Beniamin Netanjahu nie zamierza szybko przerwać konfliktu zbrojnego z Hamasem, nawet wbrew stanowisku supersojusznika – Stanów Zjednoczonych. – Bo nadal chce być premierem – sugerują media izraelskie. Powołują się na wypowiedzi polityków Likudu, mocno prawicowej partii Netanjahu, oskarżających go, że kierując się własnymi interesami, prowadzi ugrupowanie i kraj w złym kierunku. Cytowane wypowiedzi są anonimowe. Oficjalnie władze Likudu powiedziały gazecie „Maariw": – To absurdalne kłamstwo. Premier zarządza operacją wojskową odpowiedzialnie i mądrze. Wszystkie decyzje podejmuje po konsultacjach z dowódcami wojskowymi. Nawet rywale polityczni mówią o jego sukcesach w prowadzeniu operacji.
Wypowiedzi z kręgu Likudu oprócz „Maariw" cytował też angielskojęzyczny „Jerusalem Post". Na czym ma polegać rozgrywka Netanjahu? Chce zdaniem anonimowych informatorów odsuwać w czasie zawieszenie broni po to, by uniemożliwić sformowanie rządu przez jego rywala Jaira Lapida, szefa Jesz Atid (Jest Przyszłość, ugrupowania centrowego jak na Izrael).
W marcowych wyborach do Knesetu, czwartych od dwóch lat, Jesz Atid zajęło drugie miejsce za Likudem, zdobywając 17 ze 120 mandatów. Ma znacznie większe możliwości koalicyjne niż Likud. Zmęczenie długoletnimi rządami Netanjahu doprowadziło do tego, że blok anty-Likudowy nie pozwolił mu na zebranie większości w parlamencie. Tak w każdym razie było przed wybuchem konfliktu z Hamasem, nie wiadomo, jak będzie później. I na to ma liczyć Netanjahu.
Prezydent powierzył Lapidowi budowanie nowej koalicji 5 maja, ma na to cztery tygodnie. Jeden z anonimowych informatorów powiedział, że Netanjahu, przeciągając operację w Gazie, chce storpedować ten plan (nie wiadomo, czy oznacza to, że naloty miałyby trwać aż do początku czerwca). Jego zdaniem premierowi nawet nie zależy na zmiażdżeniu Hamasu, nie interesuje go też to, że doprowadza do ruiny stosunki między Żydami i Arabami w Izraelu. „Gna ku piątym wyborom, trzymając kraj jako zakładnika" – brzmi najostrzejszy zarzut. Bo Netanjahu ma stawiać na to, że po następnych przyśpieszonych wyborach rozkład mandatów będzie dla niego korzystny. I będzie mógł pozostać na czele rządu, oddalając przy okazji ewentualną karę więzienia za toczące się w sądzie sprawy korupcyjne.
Niektórzy posłowie opozycji, oficjalnie, wypowiadali się w mediach, że taki właśnie może być cel Netanjahu. A lider parlamentarnej frakcji Jesz Atid Meir Cohen zapewnił, że rząd bez Netanjahu i tak powstanie, nawet jeżeli będą do tego potrzebne kolejne wybory. Bo, jak stwierdził, Izrael musi wrócić do zdrowia.