Bogusław Chrabota: Macierewicz obnażony, czyli dylemat Kaczyńskiego

Po raporcie MON o podkomisji smoleńskiej nadzieje Antoniego Macierewicza, że i tym razem uda mu się ocalić polityczną pozycję, są raczej płonne. Można tylko wierzyć, że doczeka się słusznej odpłaty za skłócenie Polaków.

Publikacja: 24.10.2024 17:12

Były szef MON Antoni Macierewicz (PiS)

Były szef MON Antoni Macierewicz (PiS)

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Irytująco długo powstawał raport o podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza, ale było warto. Dokumenty przedstawione w czwartek przez MON są porażające. To dowód kompletnego woluntaryzmu, działania wbrew prawu i interesowi państwa, skrajnego chaosu i systemowego kłamstwa realizowanego pod auspicjami rządzącej do niedawna partii, resortu i samego Macierewicza.

Antoni Macierewicz stał się zakładnikiem tezy o zamachu w Smoleńsku. Robił wszystko, by podkomisja ją potwierdziła 

Trzeba być osobą złej woli, by uznać MON-wski raport za konfabulację. Dowody mówią same za siebie. Samozwańczy rzecznik zamachu robił wszystko, by zarządzana przez niego komisja potwierdzała tezę, w którą nawet w PiS nikt przytomny już nie wierzył. Macierewicz miał przy tym według MON manipulować dokumentami i faktami, łamać wszelkie reguły (w tym osłony kontrwywiadowczej) i proponować łapówkę.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Kto stanie murem za Antonim Macierewiczem

Mam świadomość, że wszystko, co napisałem, to argumenty najcięższej wagi; ale to nie prywatna opinia, tylko logiczne wnioski płynące z przedstawionych dokumentów. Jakie były motywy dawnego bohatera KOR-owskiej opozycji i odznaczonego niedawno przez Andrzeja Dudę kawalera Orderu Orła Białego? Wydaje się, że początkowo wierzył w zamach w Smoleńsku, a potem, kiedy stało się jasne, że nie może tego dowieść, panicznie bronił swoich racji i swojej pozycji. Stał się bowiem nie tylko kapłanem kultu ofiar zamachu, ale również zakładnikiem głoszonej przez siebie teorii. Przyznanie się do porażki eliminowałoby go bowiem z polityki i życia publicznego. Wolał wybrać kłamstwo.

Dlaczego Jarosław Kaczyński godził się na hucpę w podkomisji smoleńskiej?

Pozornie trudna jest odpowiedź na inne pytanie. Jak w kategoriach logiki i elementarnej ludzkiej przyzwoitości wytłumaczyć zgodę Jarosława Kaczyńskiego na tę hucpę? Przecież miał świadomość, że działania Macierewicza to zabawa bombą z uruchomionym zapłonem, która  kiedyś wybuchnie. Wyjaśnienie jest jednak proste. Kaczyński potrzebował konsolidującego część elektoratu mitu i kapłana smoleńskiej sekty, a przy tym zakładał, że dokąd PiS sprawuje władzę, kontrola matactw Macierewicza nie będzie możliwa. A kłamstwo, mimo trafiających na jego oraz Mariusza Błaszczaka biurka doniesień, mu nie przeszkadzało. Ot, taka niewinna „nadbudowa” do politycznej bazy.

Ścigany przez prokuraturę Macierewicz dołączy do grona PiS-owskich męczenników, a partia będzie miała pretekst do kolejnych manifestacji

Kalkulacje lidera PiS spełzły jednak na niczym. Po raporcie MON widać czarno na białym, jak działał Macierewicz. Teraz przed Kaczyńskim zabójczy dylemat. Albo stanąć murem za wiceprezesem swojej partii i potwierdzić, że narracja podkomisji to wierzchołek góry lodowej systemowego kłamstwa czasów Prawa i Sprawiedliwości, albo odciąć się od Macierewicza i ogłosić, że ten kłamał i manipulował na własne konto.

Znając prezesa, wybierze pewnie to pierwsze. Będzie bronił byłego szefa MON i zarzucał autorom raportu, że sami stworzyli niegodną Polaków (rzecz jasna na zamówienie rosyjskie) piramidę kłamstwa. Co więcej, ścigany przez prokuraturę Macierewicz dołączy do grona PiS-owskich męczenników, a partia będzie miała pretekst do kolejnych manifestacji.

Czy Kaczyński w obronie Macierewicza publicznie opluje Władysława Kosiniaka-Kamysza?

Sprawa niby prosta, tyle że to myślenie krótkowzroczne. Nie tylko bowiem Kaczyński nie znajdzie w tej sprawie powszechnego poparcia we własnej partii, ale na dodatek musiałby publicznie opluć szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, lidera ugrupowania, do którego tak bardzo w ostatnim czasie wdzięczy się prawica. Do widzenia przyszła koalicjo z ludowcami, jeśli ktoś w partii prezesa taki alians kalkulował.

A sam Macierewicz? Połowa z 41 zawiadomień skierowanych do prokuratury dotyczy jego działań. Nadzieje więc, że tym razem uda mu się ocalić polityczną pozycję, są raczej płonne. Można tylko wierzyć, że doczeka się słusznej odpłaty za skłócenie Polaków.

Irytująco długo powstawał raport o podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza, ale było warto. Dokumenty przedstawione w czwartek przez MON są porażające. To dowód kompletnego woluntaryzmu, działania wbrew prawu i interesowi państwa, skrajnego chaosu i systemowego kłamstwa realizowanego pod auspicjami rządzącej do niedawna partii, resortu i samego Macierewicza.

Antoni Macierewicz stał się zakładnikiem tezy o zamachu w Smoleńsku. Robił wszystko, by podkomisja ją potwierdziła 

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Estera Flieger: „800+” musi zostać. A Balcerowicz na szczęście już się nie liczy
Cykl Partnerski
Miejskie plany adaptacji do zmian klimatu: co warto wiedzieć?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Cyberbezpieczeństwo. Czyżby afera Rywina 2.0?
Komentarze
Dąbrowska: Dlaczego PSL nie chce poprzeć ustawy o związkach partnerskich?
Komentarze
Warzecha: antyalkoholowy populizm w emocjokracji
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Sikorski zamyka rosyjski konsulat, czyli odpowiedź na hybrydowy atak Putina