Krzysztof Adam Kowalczyk: Czy RPP za wcześnie spoczęła na laurach?

Spadające ostatnio wskaźniki wzrostu cen usypiają czujność. Kampania wyborcza utrudni trwałe obniżenie inflacji.

Publikacja: 08.02.2023 16:37

Bank centralny – wbrew swojemu mandatowi – otwarcie przedkłada stabilność wzrostu gospodarczego nad

Bank centralny – wbrew swojemu mandatowi – otwarcie przedkłada stabilność wzrostu gospodarczego nad stabilność cen

Foto: AdobeStock

Rada Polityki Pieniężnej na środowym posiedzeniu utrzymała stopy procentowe na dotychczasowym poziomie. To już piąty miesiąc bez zmian, po trwającym od października 2021 do września 2022 r. cyklu podwyżek. Sądząc po komunikacie po najnowszym posiedzeniu, większość w Radzie nadal skłania się ku postawie „wait and see”. I zakłada, że wobec słabnącej aktywności gospodarczej w kraju wzrost cen sam stopniowo wyhamuje. Przy takiej postawie Rady rynek ocenia, że w tym roku może nastąpić obniżka stóp.

Taki scenariusz jest o tyle prawdopodobny, że z rynku pracy dochodzą sygnały o słabszym popycie na pracowników, ze sklepów zaś – o wolniejszym tempie wzrostu cen sprzedawanych tam artykułów. No i jest jeszcze tzw. efekt bazy statystycznej – rok temu wzrost cen z miesiąca na miesiąc ostro przyspieszał, z 8,5 proc. (licząc rok do roku) w lutym 2022 r. poprzez 13,9 w maju do 17,9 proc. w październiku. Punkt odniesienia będzie więc z miesiąca na miesiąc coraz wyższy, zatem prawdopodobnie będziemy obserwować coraz niższe roczne wskaźniki inflacji. Niewykluczone więc, że zarówno prezes NBP, jak i rządzące ugrupowanie, będą mogli jesienią chwalić się w ogniu kampanii wyborczej: zobaczcie, jak skutecznie walczymy ze wzrostem cen.

Czytaj więcej

Stopy procentowe nie drgnęły. RPP podjęła decyzję

To może uśpić czujność. Bo czy rządzący powstrzymają się przed kolejnymi transferami tworzonymi, by kupić przychylność wyborców, a mającymi opóźniony efekt proinflacyjny? Nie sądzę. Realny spadek płac (rosły wolniej od cen), z jakim mieliśmy do czynienia w końcówce roku, choć antyinflacyjny (bo zmniejsza siłę nabywczą, a więc i popyt), bije w nastroje wyborców. Pierwsza z dwóch tegorocznych podwyżek płacy minimalnej o 15,9 proc. w styczniu prawdopodobnie pozwoliła nadgonić utratę realnej wartości stawki minimalnej (nie znamy jeszcze inflacji w styczniu). Możliwe, że kolejna, w lipcu, pozwoli wyprzedzić inflację. Ale to za mało, by poprawić nastroje.

Dlatego stawiam dolary przeciwko orzechom, że rządzące ugrupowanie sięgnie po sprawdzone narzędzie „przekonywania” wyborców transferami. Np. możliwe, że zwaloryzuje 500+. Od ustanowienia tego sztandarowego programu PiS w 2016 r. ząb inflacji mocno nagryzł to świadczenie i dzisiejsze 500 zł warte jest ledwo 358 zł sprzed sześciu lat. Żeby przywrócić wartość wyjściową – a przy okazji przypomnieć wyborcom, komu 500+ zawdzięczają – rząd musiałby podnieść świadczenie o 200 zł, czyli o 40 proc.

Broń Boże, tego nie doradzam, bo oznaczałoby to, że zamiast ponad 40 mld zł rocznie na rynek trafiałoby blisko 60 mld zł. A przecież kosztownych transferów jest więcej. Rząd już obiecał, że w sierpniu i wrześniu – tylko przypadkiem będzie to ostatnia prosta kampanii wyborczej – wypłaci czternastą emeryturę (która przecież miała być jednorazowa). Poprzednia czternastka kosztowała łącznie ponad 10 mld zł, a teraz waloryzacja minimalnej emerytury, od której liczy się to świadczenie, podnosi je o jedną piątą. Tak duże kwoty transferów mają znaczący wpływ proinflacyjny, ograniczający wcześniejsze wysiłki banku centralnego. A przecież to nie wszystko.

 Rząd zamiast we wskaźniki inflacji wpatrzony jest we wskaźniki poparcia

Już po wyborach skończy się zamrożenie cen energii elektrycznej, gazu i ciepła. Dopiero wtedy konsumenci poznają prawdziwą cenę kryzysu energetycznego, z jakim przedsiębiorstwa zmagają się już od blisko roku. Pobudka może być bolesna.

Splot tych wszystkich czynników grozi kolejnym impulsem inflacyjnym na początku 2024 r. Gdyby do niego doszło, byłby to już trzeci rok utraty wartości przez nasze dochody i oszczędności.

Tak się dzieje, gdy rząd zamiast we wskaźniki inflacji wpatrzony jest we wskaźniki poparcia, a bank centralny – wbrew swojemu mandatowi – otwarcie przedkłada stabilność wzrostu gospodarczego nad stabilność cen. Kampania wyborcza utrudni trwałe obniżenie inflacji. Za niespełna rok może się okazać, że większość wpływająca na decyzje RPP za wcześnie spoczęła na laurach.

Rada Polityki Pieniężnej na środowym posiedzeniu utrzymała stopy procentowe na dotychczasowym poziomie. To już piąty miesiąc bez zmian, po trwającym od października 2021 do września 2022 r. cyklu podwyżek. Sądząc po komunikacie po najnowszym posiedzeniu, większość w Radzie nadal skłania się ku postawie „wait and see”. I zakłada, że wobec słabnącej aktywności gospodarczej w kraju wzrost cen sam stopniowo wyhamuje. Przy takiej postawie Rady rynek ocenia, że w tym roku może nastąpić obniżka stóp.

Pozostało 87% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich