Za przeprowadzeniem ponownie tej operacji NKWD - tym razem w formie "referendów o wstąpieniu do Rosji" - opowiedziała się już część moskiewskiego establishmentu politycznego. Uznanie obszarów Ukrainy za własne terytoria formalnie umożliwi ogłoszenie powszechnej mobilizacji w Rosji. Wróg bowiem przekroczy granice, a to wystarczający powód.
Miedwiediew za aneksją Donbasu. "To będzie nieodwracalne"
Były prezydent Rosji, a obecnie zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, Dmitrij Miedwiediew, na swoim kanale w serwisie Telegram poparł organizację referendów ws. włączenia w skład Federacji Rosyjskiej separatystycznych, samozwańczych republik istniejących na terenie ukraińskiego Donbasu.
Były prezydent Dmitrij Miedwiediew czy szef Dumy Wiaczesław Wołodin uważają, że to doskonały sposób, by może nie wygrać wojnę, ale by utrzymać już podbite terytoria. Jednocześnie jeszcze lepszy, by przelicytować innych w otoczeniu Putina i umocnić tam swą pozycję. Chodzi głównie o osłabienie obecnych prezydenckich faworytów: wodza Czeczenii Ramzana Kadyrowa i wodza najemników, Jewgienija Prigożina.
Kreml nie ma nic przeciw walkom różnych koterii (zgodnie z zasadą „dziel i rządź”), ale boi się radykalnych rozwiązań takich jak mobilizacja. Nie wie bowiem, jak zareaguje na to „wielki niemowa”, jak o rosyjskim społeczeństwie mówią socjologowie.
Obecnie można jedynie domyślać się, że 15-25 proc. Rosjan to „imperialiści” popierający wojnę. Kolejne ok. 20 proc. to opozycja i wszelkiego rodzaju przeciwnicy najazdu na Ukrainę. Ale największą grupę stanowią ci, którzy ani nie są za, ani przeciw – dopóki władze pozwalają im żyć spokojnie własnym życiem obok wojny. Wielką zagadką jest jak zareagują na mobilizację własnych dzieci. Administracja prezydenta raczej domyśla się niż wie, że bardzo niechętnie. A raz podjęta niewłaściwa decyzja nie może być cofnięta, za to może doprowadzić do zmiany lokatorów Kremla.
Ponadto mobilizacja nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów wojskowych. Była przeprowadzana w zeszłym stuleciu, gdy żołnierz dostawał karabin i szedł do okopów. Teraz armia potrzebuje przede wszystkim specjalistów. A na ich wyszkolenie potrzebne są miesiące, których Moskwa nie ma.