Kiedy w 1999 r. Seweryn Krajewski został poproszony o napisanie piosenki dla polskiego reprezentanta w konkursie Eurowizji w Jerozolimie, w jego domu odbył się casting, który miał wyłonić wykonawcę.
[wyimek]Piasek: – Seweryn nie wychodzi często z lasu, ale jak już wyjdzie, to zawsze w ważnej sprawie[/wyimek]
Wygrał Mietek Szcześniak, ale po próbie Krajewski powiedział do Andrzeja Piasecznego tonem pocieszenia: „Chodź, może coś tam poćwiczymy czy coś…”.– Już teraz nie pamiętam, jak to było, ale Piasek dostał chyba muzykę później od Mietka i miał mniej czasu, żeby się przygotować – mówi Seweryn Krajewski. – Czułem jednak, że potrafi fajnie zaśpiewać i jest bardzo muzykalny. Choć nie był jeszcze w dzisiejszej formie.
– Wtedy o płycie nie rozmawialiśmy – potwierdza Piasek. – Ale kiedy nagrywałem album „Andrzej Piaseczny”, pojechałem z producentem Adamem Abramkiem do Seweryna i zapytałem, czy nie ma dla mnie piosenki. Wstał od stołu i przyniósł zeszyt nutowy – taki, jakich używaliśmy na lekcjach muzyki. Grał melodie, a ja dołączyłem się wokalnie. Z czasem udało mi się wyrwać jedną kompozycję, potem następne.
– Wziął ode mnie muzykę nagraną na jednym instrumencie i przyniósł nagranie ze śpiewem. Zaskoczył mnie – mówi kompozytor.