Wśród wszystkich rzeczy, których nie udało się zrobić rządowi Donalda Tuska, najbardziej nie udało się mu odpolitycznić szkół. Mijający tydzień pokazał bowiem dobitnie, że znów o szkole decydują nie eksperci, nie ministrowie, ale bieżąca polityka i wyborcze słupki.
W piątek ministra edukacji Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie zmniejszające od września tego roku liczbę godzin religii w szkole – z dwóch do jednej. Pospieszyła się, choć miała na to czas do kwietnia, a strona kościelna wciąż uważa, że kompromis w tej sprawie nie został osiągnięty. Jednak Nowacka musiała tupnąć nogą i podjąć tę decyzję, by zachować twarz po tym, co zafundowali jej koalicyjni koledzy.
W MEN próbuje rządzić PSL i Władysław Kosiniak-Kamysz
Przypomnijmy: w miniony weekend wicepremier, szef PSL i lekarz Władysław Kosiniak-Kamysz niespodziewanie, i jak zapewniało MEN, bez uzgodnienia z kimkolwiek poinformował, że edukacja zdrowotna, nowy przedmiot, który od września wchodzi do szkół, będzie przedmiotem nieobowiązkowym. Do czasu tej wypowiedzi w ogóle nie było o tym mowy, choć od miesięcy apelowała o to prawa strona sceny politycznej. Problemem był blok planowanych zajęć dotyczących zdrowia seksualnego, choć to był tylko niewielki wycinek podstawy programowej.
Czytaj więcej
Przeciwko edukacji zdrowotnej w szkole protestują chyba tylko ci, którzy nie przeczytali podstawy programowej z tego przedmiotu. Bo, mam nadzieję, że politycy nie próbują zbić kapitału politycznego na zdrowiu i dostępie do edukacji najmłodszych obywateli.
Wydawało się, że Barbara Nowacka niespecjalnie się tym przejmuje. Do czasu gdy kandydujący z ramienia PO Rafał Trzaskowski, a po nim sam premier Donald Tusk, poparli szefa ludowców. Barbara Nowacka została sama na placu boju i ostatecznie zdecydowała, że w roku szkolnym 2025/2026 edukacja zdrowotna będzie przedmiotem nieobowiązkowym.