To miały być historyczne wybory, inne od wszystkich, które odbyły się po 1989 roku. I takie się właśnie okazały. Kampania trwała rekordowo długo. Choć ta formalna wcale długa nie była, bo prezydent Andrzej Duda ogłosił termin wyborów na ostatnią chwilę, to jednak przedwyborcze wyścigi zaczęły się latem 2021 roku, gdy Donald Tusk powrócił do polskiej polityki.
Czytaj więcej
15 października w Polsce odbyły się wybory do Sejmu i Senatu połączone z ogólnokrajowym referendum. Oficjalne wyniki: PiS - 35,38 proc., KO - 30,7 proc., Trzecia Droga - 14,4 proc., Nowa Lewica - 8,61 proc., Konfederacja - 7,16 proc.
Dlaczego wysoka frekwencja przełożyła się na zwycięstwo opozycji?
Ale to właśnie doprowadziło do tego, że frekwencja w tych wyborach – bo jej dziś w wieczór wyborczy jesteśmy pewni – okazała się rekordowa. Choć dotąd najwyższym zainteresowaniem cieszyły się wybory prezydenckie, to wybory parlamentarne pobiły absolutny rekord. Zagłosowało ponad 72 proc. uprawnionych do głosowania Polaków. I to ich głosy zdecydowały o tym, że – według exit polli – większość głosów przypadła partiom antypisowskiej, demokratycznej opozycji, dając jej 248 miejsc w Sejmie.
Zwycięzcą wyborów okazał się – i tu chyba nie ma zaskoczenia – PiS, ale najprawdopodobniej – znów trzeba zrobić zastrzeżenie, że badanie exit poll może się mylić – zabraknie mu posłów, by stworzyć rząd.
Największym przegranym wyborów okazała się Konfederacja, PiS osiągnął pyrrusowe zwycięstwo
Największym przegranym tych wyborów jest jednak Konfederacja. Zbyt wcześnie wybiła się w górę, dając czas pozostałym partiom na reakcję. W Konfederację uderzała Koalicja Obywatelska, PiS, Lewica i Trzecia Droga. Te ataki doprowadziły do tego, że Konfederacja straciła połowę swoich potencjalnych wyborców i ledwo przekroczyła próg wyborczy.