Barbara Hollender: Oscary 2023. Blockbustery czy skromne kino artystyczne?

W minionym roku frekwencja w kinach była wciąż o 35 procent niższa niż przed pandemią. Dla przemysłu filmowego oznaczało to stratę w wysokości ok. 14 mld dolarów. Ale też wiadomo, że widzowie wrócili do sal, by oglądać superprodukcje. Najbardziej ucierpiało skromne kino, które łatwiej trafia do streamingu. Tymczasem Oscary to gigantyczna promocja. Ważne jest więc jakie kino członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej wspierają.

Publikacja: 25.01.2023 09:57

Ceremonia ogłoszenia nominacji oscarowych

Ceremonia ogłoszenia nominacji oscarowych

Foto: AFP

Od kilku tygodni trwały spekulacje, kto znajdzie się na tegorocznej liście nominowanych. Eksperci mówili o szansach na oscarowy sukces wielkich hitów, które wyciągały kina z lockdownowego kryzysu - „Top Gun. Maverick” (1,5 mld dolarów wpływów) oraz „Avatara. Istoty wody” (już ponad 2 mld dolarów wpływów). Te tytuły rzeczywiście dostały nominacje. Podobnie jak „Fabelmanowie” starego mistrza Stevena Spielberga. Ale Akademia w ostatnich latach zmienia się. Dziś liczy blisko 10 tysięcy członków, zaproszono do niej wielu artystów z Europy. Może także dlatego coraz większe szanse na oscarowe sukcesy ma kino artystyczne.

W ostatnich dwóch latach triumfowały obrazy tak wyrafinowane jak „Nomadland” czy „CODA”. Było im łatwiej, bo niemal nie miały hollywoodzkiej konkurencji: w czasie pandemii niewielu producentów decydowało się wprowadzić na ekrany superprodukcje. Ale i wcześniej Oscary dla najlepszego filmu odbierali twórcy „Moonlight” czy wreszcie „Parasite”. W tym roku znów najwięcej nominacji uzbierały obrazy niehollywoodzkie. Największym wygranym pierwszej tury głosowania jest kompletnie zwariowane „Wszystko wszędzie naraz” Daniela Kwana i Daniela Scheinerta które zdobyło aż 11 nominacji. To historia kobiety, właścicielki podupadającej pralni, która nagle ma wstęp do alternatywnych rzeczywistości. I tam przeżywa życia, jakie mogły stać się jej udziałem, popełniając zresztą wciąż te same same błędy. Po dziewięć nominacji zebrały: wspaniała opowieść o zerwanej przyjaźni, o odrzuceniu i rodzącej się nienawiści „Duchy Inisherin” Martina McDonagha i niełatwy, na dodatek niemieckojęzyczny obraz Edwarda Bergera o bezsensie wojny - „Na Zachodzie bez zmian”. Co więcej – trzy nominacje w kategoriach amerykańskich zdobył zwycięzca festiwalu canneńskiego, społeczna satyra „W trójkącie” Rubena Ostlunda.

Minął czas, w którym „wyrafinowani” krytycy europejscy mogli mówić o tych najważniejszych w świecie kina nagrodach z lekką pogardą

Czy więc amerykańskie Oscary zaczęły wspierać kino niezależne? To pewnie za dużo powiedziane. Ale z pewnością minął czas, w którym „wyrafinowani” krytycy europejscy mogli mówić o tych najważniejszych w świecie kina nagrodach z lekką pogardą.

Od kilku tygodni trwały spekulacje, kto znajdzie się na tegorocznej liście nominowanych. Eksperci mówili o szansach na oscarowy sukces wielkich hitów, które wyciągały kina z lockdownowego kryzysu - „Top Gun. Maverick” (1,5 mld dolarów wpływów) oraz „Avatara. Istoty wody” (już ponad 2 mld dolarów wpływów). Te tytuły rzeczywiście dostały nominacje. Podobnie jak „Fabelmanowie” starego mistrza Stevena Spielberga. Ale Akademia w ostatnich latach zmienia się. Dziś liczy blisko 10 tysięcy członków, zaproszono do niej wielu artystów z Europy. Może także dlatego coraz większe szanse na oscarowe sukcesy ma kino artystyczne.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich