Ale tak naprawdę wartość i tego małża, i wielu innych przejawia się w czym innym, nie mającym nic wspólnego z pędzlem i farbami. Niektóre gatunki jadało się i jada, stanowią też pokarm różnych żyjących w wodach zwierząt. Chociaż i nie na tym polega główny pożytek z tych wciąż dla nas nieco zagadkowych rezydentów dna zbiorników wodnych.
Na świecie odkryto dotąd 8 tysięcy gatunków małży, z których spora część żyje w przybrzeżnych wodach mórz i w zbiornikach słodkowodnych. U nas doliczono się dotąd 34 gatunków. Najpowszechniej znane są skójki i szczeżuje pochodzące z tej samej rodziny skójkowatych, ale można trafić na bardziej jeszcze fantazyjne nazwy, jak groszkówka, kulkówka czy gałeczka. Skójka malarska należy do gatunków jeszcze w miarę pospolitych, a zarazem – pożytecznych z ludzkiego punktu widzenia.
Nie ma głowy, lecz ma nogę
Zapuszkowany w swej dwuczęściowej skorupie małż już z natury rzeczy wydaje się żywą zagadką. Póki go ktoś nie otworzy w celach spożywczych, stanowi zamknięty świat. Żywa zawartość muszli nigdy ukrycia nie opuszcza, co najwyżej wystawia na zewnątrz po częściowym rozwarciu obu pokryw swój największy, służący do kontaktów ze środowiskiem zewnętrznym narząd – nogę. Noga ta zaopatrzona u niektórych gatunków, w większości morskich w gruczoły wydzielające substancję zwaną bisiorem, pozwala małżowi utrzymać stabilizację – przytwierdzić się do podłoża. Ale niektóre gatunki przyrastają do podwodnych nierówności czy zatopionych przedmiotów po prostu muszlą. Małż ma nogę, ale nie ma głowy – na cóż mu ona, skoro nie jest w posiadaniu mózgu, a tylko kilka skromnych zwojów nerwowych. Wystarczających jednak, by zawiadować mięśniami zwieraczami muszli czy wysuwaniem nogi i paroma jeszcze życiowymi czynnościami. Skrzela pozwalają oddychać tlenem, a zmysłowy kontakt z otoczeniem ma charakter chemiczny. Stąd wielka wrażliwość małży na wszelkie chemiczne zanieczyszczenia wód. Choć z drugiej strony – zanieczyszczenia pochodzenia organicznego, zwłaszcza martwymi drobnymi organizmami, tworzącymi tzw. detrytus, stanowią podstawę ich egzystencji.
Podwodne odkurzacze
Wszakże główna czynność życiowa małży, a w każdym razie jedna z podstawowych dla przeżycia – to filtrowanie wody. Oczywiście – dla zdobycia pokarmu, złożonego z żywych i martwych drobnych istot wodnych, przeważnie jednokomórkowych. Małż ma dwa syfony: wlotowy i wylotowy. Ten pierwszy pozwala zasysać wodę z organiczną wkładką. Przy czym zaopatrzony jest w coś w rodzaju filtra, jakby kratki, nie dopuszczającej do wnętrza małża zbyt dużych obiektów, które mogłyby np. zakorkować ten przedsionek układu pokarmowego mieszkańca muszli. Syfon wylotowy pozwala wyrzucić do wody to, co już przetrawione i zbędne. Na co dzień te dwa syfony stanowią często podstawę kontaktu małża z otaczającym go wodnym światem.
Małże oczyszczają tym samym wody z wielu odpadów biologicznych. Skójka malarska należy w tej chwalebnej z naszego punktu widzenia działalności do liderek. Ta mierząca około 7 cm długości, mierzonej wzdłuż dłuższej osi muszli żywa oczyszczalnia przefiltrowuje 3,5 litra na godzinę. Dla porównania – dużo pokaźniejsza, 20-centymetrowa, dziś rzadka szczeżuje wielka – tylko 1,5 litra. Mogłoby się wydawać, że owych 3,5 litra to niewiele, taki garnek zupy na niedziele, ale jeżeli przemnożyć to przez miliony osobników... Tyle, że te małe żywe oczyszczalnie istnieją tam, gdzie wody są w miarę czyste i natlenione. W innych nie mogą się utrzymać i spełniać swej cennej roli czyścicieli. Małże, filtrując wodę, wychwytują też sporo metali ciężkich, które kumulują się w ich organizmach. Dla czystości wód to dobrze, gorzej dla tych, którzy zawartością muszli chcieliby się pożywić...