To może zaskakiwać, bo zwykle emocjonalni i skłonni do ekstremalnych reakcji Polacy – wedle najnowszego sondażu IBRiS – przyjmują zagrożenie użyciem broni nuklearnej wobec Ukrainy z wyważeniem, a nawet pewnym pragmatyzmem (o tym ostatnim za chwilę). Obawy takie podziela niemal co drugi ankietowany. Na pozór to dużo, tyle że gdyby oderwać się na moment od statystyki i spojrzeć na ludzkie grupy, to boi się tylko co drugi z kręgu naszych najbliższych albo np. członkowie co drugiej rodziny. To świadczy o żywej debacie, ważeniu argumentów, zróżnicowaniu poglądów, a to cokolwiek innego niż powszechny strach czy panika. Te działają bez wyjątku jak efekt domina. Jak dotąd tego w Polsce nie mamy. Obaw nie podziela około 40 proc. ankietowanych.
Czytaj więcej
Polska powinna starać się o broń atomową w ramach NATO, boimy się jednak, że Rosja użyje takiej bomby na Ukrainie – wynika z badań dla „Rzeczpospolitej”.
Ale to dane ogólne; od tego modelu zupełnie odbiegają poglądy w grupach wiekowych. Wśród ludzi młodych zdecydowanie wygrywa optymizm. Użycia broni jądrowej przez Putina nie boi się niemal 60 proc. najmłodszych ankietowanych, podczas gdy obawę taką wyraża tylko 16 proc. z nich. Zdecydowanie inaczej jest wśród respondentów najstarszych i wśród mieszkańców dużych miast; tu zwykle połowa badanych boi się uruchomienia przez Rosjan wobec Ukrainy arsenału jądrowego.
Pisałem wcześniej o pragmatyzmie. Właśnie o tym mówią wyniki badania postaw Polaków dotyczące możliwości przystąpienia naszego kraju do programu „Nuclear Sharing”. Przypomnijmy, że chodzi o przyjęcie na nasz teren (pod amerykańską lub NATO-wską kontrolą) broni nuklearnej. Pomysł taki popiera większość (54 proc.) ankietowanych. Przeciw jest co trzeci. Ciekawa jest w tym badaniu nadreprezentacja zwolenników rządu (70 proc.) i zdecydowane poparcie wśród młodzieży (93 proc.). Kroku takiego boją się najstarsi ankietowani (niemal połowa) i mieszkańcy miast.
Dlaczego piszę o pragmatyzmie? Otóż przyjęcie amerykańskiej broni nuklearnej przez kraj, który jej nie posiada (w projekcie „Nuclear Sharing” biorą udział Niemcy, Belgia, Holandia, Włochy i Turcja), potencjalnie zwiększają ryzyko jej użycia, co może wywoływać strach czy społeczny opór. Jednak to tylko pozory. Doświadczenie ostatnich dekad dowodzi raczej czegoś przeciwnego. Jak dotąd świat obronił się przed konfliktem nuklearnym dzięki strategii odstraszania. A straszy ten, kto broń posiada. Polacy zdaje się to rozumieją i coraz częściej podzielają taki właśnie pragmatyczny pogląd. Pytanie tylko, czy reprezentujący ich politycy zechcą wyciągnąć z tego wnioski.