- Dzisiejszy wieczór spędzę w kinie po raz pierwszy od piętnastu miesięcy. Dziękuję, Thierry! – powiedział na konferencji prasowej członek tegorocznego jury, brazylijski reżyser Kleber Mendonca.
Słowo „dziękuję” słychać wszędzie, choć z drugiej strony dziwne wydaje się to, że w Cannes ludzie zachowują się tak, jakby pandemia całkiem się skończyła. Tenisiści w czasie zawodów wielkiego szlemu czy piłkarze na Euro żyją w bańkach. Tu, przed galą otwarcia festiwalu, tysiące osób czekało na bohaterów wieczoru, gwiazdy (bez maseczek) uśmiechały się do fotoreporterów stłoczonych przy wejściu do Pałacu, rozdawały autografy, robiły sobie selfie z fanami. Na szczycie schodów czekali dyrektorzy imprezy Pierre Lescure i Thierry Fremaux – nie obyło się bez uścisków. Wielkich sław kina zjawiło się mnóstwo – od Jodie Foster z żoną (w czasie uroczystości aktorka po francusku dziękowała za Złotą Palmę za osiągnięcia życia) czy rudowłosej Jessiki Chastain aż do Adama Drivera i Marion Cotillard, bohaterów pierwszego konkursowego filmu „Annette” Leosa Caraxa.
No i oczywiście w ten pierwszy wieczór pojawiło się na czerwonym dywanie jury, które po raz pierwszy w 74-letniej historii będzie obradowało pod przewodnictwem czarnoskórego artysty. Spike Lee złamał kod wieczornych projekcji – pojawił się na czerwonym dywanie w sportowych butach, w różowym garniturze i różowych okularach.
Autor „Malcolma X” po raz pierwszy przyjechał na Lazurowe Wybrzeże w 1986 roku z filmem „Ona się doigra” („She’s Gotta Have It”), trzy lata później pokazał tu „Rób, co należy” („Do the Right Thing”) - opowieść o starciach między białą i czarną społecznością. Teraz zaś, na konferencji prasowej powiedział: „Człowiek mógł mieć nadzieję, że trzydzieści kilka cholernych lat później czarnoskórzy ludzie przestaną być ścigani i traktowani jak zwierzaki”. Nie mniej ostro zareagował na pytanie dziennikarza o sytuację w Gruzji. Donalda Trumpa, Jaira Bolsonaro czy Władimira Putina nazwał „gangsterami bez moralności i skrupułów”.
Jednak pierwszy konkursowy tytuł nie był wielką społeczną panoramą. „To muzyczna fantazja ze szczyptą komedii, miłości i seksu, z potworem, dzieckiem i nawet kilkoma trupami” - mówi o swoim filmie „Annette” Leos Carax. Legendarny reżyser opowiedział o sławie, celebrytach, podniesionych do potęgi emocjach. „Annette” jest historią popularnego stand-upera, męża znakomitej śpiewaczki, ojca niezwykle uzdolnionej córki. Jest tu rzeczywiście wszystko: miłość, zazdrość, gdy w artystycznej rodzinie jedna osoba robi większą karierę niż partner, ambicja, wielki talent, ogromne rozczarowanie, uzdolnione, wykorzystywane dziecko, zbrodnia. A wszystko wyśpiewane przez Marion Cotillard, Adama Drivera i towarzyszący im zestaw aktorów.