Szczepionkę zapobiegającą Covid-19 przyjęło ok. 30 proc. uczniów. W większości są to uczniowie pełnoletni. W grupie 12–17 lat zaszczepiony został co czwarty uczeń, głównie z dużych miast.
Dzieci na szczepienia przyprowadzają ci rodzice, którzy sami przyjęli szczepionkę. Ale lekarze często spotykają się z tym, że starsze dzieci nie chcą się szczepić, licząc na to, że w razie czwartej fali to one w pierwszej kolejności trafią na zdalne nauczanie. Bo po półtora roku takiej nauki wielu uznało, że to jednak fajna sprawa. I do powrotu do szkoły nie zachęca ich nawet perspektywa wycieczek śladami kardynała Wyszyńskiego. O czym, jak zapewnia ministerstwo, „opierając się na sygnałach, które docierają do resortu", uczniowie marzą.
Bolączki systemu
Okres nauki zdalnej pokazał, że podstawa programowa jest przeładowana i niemal nie do opanowania przez zwykłego ucznia. Niewielkie doświadczenie w projektowym prowadzeniu zajęć spowodowało, że nauczyciele online pracowali tak samo jak do tej pory. Ale wykład zdalny jest dość nudny, więc wielu uczniów, mając pod ręką komputer i internet, odpływało do ciekawszych zajęć. Brak stacjonarnej szkoły to więcej wolnego czasu (odeszły dojazdy). Można przeznaczyć go na to, co ucznia interesuje. Albo połączyć przyjemne z pożytecznym jak np. grę w anglojęzyczne gry w sieci połączoną z nauką obcego słownictwa.
No i jest jeszcze sprawa ocen, sprawdzianów, testów i klasówek. W domu „pamięciówki" zalicza się łatwiej, bo czasami wesprą w tym spod biurka rodzice czy wręcz opłaceni eksperci. I o czerwony pasek jest znacznie łatwiej.
Co daje Czarnek
Wydawałoby się więc oczywiste, że wakacje poświęcone będą dyskusji o tym, jak zmienić szkołę. Tak nie jest. Owszem, nie sposób zarzucić ministrowi Przemysławowi Czarnkowi braku aktywności, np. medialnej. Problem w tym, że wypowiada się on chętnie na każdy temat z wyjątkiem tych, które rzeczywiście zreformowałyby szkolnictwo.