Rząd Ewy Kopacz zgodził się na przyjęcie w ciągu dwóch lat (2016 – 17) około 7 tys. z Bliskiego Wschodu (MSW szacuje ich liczbę na około 6500 – 6800 osób).
Tymczasem, jak sprawdziła „Rzeczpospolita", w Polsce o status uchodźcy stara się obecnie 7 822 osoby (dane na 17 września 2015 r.). Najwięcej obywateli Rosji (4 656 osób, to głównie Czeczeńcy, 59 proc. ogółu) i Ukrainy (1 817 osób, 23 proc. ogółu). To ci ludzie najczęściej pojawiają się na polskiej granicy i chcą ochrony państwa polskiego, a nie mieszkańcy Syrii, Erytrei czy Iraku, którzy za wszelką cenę chcą się dostać do Niemiec, Austrii, czy Szwecji.
Na razie nie można mówić, że mamy do czynienia z falą uchodźców. Faktem jest jednak, że liczba wniosków jest większa niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Z danych Urzędu do spraw Cudzoziemców wynika, że widoczny jest wzrost ogólnej liczby osób aplikujących o status uchodźcy o 36 proc. (o 2062 wnioski więcej). Tyle, że największy wzrost dotyczy obywateli Rosji o 56 proc., Ukrainy o 13 proc., niemal ośmiokrotnie wzrost liczby aplikujących obywateli Tadżykistanu, a także niemal czterokrotny wzrost aplikujących z Syrii.
– Przekroczenie zielonej granicy zdarza się sporadycznie. W ostatnich miesiącach było zaledwie kilka takich przypadków – mówił mi w połowie roku ppłk Artur Barej, komendant terespolskiej placówki Straży Granicznej. Dodał, że pogranicznicy częściej spotykają się z próbami przekroczenia granicy przez osoby, które nie mają ważnych wiz wjazdowych do Polski.
Po wypełnieniu wniosku o nadanie statusu uchodźcy takie osoby mają 48 godzin na zgłoszenie się do ośrodka dla cudzoziemców. Ale większość tam nie dociera. Jadą dalej na Zachód.