Rosyjski opozycjonista: Druga Jałta jest możliwa. I byłaby lepsza niż całkowity chaos

Władimir Putin uważa, że Ukraina nie ma prawa do istnienia. Ukraińską państwowość traktuje tak samo, jak Hitler traktował kwestię żydowską. To fanatyk – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Władisław Inoziemcew, mieszkający od lat w USA znany rosyjski ekonomista i opozycjonista.

Publikacja: 20.02.2025 04:35

Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow na lotnisku w Rijadzie

Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow na lotnisku w Rijadzie

Foto: AFP

Dlaczego rosyjsko-amerykańskie rozmowy odbywają się w Arabii Saudyjskiej?

Władysław Inoziemcew: Władimir Putin potrzebował kraju, który w żaden sposób nie jest związany z instytucjami Zachodu, a przede wszystkim z Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Zarówno Rosja, jak i Stany Zjednoczone mają dobre relacje z Saudyjczykami. Nie mam wątpliwości, że miejsce rozmów było osobistą decyzją Putina i Trumpa. Tam też mają się spotkać. To dlatego we wtorek spotkały się tam delegacje, rosyjska i amerykańska, by przygotować grunt.

Co pan myśli o wynikach tych rozmów?

Przełomu nie ma. Wystarczy spojrzeć, jak reagują na to rynki rosyjskie. Po rozmowie telefonicznej Trumpa z Putinem na rosyjskiej giełdzie skoczyły ceny akcji, wzmocnił się rubel. Bo gospodarka rosyjska bardzo pozytywnie reaguje na wiadomości o możliwym zakończeniu wojny. Gospodarka Rosji wytrzymała trzy lata konfliktu i bez wątpienia sytuacja się poprawi, jeżeli Kreml nie będzie musiał wydawać ogromnych pieniędzy na wojnę. Teraz, po spotkaniu w Rijadzie, efekt jest zupełnie odwrotny, giełda znów na minusie. Osobiście uważam zaś, że wojna szybko się nie skończy. Nie widzę perspektywy uregulowania tego konfliktu w najbliższym czasie.

Skąd taka pewność?

To, co usłyszeliśmy w Rijadzie, wygląda na jakiś plan odsunięcia Zełenskiego (już po spotkaniu w Arabii Saudyjskiej Trump mówił o potrzebie przeprowadzenia wyborów w Ukrainie oraz o tym, że Wołodymyr Zełenski ma jakoby 4 proc. poparcia). Ukraińskiemu prezydentowi sygnalizują: odejdź, a my załatwimy to za ciebie.

To, co usłyszeliśmy w Rijadzie, wygląda na jakiś plan odsunięcia Zełenskiego. Ukraińskiemu prezydentowi sygnalizują: odejdź, a my załatwimy to za ciebie

Jak miałby przeprowadzić wybory w trakcie wojny? Przecież musiałby znieść stan wojenny, zatrzymać mobilizację i umożliwić mężczyznom wyjazd z kraju. Rozpoczęłaby się walka wewnętrzna nad Dnieprem, a będzie bardzo zacięta, bo jest tam dużo oligarchów i wpływowych grup. To będzie bardzo ostry konflikt. I do tego wszystkiego Ukraina nie otrzymuje też żadnych gwarancji bezpieczeństwa. Załóżmy, że przyjdzie nowy prezydent. Znając postsowiecką rzeczywistość nie mam wątpliwości, że zacząłby rozliczać poprzednika, wszędzie szukać zdrajców. W takich warunkach Kijów musiałby prowadzić rozmowy pokojowe? To bardzo zły scenariusz dla Ukrainy. Nie sądzę, by Zełenski się na to zgodził. W końcu to nie Trump wydaje rozkaz o zawieszeniu broni.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Kolonizacja Ukrainy – czas start

Ale Trump może wstrzymać militarne i finansowe wsparcie dla Kijowa. Co wtedy?

Gdyby Trump porzucił Ukrainę, Europejczycy musieliby zagrać va banque i kontynuować wsparcie dla Kijowa. Wojna trwałaby dalej, Ukraińcy prawdopodobnie po dwóch, trzech miesiącach pod presją ofensywy armii Putina zaczęliby się wycofywać z obecnych pozycji. Wtedy zawrzałoby w amerykańskich elitach politycznych, posypałyby się pytania. Po co amerykański podatnik wydał miliardy dolarów na wsparcie Ukrainy, jeżeli Putin miałby ją zagarnąć? To nie byłaby komfortowa sytuacja dla Trumpa i myślę, że zmieniłby zdanie.

Co zmusza Trumpa do rozmów z Putinem? 

Często słyszę to pytania i nie mam odpowiedzi. Wszyscy się zgadzają co do tego, że wojna musi się skończyć. Nie rozumiem jednak, dlaczego Trump nie używa wszystkich narzędzi potężnej Ameryki, by docisnąć Putina, który od trzech lat znajduje się w izolacji. W zamian wyciąga do niego rękę. Gospodarz Kremla macha szabelką i przekonuje, że może jeszcze długo prowadzić wojnę. I niech by prowadził, a wojna będzie wykańczała Rosję. Przecież to powinno być w interesie USA.

A może Trump w ten sposób osłabia sojusz chińsko-rosyjski?

Od co najmniej 20 lat w Stanach Zjednoczonych mówi się o tym, że nie można dopuścić do tego, by Rosja poszła w kierunku Chin. I przez te wszystkie lata Rosja szła właśnie w tamtym kierunku, a w konsekwencji została wasalem Chin. Jest już za późno. Gdyby dzisiaj Amerykanie chcieli osłabić sojusz chińsko-rosyjski, musieliśmy wejść z innej strony i przekonać Xi Jinpinga do porzucenia Putina. 

Jaka jest strategia Kremla podczas negocjacji z Amerykanami? Jaki Putin ma w tym cel?

Putin zawiódł się na początku wojny i obrał inną strategię. Postanowił, jak w przysłowiu, poczekać, aż trupy jego wrogów spłyną z prądem. Uznał, że ma sporo sił, zobaczył też, że naród się nie buntuje i nawet chce umierać za pieniądze. Takiej strategii Kreml trzyma się od ponad dwóch lat. I widzi, że sytuacja się nie pogarsza, gospodarka nie upada. Swoje warunki Putin przedstawił jeszcze w ubiegłym roku, domagając się w całości czterech obwodów Ukrainy i zdania nie zmienia. Wręcz przeciwnie, wysuwa kolejne żądania domagając się wyborów w Ukrainie i odsunięcia od władzy prezydenta Zełenskiego.

Czytaj więcej

Donald Trump mówi językiem Kremla. Zdumiewające słowa o wojnie w Ukrainie

To dlaczego Putin miałby się zgodzić na zawieszenie broni, jeżeli jego armia naciera, a rosyjska gospodarka nie jest w kiepskim stanie?

Dlatego, że i tak już wiele osiągnął: opozycji i wolnych mediów w Rosji nie ma, wszystkie represyjne ustawy wprowadzono i wszyscy już zapomnieli, czym są wybory. Putin całkowicie zabetonował pod sobą sytuację, nic mu nie zagraża. Może spokojnie zatrzymać wojnę, ogłosić zwycięstwo i pokazać wszystkim zdobyte terytoria. Biurokraci rosyjscy będą rozkradać budżet, biznesmeni przestaną narzekać, że nie mogą podróżować na Zachód.

Na Kremlu rozumieją, że rozmowy z USA otwierają okno możliwości. Zgadzając się z Trumpem, Putin przy okazji otrzymuje potężne narzędzie wpływu na Europę. Bo prezydent USA na wszelkie sposoby będzie wywierał presję na państwa europejskie, by osiągnąć swój cel

Powrót do tego stanu byłby najlepszą sytuacją dla Putina. Poza tym na Kremlu rozumieją, że rozmowy z USA otwierają okno możliwości. Zgadzając się z Trumpem, Putin przy okazji otrzymuje potężne narzędzie wpływu na Europę. Bo prezydent USA na wszelkie sposoby będzie wywierał presję na państwa europejskie, by osiągnąć swój cel.

Putin przez trzy lata wojny nie zdobył nawet Charkowa, a NATO się poszerzyło o Szwecję i Finlandię. Czy opętani wojną rosyjscy nacjonaliści kupią takie „zwycięstwo” Putina?

Putin w przeszłości już skutecznie tłumił rosyjskich nacjonalistów. Tym razem też się nie zawaha. Jak to wytłumaczy? Powie, że „historyczne rosyjskie ziemie” powracają do Rosji. Ogłosi też, że rosyjska armia walczyła z całym Zachodem i odniosła sukces. Będzie hucznie witał rosyjskich weteranów, rozda im zasiłki, niektórych awansuje. Putin uważa, że po raz kolejny zmanipuluje własnym społeczeństwem.

Czytaj więcej

Jedno wielkie pole śmierci. Ilu żołnierzy zginęło na wojnie Rosji z Ukrainą?

Państwa europejskie rozmawiają obecnie o wysłaniu swoich sił pokojowych na Ukrainę. Czy to niepokoi Kreml?

Na Kremlu są przekonani, że do tego nigdy nie dojdzie. Moskwa nie przyjmie żadnego planu pokojowego, który uwzględniałby obecność w Ukrainie zachodnich sił pokojowych. Nawet jeżeli będzie za tym optował Trump. Powód jest prosty. Zawieszenie broni w Ukrainie wcale nie oznaczałoby, że rosyjska armia po trzech, czterech latach znów nie zaatakowałaby Kijowa. Putin nie zrezygnuje z tych planów. Uważa, że Ukraina nie ma prawa do istnienia. Ukraińską państwowość traktuje tak samo, jak Hitler traktował kwestię żydowską. To fanatyk.

Moskwa nie przyjmie żadnego planu pokojowego, który uwzględniałby obecność w Ukrainie zachodnich sił pokojowych. Nawet jeżeli będzie za tym optował Trump

Świat czeka druga Jałta?

Druga Jałta jest możliwa i byłaby lepsza niż całkowity chaos. Bo mielibyśmy twardą granicę w Europie. Nie byłaby wieczna, do czasu upadku reżimu na Wschodzie. Gdy upadł Związek Radziecki, zmieniły się granice państw. Teraz musimy poczekać, aż upadnie reżim Putina. Wtedy wszystko można będzie zmienić. A w międzyczasie Zachód mógłby wypychać Rosję z Afryki, Ameryki Południowej i innych regionów świata. Nowa Jałta nie byłaby złym rozwiązaniem, gdyby naprawdę zatrzymała ten konflikt.

Druga Jałta jest możliwa i byłaby lepsza niż całkowity chaos. Bo mielibyśmy twardą granicę w Europie. Nie byłaby wieczna, do czasu upadku reżimu na Wschodzie. Gdy upadł Związek Radziecki, zmieniły się granice państw. Teraz musimy poczekać aż upadnie reżim Putina. Wtedy wszystko można będzie zmienić. 

W 1945 roku w Jałcie zdradzono Polaków i wiele innych narodów, które na długie lata straciły szansę na bycie częścią cywilizowanego świata. Teraz Zachód miałby zawiesić na czas nieokreślony prozachodnie aspiracje Ukraińców, ale też m.in. Białorusinów, Mołdawian, Gruzinów, Ormian i wielu innych narodów zaliczanych przez Putina do swojej „strefy wpływów”?

To prawda. Ale taka jest rzeczywistość. W przeciwnym wypadku państwa Zachodu musiałyby zacząć działać. Większość sankcji, które dotychczas wprowadzono, Putin omija poprzez swoich sojuszników z Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. Poprzez np. Armenię Rosja eksportuje w świat swoje złoto, wystarczy spojrzeć na zeszłoroczny eksport armeński. To samo dotyczy Kirgizji i innych państw.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Wkraczamy w czwarty rok wojny w Ukrainie. Co zaserwuje nam Putin?

Jeżeli Zachód chce poważnie walczyć z Rosją i zniszczyć rosyjskie sojusze, powinien wprowadzić sankcje wobec wszystkich członków rosyjskiego sojuszu. Nie tylko Białorusi, ale też Armenii, Tadżykistanu, Kazachstanu czy Kirgizji. Myślę, że gdyby do tego doszło, Kazachstan wycofałby się z tego sojuszu już po trzech miesiącach. Ale nikt na poważnie nie próbuje uderzać w Rosję, państwa zachodnie wolą chować się w krzakach.

Prof. Władisław Inoziemcew jest znanym rosyjskim ekonomistą i wieloletnim krytykiem Władimira Putina. Wykładał m.in. w prestiżowej Moskiewskiej Szkole Ekonomii, był członkiem wpływowej Rosyjskiej Rady ds. Międzynarodowych. Po aneksji Krymu wyemigrował do USA. Jest współzałożycielem think tanku Сenter for Analysis and Strategies in Europe. Przez władze rosyjskie został uznany za „agenta zagranicznego”. 

Dlaczego rosyjsko-amerykańskie rozmowy odbywają się w Arabii Saudyjskiej?

Władysław Inoziemcew: Władimir Putin potrzebował kraju, który w żaden sposób nie jest związany z instytucjami Zachodu, a przede wszystkim z Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Zarówno Rosja, jak i Stany Zjednoczone mają dobre relacje z Saudyjczykami. Nie mam wątpliwości, że miejsce rozmów było osobistą decyzją Putina i Trumpa. Tam też mają się spotkać. To dlatego we wtorek spotkały się tam delegacje, rosyjska i amerykańska, by przygotować grunt.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Jak rosyjski dron trafił do USA? Pomógł Radosław Sikorski i polscy żołnierze
Konflikty zbrojne
Gen. Mieczysław Bieniek: Pierwszy raz słyszę o takich negocjacjach
Konflikty zbrojne
USA mogą osierocić Europę
Konflikty zbrojne
Trzy lata wojny: Ukraińcy są wyczerpani. Nadzieja jest, ale ostrożna
Konflikty zbrojne
Rosjanie nie atakują cywilów? Raport obnaża zbrodnie wojenne