Pod koniec marca członkowie Platformy Oburzonych zaniosą osobiście do prezydenta Bronisława Komorowskiego apel o zmianę w konstytucji przepisów dotyczących referendum. Tak by musiało ono zostać ogłoszone, jeśli pod wnioskiem o nie zbierze się określoną liczbę podpisów obywateli. Bo w ostatnich latach Sejm niejeden raz zablokował obywatelskie inicjatywy w sprawie referendum.
„Solidarność" i jej sojusznicy, którzy zebrali się w sobotę w historycznej sali BHP w Gdańsku – i nazwali Platformą Oburzonych – mają nadzieję, że dzięki takiej zmianie będą mieli większy wpływ na to, co się dzieje w Polsce.
Dlaczego zerkają w stronę Komorowskiego? – Konstytucję można zmienić jedynie z inicjatywy grupy posłów albo prezydenta. Na posłów nie możemy liczyć – mówi Marek Lewandowski, rzecznik „S". Jego zdaniem zmiana przepisów zbliżyłaby Polskę do dojrzałych demokracji: – U nas nie było ani jednego referendum obywatelskiego, w przeciwieństwie np. do Szwajcarii.
„Oburzeni", czyli prawie 100 organizacji takich jak związki zawodowe, fundacje i stowarzyszenia osób pokrzywdzonych np. przez ZUS, prokuraturę, nadzór budowlany czy polityków, zjechali do Gdańska na zaproszenie „S".
Dziś związek zamierza rozesłać do wszystkich organizacji biorących udział w sobotnim spotkaniu pisma z apelem do prezydenta w sprawie referendum z prośbą o ich podpisanie. Kiedy większość zostanie odesłana, „S" przekaże apel do Pałacu Prezydenckiego.