Jest jednak jedna różnica. Profesor Zdzisław Krasnodębski mówił nam, że na całym świecie są nurty kwestionujące w ogóle sens patriotyzmu, ofiary, potrzeby istnienia silnego państwa.
Taki anarchizm łamany na infantylizm. Ale tylko w Polsce jest to podniesione do rangi wyznania, także elit narodowych i państwowych.
Trzeba tu wziąć pod uwagę fakt, że są to elity, które uformowały się w czasach komunizmu. Przez upadek (czy raczej mutację) komunizmu ich istnienie zostało na chwilę zagrożone. Ale potem jakoś się zrekonstruowały i uznały, że właściwie nic się nie zmieniło – nadal są elitami, których wpływ na życie polskie jest nie do zakwestionowania. Otóż to są elity wychowane przez komunistów w przekonaniu, że polskość jest czymś podrzędnym i niepotrzebnym, a Polacy są narodem ciemnym i głupim, w dodatku groźnym w swej głupocie (groźnym dla cywilizacji europejskiej). I że wobec tego ten groźny naród musi być przez kogoś kontrolowany. Ktoś musi nim zręcznie zarządzać. Choć oczywiście najlepiej byłoby go zlikwidować. Tak myśli ta elita.
Złowieszczy jest już sam fakt, że ona nadal – po dwudziestu kilku latach od czasu (pozornej) likwidacji komunizmu w Polsce – wciąż istnieje. Jeszcze groźniejszy jest fakt, że nadal przyznaje sobie prawo do decydowania o tym, jak ma wyglądać życie polskie. To by wskazywało, że komunizm w Polsce, choć się skończył, to jednak nie całkiem. Ja latem 1989 r., zaraz po tak zwanym okrągłym stole, mówiłem (to nie zostało dosłyszane), że będziemy mieli w Polsce nowe, dziwaczne mutacje komunizmu. No i mamy taką mutację – liberalną. Liberalne źródło tej mutacji jest umiejscowione dokładnie w tym samym miejscu, w którym umiejscowione było pierwotne źródło europejskiego komunizmu. Mówiąc inaczej – to, co mamy teraz w Polsce, wywodzi się z pierwotnych komunistycznych projektów organizacji życia polskiego.
Z Komunistycznej Partii Polski?
Źródła tych pomysłów ideowych należy szukać jeszcze wcześniej – w dziełach Róży Luksemburg. To był prawdziwy komunistyczny potwór. Właśnie ona na przełomie XIX i XX w. to wszystko wymyśliła, ona wymyśliła Wspólnotę Węgla i Stali, Wspólnotę Europejską i włączenie Polski (oraz innych małych państw) do tej Wspólnoty. Oczywiście, Wspólnota Europejska ma jeszcze inne źródła duchowe – imperium Karola Wielkiego z przełomu VIII i IX w. oraz późniejsze Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego. Ale o obecnym kształcie Europy zadecydowała myśl Róży Luksemburg. Bezsmiertnaja Roza (jak ją nazywano w Rosji) sądziła, że małe państwa i małe narody nie mają prawa do istnienia (nie mogą przeżyć), ponieważ mają zbyt małe rynki zbytu, co ogranicza ich produkcję przemysłową.
Muszą więc ulec likwidacji.
Jak to komuniści, uważała, że to jest jakaś dziejowa konieczność, której nie wolno się przeciwstawiać. Stąd jej wściekłość, jej nienawiść nie tylko do Polaków, ale także do Żydów, Litwinów, Gruzinów, Węgrów, małych narodów, które nie zamierzały uwierzyć w taką konieczność i nie chciały zostać przyłączone do narodu niemieckiego.
Chciała likwidacji narodów? Jak to sobie wyobrażała?
Uważała, że małe narody zachowają prawo do istnienia folklorystycznego – będą mogły tańczyć swoje tańce i jeść swoje narodowe potrawy. Mniej więcej tak samo, jak się zdaje, myślą teraz niektórzy urzędnicy w Brukseli. Polacy według Róży Luksemburg mieli więc porzucić marzenie o niepodległości i stać się obywatelami wielkiego państwa europejskiego o charakterze kapitalistycznym. Projekt Nieśmiertelnej Róży zakładał, że to państwo, po wybuchu rewolucji proletariackiej, stanie się państwem komunistycznym. Było to bardzo nie na rękę Leninowi, który (zręczniejszy manipulator) chciał potencję ruchów narodowo--wyzwoleńczych wykorzystać dla celów partii bolszewickiej. Stąd właśnie późniejsze represje, które spadły na wyznawców Róży Luksemburg.
Działacze Komunistycznej Partii Polski w latach 30. zeszłego wieku odżegnywali się, chcąc ocalić życie, od tak zwanych „błędów luksemburgizmu”. Ale chytry Stalin kompletnie im nie wierzył i mordował funków (jak nazywano funkcjonariuszy partyjnych) z KPP. Ostatecznie okazało się jednak, że ani rozwiązanie KPP, ani mordowanie, ani łagry niczego nie załatwiły. Mordowanie w ogóle niczego nie załatwia. Idee Róży Luksemburg przetrwały i właśnie teraz widzimy ich skutki. Obecny kształt Unii Europejskiej to jest skutek najważniejszy. Obecna sytuacja Polski to też ważna konsekwencja tych XIX--wiecznych idei. Miłość „Gazety Wyborczej” do Unii Europejskiej to jest także jeden z tych skutków.
„Wyborcza” i luksemburgizm to ten sam nurt? Ta sama nić myślenia? Tak pan uważa?
Tak. To jest przekazywane z pokolenia na pokolenie komunistyczne przekonanie, że z wielu państw można utworzyć jedno wielkie państwo, a z wielu narodów zrobić jeden naród.
To wszystko wymyśliła ta jedna słaba kobieta. Jestem dla niej pełen podziwu, to znaczy podziwu dla jej potworności. Dopuszczam możliwość, że gdyby jej nie zamordowano w 1918 r., to ona w latach 20. zamordowałaby Lenina, Stalina oraz Dzierżyńskiego i ostatecznie zostałaby pierwszym sekretarzem KPZR, może nawet generalissimusem. Ja tego wszystkiego nie wiedziałem, a dowiedziałem się niedawno, kiedy zacząłem czytać dzieła Biezsmiertnej Rozy. To moja korzyść z procesu, który urządziła mi spółka Agora. Jestem jej za to wdzięczny. (...)
Lipiec 2011