Politycy PiS i PO nabici w facebookowego „kartofla”

Znani politycy koalicji rządzącej i opozycji znaleźli się w facebookowej grupie „Premier – Jarosław Kaczyński (kartofel nr 2)"

Publikacja: 06.11.2012 03:10

Politycy nie zawsze zdają sobie sprawe z tego, kogo popierają w Internecie

Politycy nie zawsze zdają sobie sprawe z tego, kogo popierają w Internecie

Foto: Facebook

Internet i portale społecznościowe to dla polityków nieocenione narzędzie pomagające w dotarciu do opinii publicznej. Ale mogą też okazać się niezwykle niebezpieczną pułapką. Przekonali się o tym posłowie PiS i PO, którzy dopiero od „Rz" się dowiedzieli, że funkcjonują w facebookowej grupie, która w dość wulgarny sposób szydzi z lidera PiS.  „Premier – Jarosław Kaczyński (kartofel nr 2)".

– Masz ci los! – rozkłada  ręce prof. Ryszard Terlecki, poseł PiS, który o sprawie dowiedział się dopiero od „Rz". – Nigdy bym się do takiej grupy nie przyłączył – dodaje. Tłumaczy, że swój internetowy profil prowadzi najczęściej sam, ale korzysta też z pomocy asystenta. – Zaraz zadzwonię do niego, żeby mnie z niej wykasował.

Podobnie reaguje poseł Jerzy Polaczek (PiS), też członek grupy. Jego asystent Rafał Jaros, który odpowiada za profil posła Polaczka, zaznacza, że dziennie usuwa nazwisko swojego pryncypała z  kilku „dziwnych grup".

To niejedyni politycy, którzy znaleźli się w liczącej 228 osób grupie określającej Jarosława Kaczyńskiego jako „kartofla nr 2". Wśród członków grupy rzucają się nazwiska posłów PiS: Tomasza Latosa, Adama Rogackiego, Jerzego Materny, posłanki PO Ligii Krajewskiej, wiceministra zdrowia Aleksandra Soplińskiego (PSL) i Zbigniewa Włodkowskiego, posła ludowców.

– Większość swoich wpisów na Twitterze i Facebooku zamieszczam sama. Ale to moje stanowiska na różne sprawy. Nie dodaję się do żadnych grup – zapewnia w rozmowie z „Rz" poseł Ligia Krajewska (PO). – Na pewno do tej się nie dodawałam, muszę odszukać i sprawdzić – mówi.

Zdziwienie parlamentarzystów zaskakiwać nie powinno. Padli ofiarą akcji, która w Internecie, zwłaszcza na Facebooku, jest zjawiskiem dość powszechnym. Jak wygląda proceder? Osoba, która chce skompromitować znaną osobę, najpierw dodaje się do jej znajomych. Umieszcza zdjęcia mające potwierdzać wiarygodność. Później wysyła zaproszenie do uczestnictwa w grupie, której nazwa może gwarantować możliwość  dyskusji z wyborcami o podobnych poglądach. Biorąc pod uwagę, że zarówno parlamentarzyści, jak i ich asystenci nie kontrolują regularnie Internetu, zmiana w tajemnicy  nazwy grupy (akcji, wydarzenia) na kompromitującą jest już prosta.

– Miałem taki przypadek, dołączyłem do liczącej kilkaset osób grupy poświęconej ochronie życia,  by po paru miesiącach zobaczyć, że  to grupa poparcia dla małżeństw  homoseksualnych – opowiada jeden z posłów prawicy.

Z kolei poseł PiS Jacek Osuch swego czasu został na Facebooku fanem grupy „Platformo wypier....j". Polityk tłumaczył, że nie miał z tym nic wspólnego, a dostęp do jego konta w popularnym serwisie społecznościowym miało  wiele osób.

Eksperci wskazują, że politycy w Internecie popełniają szkolne błędy. – Większość z nich traktuje Facebook jak zabawkę, a nie profesjonalne narzędzie komunikacji. To błąd, który się później mści – mówi „Rz" dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW. – Tworząc swoje profile w sieci i później je prowadząc, politycy powinni korzystać z rad profesjonalistów. Jednak najczęściej tego nie robią – dodaje.

Z kolei dr Sergiusz Trzeciak, autor książki „Marketing polityczny w Internecie", zwraca uwagę, że po początkowym zachłyśnięciu się aktywnością w sieci politycy zaczynają do niej podchodzić zdecydowanie ostrożniej. – Lepiej być nieco mniej aktywnym w Internecie, ale uniknąć wizerunkowych wpadek – mówi dr Trzeciak. – W przeszłości często się zdarzało, że politycy przyjmowali do znajomych zupełnie obce osoby, a później okazywało się, że np. wypisują one pod zamieszczanymi przez posła wpisami wulgaryzmy lub ich obrażają – podkreśla. Jego zdaniem zdecydowanie lepiej jest, jeśli polityk posiada na Facebooku swój fan page, który mogą polubić popierające go osoby, niż gdy zaprasza do znajomych na swoim prywatnym profilu.

– Jedno jest pewne: w dzisiejszych czasach politycy muszą udzielać się w Internecie. Muszą to jednak robić z głową – podsumowuje Trzeciak.

Internet i portale społecznościowe to dla polityków nieocenione narzędzie pomagające w dotarciu do opinii publicznej. Ale mogą też okazać się niezwykle niebezpieczną pułapką. Przekonali się o tym posłowie PiS i PO, którzy dopiero od „Rz" się dowiedzieli, że funkcjonują w facebookowej grupie, która w dość wulgarny sposób szydzi z lidera PiS.  „Premier – Jarosław Kaczyński (kartofel nr 2)".

– Masz ci los! – rozkłada  ręce prof. Ryszard Terlecki, poseł PiS, który o sprawie dowiedział się dopiero od „Rz". – Nigdy bym się do takiej grupy nie przyłączył – dodaje. Tłumaczy, że swój internetowy profil prowadzi najczęściej sam, ale korzysta też z pomocy asystenta. – Zaraz zadzwonię do niego, żeby mnie z niej wykasował.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne