Jędrzej Bielecki: Bitwa o KPO. Niepewny sukces demokracji

Ze starcia o Fundusz Odbudowy dla Polski z pewnością wzmocniona wychodzi nie tylko Komisja Europejska, ale i PiS. Przyszłość pokaże, czy także państwo prawa.

Publikacja: 14.12.2022 11:22

Ursula von der Leyen i Mateusz Morawiecki

Ursula von der Leyen i Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/EPA

Polski rząd napotkał na mur, którego się nie spodziewał. Rok temu Mateusz Morawiecki beztrosko zgodził się na spełnienie kamieni milowych w sprawie niezależności sądownictwa, latem równie śmiało głosił, że Ursula von der Leyen go oszukała. Za każdym razem był przekonany, że Komisję Europejską da się obejść dzięki grze politycznej z głównymi stolicami. Jak wtedy, gdy pojechał do Paryża z propozycją kontraktu atomowego dla Francuzów, w zamian za przychylność w sprawie KPO.

Ale brukselska egzekutywa, inaczej, niż w przeszłości, okazała się niewzruszona. Zamiast ulec naciskom Morawieckiego, von der Leyen wycofała się z gry, mianując grupę pięciu komisarzy o zasadniczych poglądach w sprawie praworządności, którzy w jej zastępstwie mieli prowadzić rokowania z Polską. To zamknęło drogę do politycznego porozumienia w zaciszu gabinetu, bo jeden członek KE zwyczajnie patrzył drugiemu na ręce.

Czytaj więcej

Dyscyplinarki sędziów z SN do NSA. Jest projekt ustawy, która ma odblokować KPO

O sile Komisji polskie władze przekonały się też, patrząc na politykę Georgi Meloni. Włoszka miała stworzyć oś Rzym-Warszawa-Budapeszt, zjednoczoną sceptycznym podejściem do Unii. W zamian jednak zaczęła skrzętnie wypełniać warunki wypłaty Funduszu Odbudowy, ustalone przez swojego poprzednika, entuzjastę integracji, Mario Draghiego. Obawa przez upadkiem gospodarki nie pozwalała jej działać inaczej.

Kroplą, która przelała czarę, okazała się jednak postawa KE w sprawie Węgier. Dwukrotnie Rada UE naciskała na ekipę von der Leyen, aby ta złagodziła karę nałożoną na Budapeszt za łamanie reguł praworządności. I dwukrotnie spotkała się z odmową. Teraz Orban będzie musiał ściśle wypełnić warunki przywrócenia niezależności sądownictwa i w ten sposób pogodzić się z rozmontowaniem systemu korupcyjnego, jeśli będzie chciał dostać zamrożone obecnie 55 procent Funduszy Strukturalnych oraz wszystkie środki z Funduszu Odbudowy. 

Skoro proces przestał być polityczny, a stał się techniczny, to po wdrożeniu przez Warszawę kamieni milowych, Bruksela nie ma innej opcji, jak uwolnić środki z KPO

Dlaczego Komisja wybiła się na taką siłę? Nie bez znaczenie jest zmiana rządu w Berlinie. Na miejsce Angeli Merkel, która wolała zamiatać problemy pod dywan. pojawił się rząd z udziałem Zielonych, któremu naprawdę zależy na uratowaniu demokracji w Unii. Ostrzeżeniem okazał się tez przykład Węgier, którym pozwolono pójść tak daleko w budowie autorytaryzmu. I sukces skrajnej prawicy we Włoszech, Francji czy nawet Hiszpanii - sił, które mogłyby pójść tą drogą, gdyby okazało się, że Bruksela jest tu bezbronna.

Wszystko to spowodowało, że choć po wybuchu wojny w Ukrainie znaczenie strategiczne Polski wzrosło, to nie wystarczyło to na złagodzenie stanowiska KE. Tym bardziej, że pryncypialne stanowisko zajęły tu główne siły Europarlamentu (łącznie z chadekami po odejściu Fideszu), bez których von der Leyen nie może uzyskać przedłużenia swojego mandatu.

Polska będzie więc musiała ściśle wypełnić warunki niezależności sądownictwa. Ale na tym gra się nie kończy. Skoro proces przestał być polityczny, a stał się techniczny, to po wdrożeniu przez Warszawę kamieni milowych, Bruksela nie ma innej opcji, jak uwolnić środki z KPO. To zaś jest bardzo poważnym sukcesem dla PiS przed nadchodzącymi wyborami, już w planie politycznym, a nie prawnym. Zjednoczona Prawica może pokazać, że jej nacjonalistyczna polityka aż takich szkód dla kraju nie powoduje.

Dopiero wynik wyborów oraz to, co się stanie z Polską w razie utrzymania władzy przez Jarosława Kaczyńskiego pokaże, czy w ostateczności spór o Fundusz Odbudowy przyczynił się do uratowania demokracji na Wisłą.

Polski rząd napotkał na mur, którego się nie spodziewał. Rok temu Mateusz Morawiecki beztrosko zgodził się na spełnienie kamieni milowych w sprawie niezależności sądownictwa, latem równie śmiało głosił, że Ursula von der Leyen go oszukała. Za każdym razem był przekonany, że Komisję Europejską da się obejść dzięki grze politycznej z głównymi stolicami. Jak wtedy, gdy pojechał do Paryża z propozycją kontraktu atomowego dla Francuzów, w zamian za przychylność w sprawie KPO.

Pozostało 88% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich