Doradca Zełenskiego o ofensywie w obwodzie kurskim: Nie ma żadnych czerwonych linii

Na Kremlu przekonywano, że ich czołgi będą stały pod Kijowem, Warszawą i Lizboną. A tymczasem nasze czołgi są dzisiaj w obwodzie kurskim – mówi „Rzeczpospolitej” czołowy doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak.

Aktualizacja: 26.08.2024 06:20 Publikacja: 26.08.2024 04:30

Doradca Zełenskiego o ofensywie w obwodzie kurskim: Nie ma żadnych czerwonych linii

Foto: Kancelaria Prezydenta Ukrainy

Kiedy armia ukraińska wkroczy do Kurska?

Nie możemy komentować operacyjno-taktycznych szczegółów działań naszej armii w obwodzie kurskim. Sytuacja zmienia się tam co godzinę. Rosja prowadziła wojnę ze świadomością, że jej terytorium nikt nie zaatakuje. Rozmieścili wzdłuż granicy ogromną ilość artylerii, wyrzutni rakiet balistycznych. Przychodzili jak do pracy –  przyszli, ostrzelali nasze obwody: sumski, czernihowski, charkowski. Później szli na obiad i znów wracali do strzelania. Myśleli, że nigdy nie ostrzelamy ich terytorium. Nasza operacja jest właśnie po to, by zapewnić bezpieczeństwo Ukraińców mieszkających w graniczących z Rosją rejonach. Tworzymy „strefę sanitarną” wzdłuż naszej granicy. Poza tym pokazujemy naszym partnerom, że nie ma żadnych „czerwonych linii”. Niszczymy tworzony przez Rosję mit jej potęgi.

Działania wojenne trwają obecnie na terenie Rosji i nie jest ona w stanie obronić własnego terytorium. Nie ma wystarczających zasobów, nie jest zdolna do podejmowania szybkich decyzji, nie jest w stanie przerzucać tam rezerw, bo najważniejsze siły rozmieściła w Donbasie. W obwodzie kurskim niszczymy infrastrukturę wojenną Rosji, którą tworzyła na wypadek wojny, nie tylko z Ukrainą. Nie ma już też tych połączeń logistycznych, które wykorzystywała do przerzucania ludzi i sprzętu wzdłuż granicy. Operacja odniosła sukces chociażby dlatego, że wielu rosyjskich żołnierzy zasadniczej służby wojskowej trafiło do niewoli.

Czytaj więcej

Ekspert wyjaśnia cele ofensywy w obwodzie kurskim: Ukraina podnosi stawkę, ale ryzykuje

O jakiej liczbie rosyjskich jeńców pan mówi?

Chodzi o ponad tysiąc osób. Dokładnej liczby nie podajemy, bo codziennie się zmienia. W obwodzie kurskim rozmieszczono przeważnie żołnierzy zasadniczej służby wojskowej. Do niewoli trafia po 50, a nawet 100 osób naraz.

Niektórzy eksperci uważają, że Ukraina zdecydowała się na tę operację, bo w „wojnie na wycieńczenie” nie miała szans na wygraną z Rosją?

To prawda. Wojna już wchodziła w stan stagnacji. Rosja ściągnęła ogromne siły na kierunku donieckim, by mieć dużą przewagę, i nacierała, nie licząc się ze stratami. I tak od siedmiu–ośmiu miesięcy, bez istotnych zmian na froncie. By przejść do kolejnego etapu wojny, trzeba było podjąć kreatywne działania. Walki w obwodzie kurskim otworzyły kolejny etap wojny, to nowe pole bitwy. Dzięki temu przyjęliśmy wojskową i informacyjną inicjatywę. Wyzerowaliśmy wszystkie rozmowy o tym, że Rosja może długo prowadzić wojnę.

Operacja Ukrainy zmienia też nastawienie Rosjan do wojny. Są w szoku i nie rozumieją, co się dzieje. Na Kremlu przekonywano, że ich czołgi będą stały pod Kijowem, Warszawą i Lizboną. A to nasze czołgi są dzisiaj w obwodzie kurskim. Propaganda rosyjska wycisza temat i udaje, że nic się nie dzieje. Ale to pułapka psychologiczna. Przeciętni mieszkańcy omawiają to na co dzień i rozumieją, że wojna przyszła do nich. To będzie miało wpływ na zmianę nastrojów w Rosji.

Mimo to Putin nie spieszy się wycofywać swych najlepszych sił z Donbasu. Tam wciąż trwa natarcie Rosjan.

Donbas dla Putina ma szczególne znaczenie, ma bzika na tym punkcie. Za wszelką cenę realizuje tam swoją ideę, którą narzucił innym. Będzie to miało fatalne skutki dla Rosji i skończy się tragicznie. To pokazuje, że Putin nie jest w stanie podejmować skomplikowanych decyzji, nie ma antykryzysowego sposobu myślenia. Zawsze ucieka od problemów, tym razem pojechał z wizytą do Azerbejdżanu.

Czytaj więcej

Ukraińcy w obwodzie kurskim znaleźli piętę achillesową Władimira Putina

Na razie w okolice Kurska przerzucili niewielkie rezerwy, które mieli w obwodzie królewieckim i z północnych regionów Rosji. Ściągają tam żołnierzy zasadniczej służby wojskowej, funkcjonariuszy wszystkich pozostałych służb mundurowych. Wysyłają tam wszystkich, którzy nie nadają się na front. Prędzej czy później będą musieli przerzucić tam swoje siły z Ukrainy. Inaczej zapłacą za to wysoką cenę. Bo obszar walk się poszerza, dzisiaj już ponad 1300 km2. jest w rękach Ukrainy.

W rosyjskiej opozycji demokratycznej pojawił się pomysł utworzenia „wolnej Rosji” na kontrolowanym przez armię ukraińską terytorium obwodu kurskiego. Mówi o tym m.in. Ilia Ponomariow, który stoi na czele opozycyjnego Zjazdu Deputowanych Ludowych. Co pan o tym sądzi?

Nie jesteśmy zainteresowani okupacją terytorium Rosji. Przeprowadzamy operację, która ma na celu obronę naszej ludności cywilnej. Wszystko w ramach prawa międzynarodowego, wypychamy rosyjską armię w głąb Rosji. Na razie będą tam działać komendantury wojskowe, które mają dostarczać do tego regionu żywność, wodę i leki. Rosja porzuciła tam bardzo dużo swoich ludzi. W Rosji zawsze tak było, w czasie kryzysu uciekali rządzący i najbogatsi, reszta ich nie obchodziła.

Rosyjska opozycja demokratyczna nie musi pytać o pozwolenie Ukrainy. Muszą bardziej aktywnie działać wewnątrz Rosji, gromadzić wokół siebie więcej ludzi. Ilia Ponomariow ma słuszne myśli i może je realizować, jeżeli znajdzie ku temu odpowiednie zasoby i otrzyma poparcie miejscowej ludności. Jest niezła grupa rosyjskich opozycjonistów, takich jak Ponomariow, Chodorkowski, Kasparow czy Niewzlin, ale też walczący po stronie Ukrainy Legion Wolność Rosji, Rosyjski Korpus Ochotniczy i Batalion Syberyjski. Rosyjscy opozycyjni politycy powinni jednak już przechodzić z przestrzeni teoretycznych rozważań do przestrzeni praktycznej. Muszą zacząć realizować określone plany. Chcecie tworzyć tam organy władzy? Proszę bardzo. Przemyślcie koncepcję, rozmawiajcie z miejscową ludnością w obwodzie kurskim.

Ukraina realizuje własne cele. Owszem, jesteśmy zainteresowani rewolucją w Rosji i zmianą władz na Kremlu, bo z Putinem nigdy się nie dogadamy. Zawsze będzie chciał oszukać, dążyć do ekspansji i agresji. Ale to nie my będziemy przeprowadzać zmiany wewnątrz Rosji, to zadanie rosyjskiej opozycji demokratycznej. Muszą mieć plan działań i zacząć go realizować. Niech nie liczą na to, że reżim za jakiś czas sam upadnie i władza wpadnie w ich ręce. To tak nie działa.

Jakiej zachodniej broni Ukraina dzisiaj nie może używać do ataku na terytorium Rosji?

Wszystkich rakiet, które sięgają powyżej 150 km. Zakaz używania tej broni na terenie Rosji jest nieformalny. Prawo międzynarodowe jest po naszej stronie, bo my prowadzimy wojnę obronną i mamy prawo do uderzania w terytorium państwa agresora. Zachód boi się jednak tego, że takie uderzenia sprowokowałyby kolejną, znacznie bardziej agresywną eskalację. Z tego powodu nasi partnerzy, chodzi głównie o USA, Niemcy i Francję, nie pozwalają na uderzenia w głąb Rosji. Dla nas natomiast ważne jest zniszczenie rosyjskiego lotnictwa strategicznego, które bombarduje Ukrainę. Samoloty te są rozmieszczone w odległości 500, a nawet ponad 1000 kilometrów od granicy. Gdyby te zakazy nie obowiązywały, rosyjska infrastruktura wojskowa m.in. w obwodach kurskim i briańskim już dawno byłaby zniszczona rakietami dalekiego zasięgu.

I operacja naziemna byłaby niepotrzebna?

