Reklama
Rozwiń

Ogromne stada dronów kamikadze. Ukraińcy skupili części w Chinach?

Rosjanie boją się, że ukraińska armia sięgnie po nową broń: kilkadziesiąt tysięcy dronów kamikadze.

Publikacja: 28.03.2023 03:00

Dron nad ukraińskimi pozycjami w pobliżu Bachmutu. Dotychczas armia ukraińska miała przewagę nad Ros

Dron nad ukraińskimi pozycjami w pobliżu Bachmutu. Dotychczas armia ukraińska miała przewagę nad Rosjanami w użyciu dronów – pierwsza zaczęła to robić i robiła to lepiej.

Foto: Aris Messinis / AFP

„Wystarczy do zwykłego drona przymocować granat i można go wykorzystać jako kamikadze, który potrafi dokładnie atakować cele na dość dużą odległość od kierującego nim operatora” – opisał obawy jeden z rosyjskich blogerów.

Amerykański „Forbes” twierdzi, że „Ukraińcy wykupili w Chinach wszystkie dostępne na rynku części zamienne do niedrogich, ale wyposażonych w kamery dronów typu FPV”, mogących prowadzić bezpośrednie transmisje wideo z kamery na pulpit operatora. Pojawiły się podejrzenia, że Kijów chce sformować 50-tysięczną flotę takich samobójców, by użyć ich na froncie.

Nie wiadomo, jak Ukraińcy skupili części chińskich dronów. Od momentu wybuchu wojny Pekin zabronił sprzedaży takich wyrobów do Rosji i Ukrainy. Gorzej na tym wyszła armia rosyjska, Ukraińcy bowiem dotychczas omijali ten zakaz, kupując poprzez kraje europejskie. Chiny nie komentują informacji o jakoby znacznych ukraińskich zakupach.

Czytaj więcej

Tajemnicza eksplozja 200 km od Moskwy. Spadł dron z amunicją?

Takie drony kosztują od 350 do 420 dolarów, a mogą dosięgać celów odległych o kilka–kilkanaście kilometrów od operatora. Ponadto są bardzo szybkie i mogą latać z prędkością do 200 kilometrów na godzinę. Są znacznie tańsze od tzw. amunicji krążącej. Irańskie „kamikadze” Shahed kosztują 20–50 tysięcy dolarów, ale trafiają cele odległe o kilkaset kilometrów. Tyle że Ukraińcy – jak sądzą Rosjanie – chcą wykorzystać stada dronów bezpośrednio na linii frontu, atakując okopane tam oddziały, a nie szukać celów w głębi rosyjskiego zaplecza.

Pierwszy raz nagranie wideo z takiego ataku pojawiło się jeszcze w lipcu ubiegłego roku, gdy przerobiony na samobójcę dron wleciał w drzwi domu zajmowanego przez rosyjskich żołnierzy i eksplodował. Obecnie nikt nie podejmuje się ani ocenienia ewentualnych skutków ataku kilkuset czy kilku tysięcy takich kamikadze na raz, ani też ukraińskich możliwości stworzenia takiej siły uderzeniowej.

Znękani atakami dronów Rosjanie zaczęli stosować na masową skalę głuszenie sygnałów radiowych, eliminując do 90 proc. ukraińskich maszyn

Od stycznia operatorów dronów szkoli wojskowa szkoła Borywiter na krótkich 4–14-dniowych kursach. Sztab generalny armii ukraińskiej zapowiedział stworzenie pierwszych na świecie „kompanii uderzeniowych dronów”, a chodziło prawdopodobnie o oddziały używające maszyn kamikadze. Ale Borywiter nie jest w stanie przygotować ogromnej ilości potrzebnych operatorów.

Obecnie jeden dron kamikadze musi być obsługiwany przez jednego żołnierza. Nic nie wiadomo o tym, by jakakolwiek ukraińska uczelnia szkoliła operatorów „rojów” liczących po kilkaset i więcej maszyn, co pozwoliłoby zmniejszyć ilość potrzebnych żołnierzy. Ale kierowanie takimi „stadami” napotyka także inne, znaczne problemy techniczne.

Mimo to rosyjskie dowództwo zaczęło okazywać zdenerwowanie. Dotychczas armia ukraińska miała przewagę nad Rosjanami w użyciu dronów – pierwsza zaczęła to robić i robiła to lepiej. Rosyjska Flota Czarnomorska przekonała się już, co potrafią nawodne ukraińskie drony, które co pewien czas atakują m.in. jej bazę w Sewastopolu.

Cały czas trwają też ataki dronów na terytorium Rosji. Choć ukraińska armia do nich się nie przyznaje, trafiają one cele od Krymu, poprzez rafinerię w Tuapse nad Morzem Czarnym, po leżące niedaleko Moskwy Kaługę i Riazań. Rosjanie twierdzą, że Ukraińcy przerobili pochodzące jeszcze z lat 80. sowieckie, odrzutowe bezzałogowe samoloty zwiadowcze T-141 Striż i teraz używają ich jako dronów kamikadze.

Ale striże to duże maszyny, wyposażone w silny ładunek wybuchowy. Pod Kaługą znaleziono lej po wybuchu jednego z nich o głębokości 6 metrów – eksplozja uszkodziła podobno kilka domów. A obecnie chodzi o małe drony rekreacyjne (ważące około ćwierć kilograma), wyposażone tylko w kamerę i mały ładunek wybuchowy albo zwykły granat.

Od początku wojny Ukraińcy okazali się mistrzami ich użycia, np. atakując załogi rosyjskich czołgów przez otwarte włazy ich maszyn. Wiosną ubiegłego roku znękani ich atakami Rosjanie zaczęli stosować na masową skalę głuszenie sygnałów radiowych wykorzystywanych do kierowania dronów, eliminując na poszczególnych odcinkach frontu do 90 proc. ukraińskich maszyn.

Czytaj więcej

Wojna w Ukrainie: zagadka ukraińskiego kontrataku

W Kijowie pojawił się jednak emigrant z Ukrainy i były żołnierz armii izraelskiej Iwan Tołczynski, który zaproponował swoje drony. Dzięki m.in. skanerowi zagłuszanych częstotliwości jego maszyny latały tam, gdzie inne spadały na ziemię. Jednak drony Tołczynskiego służą do prowadzenia zwiadu, a nie samobójczych ataków, choć armia ukraińska może wykorzystywać jego pomysły na omijanie zagłuszania.

„Obecnie potrzebujemy bardzo dużo małych urządzeń zagłuszających, by można ich użyć dosłownie wszędzie. Ale nie ma na to ani czasu, ani pieniędzy. Nasi żołnierze mówią, że w tej sytuacji najlepsze byłyby po prostu zwykłe strzelby” – pisze jeden z rosyjskich „korespondentów wojennych”.

Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1036
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1035
Konflikty zbrojne
"Oresznika nie ma, Putin kłamał". Ukraińscy specjaliści mówią o wielkiej mistyfikacji
Konflikty zbrojne
"WSJ" przeanalizował zdjęcia satelitarne. Korea Północna znów szykuje coś dla Rosji
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1033
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku