Ciekawie wygląda lista inwestorów, którzy wesprą Elona Muska w zakupie Twittera. „The Wall Street Journal” podał, że w grupie 19 podmiotów są m.in. książę Al-Walid ibn Talal z saudyjskiej rodziny królewskiej, a także giełda kryptowalut Binance.com kontrolowana przez miliardera Changpenga Zhao. Od razu pojawiły się więc żarty z tego, z jak ciekawymi postaciami Musk zamierza bronić – jak zapowiada – wolności słowa w internecie…
I oczywiście można by teraz próbować wyciągać kolejnym inwestorom Muska trupy z szafy, ale tak po prawdzie, to nie za bardzo w ogóle widzę sens w poważnym traktowaniu jego zapowiedzi o bronieniu wolności słowa – dużo bardziej mnie ciekawi, jakie naprawdę ma plany wobec Twittera, jak zamierza go zmienić, gdy w końcu przejdzie do konkretów i skończy już z tymi typowymi dla cyfrowych miliarderów bajkami. Bo może i Musk wśród złotych dzieci tzw. bigtechu nieco wyróżnia się prawicowymi poglądami, ale przecież tak samo jak cała reszta, z Billem Gatesem i Markiem Zuckerbergiem na czele, chce przede wszystkim zmieniać świat na lepsze. I jak reszta – wyłącznie w publicznych wypowiedziach, a potem „business is business”.