Fakty są takie: we wsi koło Hrubieszowa doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch obywateli Polski. Na razie polskie władze nie potwierdziły w jasny sposób, czy mamy do czynienia z eksplozją spowodowaną upadkiem rakiety lub jej szczątków – ukraińskiej czy rosyjskiej. Władze podkreślają jednak, że mamy do czynienia z sytuacją poważną. Pewnie dokładną wiedzę na temat tego, co spadło przy granicy z Ukrainą, będziemy mieć dopiero po dokonaniu specjalistycznych badań przeprowadzonych przez saperów.
Można się zastanawiać, czy polskie państwo zadziałało właściwie. Nie znamy dokładnie mechanizmu podejmowania decyzji, widzieliśmy tylko zewnętrzne oznaki działania niektórych instytucji, np. straży pożarnej i władz państwowych. Na miejscu, jak w przypadku każdego zdarzenia, pojawiła się straż i lokalna policja, a dopiero, gdy w mediach pojawiły się doniesienia, że w Przewodowie mogła spaść rakieta lub rakiety, sprawą zajął się wojewoda, teren ogrodziła policja i na miejsce przyjechało wojsko.
Czytaj więcej
W związku z zaistniałą sytuacją kryzysową zapadła decyzja o podniesieniu gotowości bojowej niektórych jednostek wojskowych - powiedział rzecznik rządu Piotr Müller po zakończonym pilnym posiedzeniu Komitetu Rady Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych.
Czy ich reakcja była szybka, czy spóźniona, to warto wyjaśnić. Warto też usłyszeć odpowiedź na pytanie, czy systemy, które są odpowiedzialne za ochronę naszej przestrzeni powietrznej, wyłapały fakt pojawienia się obiektu potencjalnie niebezpiecznego dla mieszkańców. Czy zadziałał chociażby system alarmowania ludności cywilnej?
Przedstawiciele rządu i prezydenta po naradzie w BBN zdecydowali o podniesieniu gotowości bojowej niektórych jednostek wojskowych i służb. To wydaje się naturalne, aby ostudzić nastroje społeczne, ale też zademonstrować, że państwo działa. Przypomnę, że część wojska postawiona jest w stan gotowości od lata poprzedniego roku, czyli rozpoczęcia kryzysu na granicy z Białorusią.