Bogusław Chrabota: Michał K. to śmiertelne zagrożenie dla PiS

Sprawa Michała K., byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, jest dla Prawa i Sprawiedliwości o tyle groźniejsza od wszystkich innych oskarżeń o nadużycia, że dotyczy bezpośrednio najbliższego otoczenia Mateusza Morawieckiego.

Publikacja: 24.08.2024 09:21

Mateusz Morawiecki

Mateusz Morawiecki

Foto: PAP, Łukasz Gągulski

Morawiecki to zaś nie tylko były premier, ale i lider jednego ze skrzydeł PiS oraz potencjalny kandydata tej partii na prezydenta (przynajmniej we własnym mniemaniu). Tu już nie chodzi o układ sojuszniczy, jak w przypadku związanych z aferą dysponowania pieniędzmi z Funduszu Solidarności eksponowanych polityków Suwerennej Polski. To nie Daniel Obajtek, który zarządzał gigantyczną, ale wciąż zewnętrzną dla struktur partyjno-państwowych spółką. Tym razem mamy do czynienia ze sprawą potencjalnie obciążająca rdzeń kierownictwa partii i państwa. I dlatego politycy PiS tak bezwzględnie bronią byłego szefa RARS, totalnie odrzucając kierowane przeciwko niemu podejrzenia i mówiąc o zemście „bandy Tuska” czy o prokuratorskich siepaczach Adama Bodnara. Problem podejrzeń, a te, na bazie tego, co poznała opinia publiczna, są absolutnie realne, chcą sprowadzić do wymiaru politycznej dintojry. I w przeciwieństwie do tych, którzy Michała K. zdążyli już osądzić, pragną zapewnić mu polityczne alibi na przyszłość. Bez względu na to, co wykażą dowody i jaka będzie decyzja sądu.

Czytaj więcej

Minister sprawiedliwości: List gończy za Michałem K. to nie jest przesada

Czy sprawa Michała K. będzie pocałunkiem śmierci dla Mateusza Morawieckiego?

To oczywiste ryzyko dla partii Kaczyńskiego, bo jeśli treść zarzutów bezwzględnie się potwierdzi, obnażona zostanie nie tylko skala nadużyć w RARS, ale również hipokryzja partyjnych kolegów Michała K. A przede wszystkim będziemy mieć do czynienia z rozstrzygającym dowodem na to, jaki system władzy zbudowali ci, którzy przed laty zapewniali opinię publiczną, że „wystarczy nie kraść”.

Tym razem mamy do czynienia ze sprawą potencjalnie obciążającą rdzeń kierownictwa partii i państwa

Sprawa Michała K. może być też pocałunkiem śmierci dla samego Mateusza Morawieckiego, który za uczciwość szefa nadzorowanej przez siebie RARS kładzie rękę pod topór, a przecież zarzut o działaniu w ramach „zorganizowanej grupy przestępczej” może być poszerzony i na innych ludzi z najbliższego kręgu byłego premiera. A jak się zachowa Jarosław Kaczyński, gdy uzna, że sprawa jest zbyt obciążająca dla macierzystej partii – wiadomo.

Sprawa Michała K.: wiele zależy od tego, czy były szef Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych otrzyma list żelazny

Jak na razie mamy swoisty konflikt prawny, bo po decyzji sądu o zastosowaniu tymczasowego aresztowania i potencjalnym wydaniu listu gończego trudno o list żelazny, o którym wspomina adwokat Michała K. Dlatego istotne jest, czy sąd uwzględni zażalenie na decyzję o tymczasowym aresztowaniu. Dopiero wtedy byłoby możliwe uwzględnienie wniosku o wydanie listu żelaznego, który z zasady gwarantuje uczestnictwo podejrzanego w postępowaniu z wolnej stopy i oddala perspektywę aresztu. W sensie politycznym to jedyna ścieżka dla ratowania przez oskarżonego Michała K. swojego patrona. Powrót do kraju i obrona przed zarzutami z otwartą przyłbicą; z szacunkiem dla polskiego wymiaru sprawiedliwości i z wiarą, że zostanie osądzony uczciwie. Jeśli Michał K. tego nie dopełni, a jego partyjni koledzy ryczeć będą o politycznej dintojrze, powietrze wokół tej sprawy nigdy się nie oczyści, a jej cień zawsze będzie obciążał byłego premiera. Na jego nieszczęście nieodwracalnie.

Morawiecki to zaś nie tylko były premier, ale i lider jednego ze skrzydeł PiS oraz potencjalny kandydata tej partii na prezydenta (przynajmniej we własnym mniemaniu). Tu już nie chodzi o układ sojuszniczy, jak w przypadku związanych z aferą dysponowania pieniędzmi z Funduszu Solidarności eksponowanych polityków Suwerennej Polski. To nie Daniel Obajtek, który zarządzał gigantyczną, ale wciąż zewnętrzną dla struktur partyjno-państwowych spółką. Tym razem mamy do czynienia ze sprawą potencjalnie obciążająca rdzeń kierownictwa partii i państwa. I dlatego politycy PiS tak bezwzględnie bronią byłego szefa RARS, totalnie odrzucając kierowane przeciwko niemu podejrzenia i mówiąc o zemście „bandy Tuska” czy o prokuratorskich siepaczach Adama Bodnara. Problem podejrzeń, a te, na bazie tego, co poznała opinia publiczna, są absolutnie realne, chcą sprowadzić do wymiaru politycznej dintojry. I w przeciwieństwie do tych, którzy Michała K. zdążyli już osądzić, pragną zapewnić mu polityczne alibi na przyszłość. Bez względu na to, co wykażą dowody i jaka będzie decyzja sądu.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Ameryka przestaje mówić o integralności terytorialnej Ukrainy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Reformowanie brytyjskich sądów i inne rzeczy, których Jarosław Kaczyński mówić nie powinien
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Riczard Czarnecki robi PiS katastrofalny problem
Komentarze
Szułdrzyński: Dlaczego Donald Tusk wprowadza pojęcie demokracji walczącej
Komentarze
Taylor Swift może zgotować Donaldowi Trumpowi amerykańskie Jagodno
Komentarze
Z kogo śmieje się Kamala Harris