Andrzej Stankiewicz: Prezydent spadł z Platformy

Tylko wygrana w pierwszej turze mogłaby ukryć konflikty między Pałacem, PO i sztabem. Ale przez te konflikty szybkie zwycięstwo stało się mało prawdopodobne

Aktualizacja: 06.05.2015 15:16 Publikacja: 05.05.2015 21:02

Andrzej Stankiewicz: Prezydent spadł z Platformy

Foto: PAP serwis codzienny / Adam Warżawa

Ten moment był symboliczny – gdy Bronisław Komorowski występował na początku lutego podczas posiedzenia Rady Krajowej PO, wszystkie partyjne symbole ustąpiły miejsca biało-czerwonym kolorom.

To był jasny sygnał dla partii, która właśnie wówczas poparła jego start w wyborach prezydenckich, że Komorowski nie chce występować jako polityk PO, że zamierza zdobyć poparcie wielu innych środowisk, by prezentować się jako kandydat ponadpartyjny. Dziś, na finiszu kampanii, widać, że takiej ponadpartyjnej kampanii zbudować się nie udało.

Cień na kampanii

Nasi rozmówcy we władzach PO uważają dziś, że decyzja Komorowskiego o zdystansowaniu się od Platformy była błędem – i w niej właśnie upatrują początku serii wpadek, które doprowadziły do zmarnowania sporej dozy poparcia dla prezydenta i utraty realnych szans na wiktorię w pierwszej turze. Opowiada jeden ze sztabowców: – Partia nie działała w tej kampanii jak sprawny mechanizm. Struktury uznały, że skoro Komorowski nie występuje jako kandydat PO, to znaczy, że ktoś inny robi mu kampanię. To był ogromny błąd, który położył się cieniem na kampanii.

Pierwszym, zlekceważonym, sygnałem było zbieranie podpisów pod kandydaturą Komorowskiego. Prawo wymaga, aby kandydat zebrał co najmniej 100 tys. podpisów poparcia, aby mógł stanąć do wyborów. Dla polityków z dużych ugrupowań to nie jest problem, bo pomagają im partyjne struktury, liczące po kilkadziesiąt tysięcy ludzi.

Liczba podpisów ma jednak charakter psychologiczny – w każdych wyborach trwa zatem wyścig na miliony autografów. Komorowski tę wstępną, ale widowiskową rozgrywkę przegrał. Najpierw jego sztab złożył w Państwowej Komisji Wyborczej 250 tys. podpisów, deklarując, że nie będzie się ścigał z konkurentami na liczbę podpisów, tylko na programy. Tyle że po kilkunastu dniach dołożył kolejne 400 tys. podpisów – bo okazało się, że Andrzej Duda z PiS zebrał ich 1,6 mln.

Taka dziwaczna operacja wynika z tego, że początkowo Platforma nie spieszyła się ze zbiórką podpisów. – Podpisy na Komorowskiego są najbardziej niepartyjne wśród kandydatów dużych ugrupowań. Podpisali się w większości ludzie, którzy popierają jego osobiście, a nie twardzi zwolennicy PO – twierdzi jeden ze współpracowników prezydenta.

Dopiero na kilkanaście dni przed głosowaniem władze PO zmusiły swych posłów, działaczy i wolontariuszy do większego zaangażowania – ruszyli na obchód po domach z misją agitacji za Komorowskim.

Konflikty

Był jeszcze jeden problem. Choć premier Ewa Kopacz zawarła z Komorowskim osobiste porozumienie o finansowaniu przez PO jego wyborów – deklarując 10 mln zł plus kilka milionów rezerwy – to przepychanki o pieniądze stały się nieodłącznym elementem kampanii. – To nie tak, że nie było pieniędzy. Był problem z podjęciem decyzji o ich uruchamianiu. Nikt nie chciał brać za to odpowiedzialności. Skutki? Część decyzji sztabu była podejmowana po omacku, bez odpowiednich badań.

Drugą bolączką kampanii Komorowskiego były często ostre konflikty w trójkącie sztab wyborczy–Platforma Obywatelska–Pałac Prezydencki.

Dziś każdy z tych trzech ośrodków obwinia dwa pozostałe o zmarnowanie szans na zwycięstwo w pierwszej turze.

Prezydent myślał, że wojna polsko-polska go nie dotyczy. Dostał bolesną lekcję

Podczas kampanii notowania Komorowskiego drastycznie spadły w porównaniu z sondażami sprzed jej rozpoczęcia. – Sondaże zaufania do prezydenta przeprowadzane w czasie kadencji to nie to samo co sondaże poparcia w czasie kampanii. Możemy uważać jakąś kobietę za piękną, ale jeśli zobaczymy ją w większym gronie pań, to inna może nam się spodobać bardziej – przekonuje jeden ze sztabowców, nawiązując do tego, że Komorowski ma w wyborach dziesięcioro konkurentów.

Wysokiej rangi przedstawiciel PO: – Mimo wszystko była realna szansa na zwycięstwo w pierwszej turze. Straciliśmy ją przez błędy w strategii kampanii, chaos w działaniach i konflikty między sztabem, partią a Pałacem.

Przykłady? Powszechne w PO są zarzuty, że nieczytelny był podział na Polskę racjonalną oraz Polskę radykalną, który miał przedstawiać Komorowskiego jako kandydata obliczalnego, a jego konkurentów – jako niebezpiecznych ekstremistów. – Wyborcy tego nie kupili. W dodatku sam sztab był niekonsekwentny w narzucaniu tej linii podziału – zżyma się jeden z przedstawicieli PO, który pracował w kilku kampaniach wyborczych tej partii.

Trudno też w Platformie znaleźć zadowolonych z klipów wyborczych, z których pierwszy – składający się wyłącznie ze zdjęć, przygotowany naprędce i bez pomysłu – zbiera największe cięgi.

Liderzy PO patrzą też ze zdumieniem na trasę bronkobusa, którym Komorowski objeżdża Polskę. – Nie wiadomo, po co prezydent jeździ tam, gdzie jeździ, i co chce tam powiedzieć. Gdy premier Tusk jeździł tuskobusem w kampanii parlamentarnej 2011 r., miejsca wyjazdów były starannie wybierane, żeby mógł tam składać ważne deklaracje polityczne – przekonuje jeden z twórców tamtej kampanii. – Za to Komorowski jest wykorzystywany do załatwiania cudzych interesów. Szef sztabu Robert Tyszkiewicz już kilka razy zawiózł go do swego regionu, na Podlasie.

Ale PO, krytykując kampanię, nie chce się uderzyć we własne piersi – a faktem jest, że prezydent płaci cenę ośmiu lat rządów PO znacznie bardziej niż swej pięcioletniej kadencji. Właśnie żeby uniknąć płacenia cudzych rachunków, Komorowski próbował schować przed wyborcami szyld Platformy – tyle że się to nie udało.

Jeszcze żaden prezydent w historii III RP nie starał się o reelekcję w czasie rządów własnego obozu politycznego. I dziś Komorowski przekonuje się, że to niełatwe.

Ze względu na styl jego prezydentury – unikanie publicznych konfliktów – kampanię negatywną, w tym ataki na głównego konkurenta Andrzeja Dudę, miała wziąć na siebie Platforma. W sztabie Komorowskiego i jego pałacu lista pretensji do polityków PO się wydłuża. – Nie wykorzystali kłopotów SKOK, żeby pokazać ich związki z PiS i Dudą. Mieli podkreślać, że Duda chciał za in vitro karać więzieniem. Mieli też przypominać jego radykalne wypowiedzi o Smoleńsku. Powinni wykorzystać wyrok więzienia dla wiceszefa PiS Mariusza Kamińskiego za działania w czasie, gdy kierował CBA, żeby przypominać, że Duda był wówczas wiceministrem sprawiedliwości – wścieka się jeden ze sztabowców. I pyta: – Gdzie była w tej kampanii Platforma?!

Otóż, PO w tej kampanii nie było, bo nieszczególnie czuła, że Komorowski jej potrzebuje. Trik ze schowanym partyjnym sztandarem okazał się nieporozumieniem – wyborców nie uwiódł, a jednocześnie zdemobilizował Platformę.

Kłopotliwy kandydat

Winy należy też szukać w samym Komorowskim. Prezydent rozpoczął kampanię kompletnie nieprzygotowany, ufny w sondaże dające mu zwycięstwo w pierwszej turze. Nie docenił sprawności sztabu PiS, który – choć pozbawiony polityków doświadczonych w kampaniach, takich jak Adam Bielan, Michał Kamiński, Jacek Kurski czy Adam Hofman – prowadził kampanię lepiej, niż przewidywali sztabowcy prezydenta. Komorowski nie docenił też samego Dudy, który okazał się wdzięcznym uczniem trenerów politycznego marketingu pracujących dla PiS.

Po dobrym starcie kampanii Dudy na początku lutego i sondażowym wzroście Komorowski sprawiał wrażenie obrażonego, że musi się starać o reelekcję. Był zdumiony, że na spotkaniach wyborczych pojawiają się zorganizowane grupy przeciwników, które jego – prezydenta wszystkich Polaków – obrażają i wyśmiewają. – Poukładał to sobie dopiero kiedy podsunęliśmy mu pomysł, żeby przedstawiał krzykaczy jako ilustrację, co Polsce grozi w razie zwycięstwa radykałów – opowiada jeden ze sztabowców.

Jeszcze gorzej prezydent znosił ataki na swą rodzinę, zwłaszcza syna, któremu związane z PiS media stawiały zarzuty o związki ze środowiskiem SKOK Wołomin i WSI.

Przez większość kadencji Komorowski myślał, że wojna polsko-polska dotyczy go w ograniczonym zakresie. W kampanii dostał bolesną lekcję, zwłaszcza po wyjeździe Donalda Tuska znalazł się w samym jej epicentrum.

Są jednak tacy, którzy uważają, że surowa kampanijna lekcja wyjdzie prezydentowi na dobre. – Komorowski zrozumiał choćby to, że przez całe swe rządy Platforma nie zrobiła absolutnie nic dla ludzi młodych, dlatego oni dziś popierają antysystemowców Kukiza i Korwin-Mikkego. Jest szansa, że druga kadencja prezydenta będzie dzięki temu lepsza – mówi bliski współpracownik Komorowskiego.

Bo nikt ani w Pałacu Prezydenckim, ani w sztabie, ani we władzach PO nie zakłada dziś poważnie, że Komorowski mógłby przegrać. Tyle że zaangażowani w kampanię przewidują, że różnica między Komorowskim a Dudą może być mniejsza niż 10 punktów.

Większe kontrowersje dotyczą tego, jak druga tura wpłynie na wynik PO w jesiennych wyborach parlamentarnych. Partia w swej większości nie traci dobrego humoru, uśpiona dobrymi sondażami. Premier Ewa Kopacz jest osamotniona w swych obawach, że druga tura i dobry wynik Dudy mogą dodać PiS wiatru w żagle.

Kraj
Nowy sondaż partyjny: KO na pozycji lidera, goni ją PiS. Kto poza Sejmem?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Kraj
Magdalena Biejat i jej strategia. Co kryje się za hasłem „Łączy nas więcej”?
Kraj
Czy Trump powinien deportować także migrantów z Polski? Wyniki sondażu
Kraj
Polacy zbadają grobowiec tajemniczego faraona
Kraj
Rzeź wołyńska i kwestia przyjęcia Ukrainy do UE i NATO. Co sądzą o tym Polacy?