Trzynaście lat wojny w Syrii wywołało przede wszystkim powszechne zdziczenie. Prócz pół miliona ofiar śmiertelnych, jeszcze setki tysięcy rannych i pokiereszowanych na całe życie, miliony uciekinierów – to główny efekt tej zbrodniczej wojny.
Baszar Asad i jego rodzina zamienili Syrię w katownię
Trudno mieć wątpliwości co do sprawstwa. Głównymi winowajcami są ludzie klanu Asadów. Ojciec, Hafez i synowie – Basil, który zginął jeszcze przed planowaną sukcesją i Baszar, człowiek, który chciał być okulistą, a został rzeźnikiem. I ich najbliższe otoczenie: stryjowie, wujowie i kuzyni, elita reżimu, wojskowi i oficerowie bezpieczeństwa, którzy zamienili ten piękny kraj w katownię.
Oni są winni, bo wyzwolili demona. Złośliwego dżina z arabskich bajek, który podzielił kraj na dziesiątki zajadle zwalczających się grup, które choć zaczynały od walki z reżimem, z czasem zaczęły szerzyć zdziczenie. Nasłuchałem się setek takich historii w Europie i na Bliskim Wschodzie, w Warszawie, Paryżu i Brukseli, a zwłaszcza w obozach uchodźców syryjskich w Libanie. Tam, w stołecznym Bejrucie i obozach w dolinie Bekaa, aż chciało się zatykać uszy. Gwałty, nocne napaści, podpalanie domów, wyganianie ludzi, tylko dlatego, że wyznają inną religię, podrzynanie gardeł przez „nieznanych sprawców”, handel ludźmi, zbrodniarze od Baszara, z Al–Nusra, ISIS czy HTS, syryjska codzienność, która zmusiła do ucieczki najsłabszych.
Czytaj więcej
Na razie rebelianci zachowują się tak, jakby zmienili poglądy, otworzyli się na innych. Nie chcą narzucać Syryjczykom porządku islamskiego – mówi „Rzeczpospolitej” Anwar al-Bunni, syryjski obrońca praw człowieka, chrześcijanin.
Wszystko zresztą na tle zjawiskowych zabytków wielkiej architektury. Bo właśnie taka jest Syria. Kraj setek kultur, wyjątkowo bogato obdarowany dziedzictwem wielu cywilizacji.