Nowym albumem Rafał Blechacz pozostaje w kręgu muzyki Fryderyka Chopina. Nagrał jego siedem polonezów skomponowanych między 1835 a 1846 rokiem. Są wśród nich te najsłynniejsze, wręcz nieśmiertelne przeboje: Polonez A-dur i Polonez As-dur.
- To prawda - mówi „Rz" Rafał Blechacz - Nie ma jednak wielu płyt z kompletem polonezów Chopina. Artur Rubinstein nagrał na przykład trzy w różnych okresach, ostatnią zarejestrował chyba w 1967 roku. A w katalogu Deutsche Grammophon można znaleźć jedynie nagranie polonezów dokonane przez Maurizio Polliniego 37 lat temu.
To już trzecia chopinowska płyta, jaką Rafał Blechacz wydaje w Deutsche Grammophon. - Wiem, że repertuarem nikogo nią nie zaskoczę - przyznaje. - Jestem przecież pianistą, który wygrał Konkurs Chopinowski. Co prawda, pojawiały się opinie, że może odejdę od tej muzyki na 10-15 lat i później do niej wrócę. Byłoby to jednak sztuczne, Chopin jest cały czas obecny w moim życiu i ciągle dołączam jego utwory do recitali, na którym gram Bacha, Beethovena czy Szymanowskiego.
O tamtym konkursie oczywiście pamięta, ale nie ma czasu na wspomnienia. - Jestem skoncentrowany na poszerzaniu repertuaru, na kolejnych projektach - dodaje. I zgadza się z opinią wyrażoną kiedyś przez Krystiana Zimermana, że musi minąć jakieś siedem lat, by uwolnić się od ciężaru konkursowego zwycięstwa. - Po takim okresie zdobywa się poczucie tego, że życie artystyczne polega na działalności koncertowej, na pokazywaniu się w różnym repertuarze i stylach oraz na logicznym prowadzeniu kariery - uważa Blechacz.
Mówi także, że gra tak, jak dzisiaj czuję, choć chyba nie ma w tym dużych (kontrowersyjnych) zmian w porównaniu z tym, jak robił to dawniej. - Polonez musi pozostać polonezem, poza tym zawsze uważałem, by stawiać siebie za kompozytorem i to się nie zmieniło. Należę do muzyków, dla których najważniejsze jest to, co on napisał, niezależnie od tego, czy zostawił nam więcej czy mniej swobody interpretacyjnej. Nieraz w muzycznym, niezmiennym pięknie danym nam przez kompozytora jest znacznie trudniej zawrzeć trochę własnego piękna, osobistych emocji. Nie oznacza to jednak, iż jest to niemożliwe. Droga, którą wybrałem nie polega na zagraniu czegoś tak, byleby tylko było inaczej.