Możliwe. Prezydent Ukrainy mówił o tym, że gdyby nie było tych zakazów i Zachód dostarczał na czas odpowiednie ilości zapowiedzianej wcześniej broni, to operacja naziemna nie miałaby sensu. Mimo to uważam, że naziemna operacja ma swoje plusy, bo pokazuje Rosjanom, czym jest wojna. Można siedzieć na kanapie i oglądać w telewizorze, jak zabijają obywateli innego kraju, a można uciekać przed wojną, zostawiając w pośpiechu swój dom.

Gdyby ta operacja była poparta uderzeniami rakietowymi dalekiego zasięgu, ostatecznie pogrzebalibyśmy mit o tym, że Rosja nie może przegrać tej wojny. Rosja musi przegrać tę wojnę.

Skąd ma pan pewność, że Putin nie uderzy taktyczną bronią atomową w Kijów i inne ukraińskie miasta?

W powstrzymaniu Rosji przed użyciem taktycznej broni nuklearnej powinny uczestniczyć wszystkie państwa posiadające broń atomową. Myślę, że gdyby Rosja sobie na to pozwoliła, to powinna być odpowiednia wspólna odpowiedź w terytorium Rosji. W przeciwnym wypadku wojny atomowe będą nam towarzyszyć podczas wszystkich przyszłych konfliktów. Myślę, że świat do tego nie dopuści.

Czytaj więcej

Ofensywa Ukrainy w obwodzie kurskim. Polecą głowy dowództwa armii Putina?

Nie było dotychczas deklaracji ze strony USA, Wielkiej Brytanii czy Francji, że uderzą głowicami nuklearnymi w terytorium Rosji w razie użycia przez Putina taktycznej broni jądrowej wobec Ukrainy.

To nieoficjalne deklaracje i myślę, że Federacja Rosyjska zdaje sobie sprawę ze skutków takich kroków. Na razie nie chciałbym spekulować na ten temat, bo nie widzę powodów, by mówić o ewentualnym użyciu takiej broni przez Rosję. Moskwa używa w wojnie z Ukrainą wszelkiej możliwej broni konwencjonalnej i my robimy to samo. Nawet taka wojna ma pewne zasady. Użycie broni masowego rażenia wyprowadziłoby konflikt na zupełnie inny, globalny poziom. Rosja nie jest izolowana od reszty świata i mocno zależy od relacji handlowych z m.in. Chinami i Indiami, które nie są zainteresowane taką eskalacją. Rosja nie jest samodzielnym graczem, nie byłaby w stanie prowadzić tej wojny bez wsparcia państw trzecich.

Premier Indii Narendra Modi odwiedził Kijów, a na początku lipca był w Moskwie. Chiny również działają na rzecz zakończenia wojny i nawet przedstawiły swoje propozycje. Kiedy ruszą negocjacje pokojowe pomiędzy Ukrainą a Rosją?

Zacznijmy o tego, że Rosja wdarła się na nasze terytorium i zaczęła masowo mordować naszych obywateli. Czy to oznacza, że chcą z nami rozmawiać? Nie. Oni chcą zniszczyć nasze państwo. Gdybyśmy siedli do stołu rozmów, mając słabą pozycję, Rosja postawiłaby nam ultimatum. I to właśnie robi. Negocjacje pokojowe muszą mieć pewną konstrukcję prawną. Przede wszystkim muszą być państwa, które zagwarantują, że po zakończeniu wojny wszystkie strony konfliktu będą przestrzegać porozumień. Najpierw jednak trzeba zmusić agresora do rezygnacji z agresywnych działań. Do tego są potrzebne narzędzia presji.

Czytaj więcej

Modi w Kijowie. Co premier Indii powiedział Zełenskiemu? Padły słowa o pokoju

Po pierwsze, musi być dostarczana na czas zapowiedziana zachodnia broń, a po drugie, trzeba zaostrzyć sankcje wobec Rosji. Po trzecie, musimy pracować z Indiami i Chinami, bo te państwa mogą w ostry dyplomatyczny sposób wywierać wpływ na Kreml. Musimy wyjaśnić Chinom i Indiom, że jeżeli Rosja nie przegra tej wojny, to dojdzie do załamania systemu relacji globalnych i ostatecznego upadku prawa międzynarodowego. Wówczas nie byłoby już żadnych zasad, zapanowałby chaos, a władze w Delhi i Pekinie musiałyby wydawać znacznie więcej na swoje bezpieczeństwo.

A może jesienią do Białego Domu wprowadzi się Donald Trump i wywróci ten stolik. Zapowiadał zakończenie wojny w ciągu jednego dnia.

