Konflikt między szefem MSZ a Pałacem Prezydenckim zaczyna wykraczać poza polskie podwórko.
W czwartek Sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych będzie przesłuchiwać trzech kandydatów na ambasadorów. Placówkę w Bratysławie ma objąć Andrzej Krawczyk, były minister w Kancelarii Prezydenta, w Wiedniu – Jerzy Margański, dyrektor Departamentu Europy w MSZ, a w Tiranie – Irena Tatarzyńska, pracownik tego departamentu.
Przesłuchanie przez komisję to ostatni etap procedury przed powołaniem i wysłaniem na placówkę. Odbywa się ono wtedy, gdy jest już oficjalna zgoda (agrement) danego kraju na przyjęcie ambasadora. Jednak zanim szef MSZ o nią wystąpi, powinien uzgodnić kandydatury z prezydentem. Bo to prezydent mianuje ambasadorów. Nieoficjalnie wiadomo, że w przypadku tych trzech dyplomatów takiego kroku zabrakło.
Według naszych informacji wnioski w sprawie kandydatów szef MSZ wysłał do prezydenta, ale nie otrzymał informacji o ich zaakceptowaniu. – Podjęcie decyzji bez opinii prezydenta oznaczałoby wręcz despekt dla państw, do których te osoby będą wysyłane – ocenia Karol Karski (PiS), były wiceminister spraw zagranicznych. – Ambasadorzy to przedstawiciele prezydenta i do tej pory się nie zdarzyło, aby rząd sam ich proponował. Oznaczałoby to, że wprowadzono w błąd kraje, które przyjmą tych ambasadorów.
Konflikt między Pałacem a MSZ trwa już kilka miesięcy. W Kancelarii Prezydenta od lutego leżą wnioski o powołanie dwóch nowych ambasadorów. Prezydent zwleka z ich podpisaniem. Z kolei Radosław Sikorski zwleka z wysłaniem na placówkę dwóch innych ambasadorów powołanych już przez prezydenta.