Choć koronawirus pojawił się już we Włoszech, turystki nie mogły w lutym 2020 r. bez ponoszenia kosztów odstąpić od umowy z biurem podróży. Same nieuniknione i nadzwyczajne okoliczności w miejscu docelowym nie wystarczały, muszą mieć bowiem znaczący wpływ na realizację imprezy turystycznej. Do tego wniosku doszły sądy Rejonowy i Okręgowy w Bydgoszczy.
Sprawa dotyczyła dwóch turystek, które zrezygnowały z wyjazdu na narty. Stwierdzone pod koniec lutego 2020 r. ogniska zakażenia w niektórych regionach Włoch, jakkolwiek trudne do uniknięcia i nieprzewidziane, nie miały wpływu na realizację imprezy turystycznej w miejscu docelowym. W wybranym przez nie regionie nie było wtedy zachorowań na covid. Wszystkie tamtejsze kurorty narciarskie i hotele funkcjonowały bez zakłóceń, tak samo jak transport do tych miejscowości.
Ośrodki narciarskie znajdowały się w znacznej odległości od miejsc występowania koronawirusa. W tamtym czasie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jedynie doradzało „śledzenie bieżących doniesień” i ewentualne powstrzymywanie się od wyjazdów w regiony objęte zakażeniem, nie zakazując jednak wyjazdów turystycznych do Włoch. Z komunikatu publikowanego przez głównego inspektora sanitarnego też wynikało, że najwyżej „nie zaleca się” podróży do Włoch, podobnie jak do innych krajów. Zagrożenie koronawirusem w Italii było wtedy takie samo jak w Polsce.
Czytaj więcej
Czy można odstąpić od umowy wyjazdu na wczasy z powodu epidemii, choć organizator nie odwołał imprezy, a klient zapłacił już pełną odpłatność za pobyt na turnusie?
Sąd przyznał, że jeśli kobiety czuły się zagrożone, powinny zrezygnować z imprezy. Istotą sprawy było jednak to, czy rezygnacja z wyjazdu ma wiązać się z ponoszeniem kosztów, czy mogą domagać się ich zwrotu.