztą nie przeszkadza temu, że co jakiś czas, któryś z wielkich ptaków dostaje potajemnie kulkę.

Niedawno pewien rolnik znalazł w polu postrzeloną, dogorywającą samicę bielika, która ze złowioną rybą leciała do gniazda ukrytego w pobliskim lesie. Poległa prawie u celu.

Groźniejsze ciosy zadawała jednak ptakom chemizacja środowiska. Każdy drapieżca jest skazany na gromadzenie w organizmie toksyn, które mają z kolei w sobie jego ofiary. Im wyżej stoi w piramidzie drapieżnictwa, tym ich nazbiera i odłoży w tkankach więcej. Bielik znajduje się zaś u jej szczytu. Dziś co prawda przemożny wpływ pestycydów na rozród ptaków drapieżnych bywa kwestionowany, niemniej chemia rolna musiała się przyczynić do ich przetrzebienia. Trudno jednak dociec, czy wycofanie z użycia wielu środków, czy też raczej ochrona pozwoliła się odrodzić liczebnie wielu szponiastym gatunkom.

Stół zastawiony stawami

Ten król przestworzy napotykał jednak na ziemi jeszcze inne pułapki: trutki wykładane dla tępienia lisów albo traktowanie ziarna rtęcią, która z jedzeniem dostawała się do organizmów orłów. Powodowała u piskląt niedorozwój skrzydeł. Co sprawiało, że mimo że rodzice włożyli trud w ich wykarmienie, młode nie mogły wylecieć z gniazd.

W sumie – choć po objęciu tego gatunku ochroną dał się zauważyć pewien wzrost liczby jego przedstawicieli - wkrótce ta liczba znów poleciała na łeb, na szyję, zapewne w związku z wymienionymi przed chwilą czynnikami. Gdy wycofano z użycia szereg środków chemicznych, w tym DDT, ponownie zaczęła rosnąć.

Nie tylko z tego powodu. Przyjazne orłom okazało się – o paradoksie – zanieczyszczenie wód, i to w dużej mierze przez poprzednio tak im niesprzyjające rolnictwo. Spływanie nawozów do jezior spowodowało użyźnienie ich wód, a w efekcie kwitnienie glonów i rozwój roślin wodnych, który przyciągnął rzesze żywiących się tą wodną zielenią ptaków wodnych. Objedzone, leniwe, stały się łatwym łupem bielików.

Ale ludzie zastawili tym wielkim ptakom stoły w jeden jeszcze sposób - tworząc stawy rybne. Toż to dla orłów prawdziwe misy zupy z wkładką rybną. A że wiele gospodarstw rybackich powstaje z dala od pojezierzy, zwłaszcza na dolnym i górnym Śląsku czy w Małopolsce, często już u podnóża gór, to i bieliki, dawniej prawie nie spotykane na pogórzu, poszerzyły w tę stronę zasięg swojej obecności, zwiększając zarazem liczebność. Choć więc w latach 50. ubiegłego stulecia było u nas około 50 par tych ptaków, to dziś ich liczba przekroczyła tysiąc, a niektórzy mówią wręcz o dwóch tysiącach.

Z obłoków na śmietnik...

Ciekawe pod tym względem spostrzeżenie uczyniono w otaczającej Białystok, pokaźnej Puszczy Knyszyńskiej. Niesprzyjającej bielikom, bo pozbawionej jezior, a urozmaiconej tylko niewielkimi rzekami. Gdzie tej puszczy do mazurskich, czy pomorskich kniei, połyskujących setkami jezior.

Toteż kiedyś znano tu tylko pojedyncze gniazda tych orłów. Ukryte głęboko w lasach. Ale po pewnym czasie zauważono szereg gniazd położonych niemal w jednej linii wzdłuż północnego skraju puszczy. Bo też od tej strony przylegają do niej duże kompleksy stawów rybnych. I oto ornitolodzy stwierdzili, że z tych gniazd wylatuje więcej przychówku, niż z tych bezpiecznie ukrytych w głębi lasów. Dostępność pokarmu i mała do niego odległość – to wszakże najbardziej dla orłów sprzyjająca sytuacja, zwłaszcza, że to pokarm łatwy w stawowych płyciznach do złowienia.

Do złowienia? Jeden z tutejszych brygadzistów stawowych opowiada, że orły nie trudzą się zbytnio łowiectwem. Tę wymagającą sprawnego nurkowania i chwytania śliskiej zdobyczy umiejętność zostawiają innym rybożernym skrzydlatym drapieżnikom – rybołowom. - Niech tylko bieliki zoczą takiego polującego rybołowa! - wspomina pracownik stawów – a po pięć sztuk przysiadają w różnych miejscach na drzewach wokół wody i tylko czekają. Jak tamten wzleci ze zdobyczą, gromadnie napadają na niego i prawie zawsze go okradną!

Choć stary, doświadczony bielik może nawet pochwycić ptaka w locie, a do tego ci drapieżcy nieraz polują parami, naganiając sobie zdobycz, to wola się zbytecznie nie trudzić. Niektóre nauczyły się rabować młode, jeszcze nie latające bociany z umieszczonych na słupach i drzewach, parokrotnie już przyłapano je na tym.  Zawsze też pojawiają się przy padłych zwierzętach, nawet przejechanych psach i lisach, coraz częściej też koczują po wysypiskach i w sąsiedztwie ubojni. Jakby traciły orli majestat, stając się z wolna sępami naszego krajobrazu.

...ale majestatycznie

Nie odbiera to jednak temu pokaźnemu przedstawicielowi ptasiego świata majestatu. Gdy krąży w powietrzu, przedstawia niezapomniany widok. Wygląda na to, że będzie to widok coraz częstszy i widywany coraz bliżej ośrodków cywilizacji. Zwłaszcza, że orły te stały się wyraźnie mniej bojaźliwe względem ludzi. A zarazem – są coraz popularniejsze, do czego przyczyniły się takie akcje, jak „Bielik online", projekt pod auspicjami Lasów Państwowych i Komitetu Ochrony Orłów, dzięki któremu można było w Internecie na bieżąco oglądać relację z gniazda za pośrednictwem zamaskowanej przy nim kamery. Oglądały ten nieustający serial tysiące widzów i mnóstwo było wpisów na Fecebooku.

Podobnie jak z bielikiem stało się z innymi gatunkami ptaków, jak choćby kormoran czarny, mewa śmieszka, łabędzie (niemy i krzykliwy), kaczka krzyżówka, bocian czarny czy żuraw. Wśród ssaków – bóbr, wydra i łoś. Znamienne, że to wszystko gatunki mocno związane z wodą.

Wodne środowisko, jako najbardziej chyba ze wszystkich dynamiczne i zmienne, potrafi stworzyć zwierzętom, często szybko i niespodziewanie, nowe warunki, sprzyjające przetrwaniu i ekspansji. Także podbijaniu lądu. Dla zagrożonych gatunków, jak choćby bielik, ważna była oczywiście usankcjonowana prawem ochrona. Ale okazuje się, że woda chroni najlepiej.

Tomasz Kłosowski

Sfinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Jeszcze do niedawna uchodził za jednego z ginących skrzydlatych ostatnich Mohikanów. Wydawało się, że nie wytrzyma zmian w środowisku i podzieli los wielu zwierząt, którym nie po drodze było z cywilizacją.

Orzeł morski, lecz lądowy

Pozostało 97% artykułu
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”
Kultura
WspółKongres Kultury: trudna prawda o artystach i rządzie
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Kultura
Festiwal Eufonie to sieć muzycznych powiązań