Łukaszenko targuje się z Zachodem i Putinem

Dyktator w Mińsku zdaje sobie sprawę z tego, że od niego zależy przyszłość rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wystawił już Kremlowi rachunek.

Publikacja: 17.12.2022 16:48

Łukaszenko targuje się z Zachodem i Putinem

Foto: AFP

Czytaj więcej

Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 297

Władimir Putin jedzie do Mińska w poniedziałek. Po raz pierwszy od trzech lat odwiedzi białoruską stolicę. Niezbyt często opuszcza Rosję, odkąd najechał w lutym Ukrainę. Jadąc do Aleksandra Łukaszenki na Białoruś musi mieć poważny powód. Na omówienie stanu dwustronnych relacji czy współpracy gospodarczej wystarczyłoby zaprosić białoruskiego dyktatora do Rosji, np. do Soczi.

Łukaszenko za swoją wschodnią granicą bywa niemalże co miesiąc. Ale coś sprawia, że tym razem gospodarz Kremla swojego jedynego sojusznika musi odwiedzić osobiście, zademonstrować wsparcie i zadeklarować przyjaźń. I wiele wskazuje na to, że sojusz ten nie jest tak oczywisty i Łukaszenko nie stracił jeszcze panowania nad sytuacją w kraju, jak uważa część komentatorów. Gdyby było inaczej, białoruska armia już dawno uczestniczyłaby w agresji przeciwko Ukrainie. Ale Łukaszenko tego nie zrobił. I ciekawe sygnały wysyła do Moskwy, ale też do świata, tuż przed przyjazdem Putina.

Czytaj więcej

Łukaszenko: Przyjazne stosunki z Putinem uratowały nas przed rosyjską inwazją

Zwołał w piątek posiedzenie członków rządu i szefów służb, podczas którego kilkakrotnie mówił o potrzebie zachowania „niepodległości i suwerenności” Białorusi. Mówił wiele, jak zawsze próbując usiedzieć na kilku stołkach. Z jednej strony deklarował przyjaźń i poparcie dla Rosjan, ale z drugiej podkreślał, że to on rządzi Białorusią. Poszedł jeszcze dalej. Wprost tego nie powiedział, ale zasugerował, że był zmuszony do tej przyjaźni. W przeciwnym wypadku, jak stwierdził, na Białorusi dzisiaj „byłoby jak na Ukrainie”. Wskazał też, że „kluczowym” tematem, który chce poruszać w rozmowie z Putinem, jest gospodarka. Ale przyznał, że bez omówienia spraw wojskowych też się nie obejdzie.

Z czym przyjeżdża rosyjski prezydent? Coraz więcej pojawia się ostatnio głosów, że Rosja może powtórzyć próbę uderzenia na Kijów, mniej więcej w rocznicę swojej agresji. Krążą też opinie, że tym razem celem może być zachodnia Ukraina i szlaki, poprzez które m.in. z Polski nad Dniepr dociera zachodnia broń i pomoc humanitarna. To byłoby szaleństwo i zapewne wielu Rosjan zginęłoby tuż po przekroczeniu ukraińskiej granicy. Ale wdzierając się  kilkadziesiąt kilometrów w kierunku np. Łucka kluczowe dla Ukrainy połączenia kolejowe i drogi mogłyby się znaleźć w zasięgu rosyjskiej artylerii. Atak z północy mógłby mieć i inny cel – osłabić ukraińskie siły na wschodnim i południowym froncie. Nawet kosztem życia kilkunastu tysięcy zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy.

To jednak nie będzie możliwe bez zgody Łukaszenki. Raz przepuścił Rosjan, ale wtedy Putin zakładał, że pokona Ukrainę w ciągu zaledwie kilku dni. Wierzył w to pewnie i białoruski dyktator. Teraz sytuacja jest zupełnie inna i Łukaszenko wie, że ostatni skok Putina może być też jego ostatnim skokiem. Ryzyko jest wielkie, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że w odpowiedzi na nowy atak Rosjan ze strony Białorusi, Ukraińcy odpowiedzą uderzając np. HIMARS-ami w obiekty wojskowe na terenie Białorusi. Wówczas de facto kraj Łukaszenki znalazłby się w stanie wojny. A przecież ukraiński ambasador wciąż jest w Mińsku i nawet opowiada się przeciwko wprowadzeniu przez Kijów wiz dla Białorusinów (temat jest omawiany na Ukrainie). Mówi, że poprzez Białoruś wielu Ukraińców ucieka z Rosji, również z okupowanego Krymu. Chwali też gościnność Białorusinów. Łukaszenko nie śpieszy się też palić wszystkich mostów z Zachodem. Po nagłej śmierci Uładzimira Makieja nowym ministrem spraw zagranicznych mianował niedawno jego zastępcę Siarheja Alejnika.

Alejnik był przedstawicielem Białorusi w genewskim biurze ONZ. Był też ambasadorem w Wielkiej Brytanii, a wcześniej w Watykanie, poprzez który dyplomacja Łukaszenki w przeszłości próbowała poprawiać relacje z Europą. A przecież Łukaszenko mógł mianować na nowego szefa MSZ dyplomatę z doświadczeniem pracy w Rosji lub rosyjskich instytucjach (WNP, ODKB, Państwa Związkowego czy Unii Euroazjatyckiej). W Moskwie na pewno nikt by nie protestował.

Niewykluczone  więc, że Łukaszenko prowadzi potajemne negocjacje z Zachodem (w sprawie zniesienia sankcji itd). Nie byłby sobą, gdyby nie wystawił też rachunku Putinowi. I zdaje sobie sprawę z tego, że tym razem musi wpisać tak dużą kwotę, by zniechęcić gospodarza Kremla. Bo stawką jest całkowita izolacja Białorusi, ryzyko utraty suwerenności i widmo wojny z Ukrainą. I wiele wskazuje na to, że dla Łukaszenki będzie to najtrudniejsze spotkanie Putinem w ciągu 28 lat jego rządów na Białorusi.

Konflikty zbrojne
Gen. Roman Polko o strącaniu rosyjskich rakiet przez Polskę. „Być może zostało to źle zrozumiane na szczycie NATO”
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Konflikty zbrojne
Jak wyglądało rosyjskie "porozumienie pokojowe". Radio Swoboda dotarło do dokumentu z 2022 roku
Konflikty zbrojne
Zaktualizowane mapy Google zdradzają pozycje ukraińskich systemów wojskowych
Konflikty zbrojne
Nieoficjalnie: Iran nie zaatakuje Izraela przed wyborami w USA
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Konflikty zbrojne
Gen. Waldemar Skrzypczak: Ukraińska propaganda mnoży żołnierzy z Korei Północnej jak grzyby po deszczu