Nie przywiązywałbym takiej uwagi do wypowiedzi, które padają w czasie kampanii wyborczej. Stany Zjednoczone nigdy nie zrezygnują z koncepcji globalnego przywództwa. Zakończenie wojny po myśli Rosji oznaczałoby rezygnację z tego przywództwa. Nie sądzę, by amerykańscy politycy, niezależnie od przynależności partyjnej, chcieli zostać drugorzędnym państwem. Więc retoryka w czasie kampanii to jedno, a realna polityka jest czymś zupełnie innym.

Czytaj więcej

Trump chce zakończyć wojnę na Ukrainie w 24 godziny. Zełenski mówi "sprawdzam"

Czas dzisiaj goni Ukrainę.

Czas nas goni, bo niełatwo jest przez ponad dwa i pół roku żyć w stanie wojny. Psychologicznie jest ciężko. To wszystko uderza w gospodarkę Ukrainy, sytuację socjalną wewnątrz państwa. Ukraina jest zainteresowana finalizacją wojny. Ale nie taką jak w 2014 roku (podpisano wówczas porozumienia mińskie – red.). Bo w takim przypadku pozostawilibyśmy nierozwiązane problemy, Rosja pozostałaby pod rządami Putina i dalej marzyłaby o zniszczeniu Ukrainy. Znacznie więcej inwestowałaby w propagandę i militaryzację kraju. W każdej chwili konflikt mógłby wybuchnąć na nowo. Nie chcemy tego.

To co ma pan na myśli, mówiąc o „finalizacji wojny”?

Oczywiste jest już to, że Rosja może przegrać tę wojnę. Ale potrzebujemy więcej broni. Co więcej, musimy poszerzać operacje na terytorium Rosji, bo to doprowadzi do nagłego wzrostu napięcia socjalno-politycznego i ostatecznej klęski wizerunkowej Putina. To doprowadzi do buntów w Rosji. Poza tym muszą być zaostrzone sankcje, trzeba rozmawiać z handlującymi z Rosją państwami. Bo dzisiaj Putina stać na to, by rekrutować za ogromne pieniądze ochotników na wojnę. I, co ważne, musimy wywierać presję dyplomatyczną na Moskwę. Prowadząc operację w obwodzie kurskim, pokazujemy m.in. państwom neutralnym, że Rosja może przegrać tę wojnę. Więc w interesie tych państw jest to, by wojna zakończyła się w tym momencie, ale musi się zakończyć zgodnie z prawem międzynarodowym. Czy można doprowadzić do sprawiedliwej „finalizacji wojny”? Tak, można. Na drodze stoi jedynie niezdecydowanie państw zachodnich, które jeszcze nie wierzą w przegraną Rosji.

Ukraina patrzy na to pragmatycznie. W przeciwnym wypadku nie byłoby operacji w obwodzie kurskim i nie bronilibyśmy skutecznie naszych pozycji w Donbasie.

Będą kolejne operacje na terytorium Rosji?

Nie chciałbym o tym rozmawiać. Ukraina umie zaskakiwać.

Kiedy armia ukraińska wkroczy do Kurska?

Nie możemy komentować operacyjno-taktycznych szczegółów działań naszej armii w obwodzie kurskim. Sytuacja zmienia się tam co godzinę. Rosja prowadziła wojnę ze świadomością, że jej terytorium nikt nie zaatakuje. Rozmieścili wzdłuż granicy ogromną ilość artylerii, wyrzutni rakiet balistycznych. Przychodzili jak do pracy –  przyszli, ostrzelali nasze obwody: sumski, czernihowski, charkowski. Później szli na obiad i znów wracali do strzelania. Myśleli, że nigdy nie ostrzelamy ich terytorium. Nasza operacja jest właśnie po to, by zapewnić bezpieczeństwo Ukraińców mieszkających w graniczących z Rosją rejonach. Tworzymy „strefę sanitarną” wzdłuż naszej granicy. Poza tym pokazujemy naszym partnerom, że nie ma żadnych „czerwonych linii”. Niszczymy tworzony przez Rosję mit jej potęgi.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Władimir Putin grozi państwom NATO. "Stan wojny z Rosją"
Konflikty zbrojne
Putin chce się mścić na Zachodzie minerałami
Konflikty zbrojne
Politolog z Rosji apeluje o możliwość uderzenia atomowego na kraje NATO
Konflikty zbrojne
USA dadzą zgodę na atakowanie Rosji?
Konflikty zbrojne
Rosja zapowiada, że nie uzna "ultimatum" ws. Ukrainy. "Muszą dostrzec rzeczywistość"
Konflikty zbrojne
Za kulisami wojny w Ukrainie. Czy świat doprowadzi do rozmów pokojowych?