Rozmowa z jednym z polityków PiS przed exposé Ewy Kopacz. – Zrobiliśmy badania i okazało się, że mieliśmy rację. Linia przyjęta po wyjeździe Donalda Tuska do Brukseli była słuszna. Polacy też uważają, że uciekł przed problemami i zrobił to dla pieniędzy – przekonuje nasz rozmówca.
– To dlaczego notowania PO rosną, a wasze spadają? – pytamy.
– Tego właśnie nie wiemy – odpowiada z rozbrajającą szczerością polityk.
Prawda jest taka, że opozycja całkowicie przespała nowe otwarcie. Najpierw przez prawie miesiąc bezradnie przyglądała się walce o przywództwo w PO, a gdy się okazało, że nominowana przez Tuska Kopacz faktycznie je objęła, pozwoliła jej pokazać nowe oblicze partii rządzącej. A to, co robi w ostatnich dniach nowa premier, to realizacja marzeń tych, którzy na jakimś etapie zrazili się do Platformy.
Na początku roku rządzący zrobili pogłębione badania wizerunkowe. Uczestnicy panelu mieli powiedzieć, z czym kojarzy im się partia Donalda Tuska. Okazało się, że najlepiej jej charakter oddawało porównanie do szklanego biurowca, który jest elegancki i może się podobać, ale jest dostępny tylko dla panów w drogich garniturach i zegarkach za pięć średnich krajowych. Takich, jakie noszą niektórzy politycy z obozu władzy. PiS miał być zaś jak szlachecki dworek. Trochę nie z tych czasów, ale zdecydowanie bardziej swojski i bliższy przeciętnym ludziom.