Michał Szułdrzyński: Nie dajmy się podzielić Smoleńskiem

Jak zwykle przed rocznicą katastrofy smoleńskiej nastąpił wysyp wypowiedzi i publikacji dotyczących okoliczności wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. Tym razem sygnał wyszedł od Jarosława Kaczyńskiego.

Publikacja: 07.04.2022 20:20

Nocne czuwanie przed Pałacem Prezydenckim w obronie krzyża. Sierpień 2010 roku

Nocne czuwanie przed Pałacem Prezydenckim w obronie krzyża. Sierpień 2010 roku

Foto: Fotorzepa/ Radek Pasterski

Prezes PiS stwierdził, iż nie ma wątpliwości, że na pokładzie doszło do wybuchu. Dowodów jednak nie przedstawił, mówił natomiast o dobrze ugruntowanych „przeświadczeniach” powstałych na bazie lektury dokumentów, do jakich miał dostęp.

Prezes Kaczyński uznał, że będzie mówił, jakie są jego przeświadczenia również dlatego, że w Ukrainie wybuchła wojna. Uznał, że każdy, widząc okropności, do jakich zdolna jest armia Putina, może się zastanawiać, czy to, co wiemy o wydarzeniach z lotniska Siewiernyj, jest pewne. Sam kilka tygodni temu byłem zaskoczony, gdy podczas spotkania z ważnym politykiem niemieckim przebywającym w Warszawie zapytano mnie: – A co się pana zdaniem wydarzyło dwanaście lat temu w Smoleńsku?

Swoje dorzucił prezydent Wołodymyr Zełenski, który podczas marcowego wystąpienia w polskim Sejmie powiedział: „Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko to widzieli dokładnie, ale cały czas oglądali się na naszego sąsiada”. Nie zdradził jednak, co miał na myśli. Kto niby wiedział, a nie powiedział? Dla Kaczyńskiego argumentem jest też wpis w mediach społecznościowych Dmitrija Rogozina, zausznika Putina, który napisał do prezesa PiS: „Przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy”. Dla Kaczyńskiego to jednoznaczne przyznanie się do zamachu.

Czytaj więcej

Katastrofa smoleńska. Jarosław Kaczyński: Pierwszy raz mam wyjaśnienie całości

Sprawa śmierci 96 Polaków w katastrofie tupolewa nie jest sprawą błahą. To nie tylko wielka, niezagojona rana w naszej historii, ale także wielka tragedia, która poruszyła miliony osób w Polsce i na świecie. I dlatego właśnie w sprawie jej okoliczności opinia publiczna powinna dostać coś więcej niż „przeświadczenia” prezesa PiS, egzegezę wypowiedzi prezydenta Zełenskiego i putinisty Rogozina czy też wnioskowanie przez analogię: skoro Putin był zdolny do okrucieństw w Buczy, to mógł być zdolny również do ataku na polskiego prezydenta. Jeśli prezes PiS ma dowody, niech je pokaże. Niech nie zasłania się tajemnicą śledztwa, nie wysyła na pierwszą linię skompromitowanego Antoniego Macierewicza, którego wyrzucenia z MON domagał się zarówno Andrzej Duda, jak i Mateusz Morawiecki. Skoro Macierewicz był niewiarygodny nawet dla pisowskiego prezydenta i premiera, to jak miałaby mu uwierzyć szeroka opinia publiczna?

Do tego dochodzi kwestia powagi państwa. Jeśli lider partii rządzącej uważa, że prezydent RP został zabity przez Putina, powinien sprawę umieścić w międzynarodowym kontekście, domagając się zajęcia stanowiska przez Zachód, NATO i UE. Jeżeli tak się nie dzieje, to albo sam nie ma wystarczających dowodów na swoje słowa, albo jest to wyłącznie polityczna gra na użytek wewnętrzny.

Dlatego tuż przed dwunastą rocznicą katastrofy warto zaapelować do wszystkich polityków, by na Smoleńsku nie robili polityki. Dotyczy to przedstawicieli obozu władzy, jak również tych opozycyjnych, którzy dziś śmieszkują z tamtej tragedii, byle dołożyć Kaczyńskiemu. Pamięć i szacunek dla tych 96 ofiar tragedii, cierpienia ich bliskich, traumy całego polskiego społeczeństwa wymagają, byśmy do kolejnej rocznicy podeszli poważnie. I nie bawili się w polityczne rozgrywki, ale po prostu oddali hołd tym, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 r. Nie dajmy się znów podzielić i skonfliktować.

Prezes PiS stwierdził, iż nie ma wątpliwości, że na pokładzie doszło do wybuchu. Dowodów jednak nie przedstawił, mówił natomiast o dobrze ugruntowanych „przeświadczeniach” powstałych na bazie lektury dokumentów, do jakich miał dostęp.

Prezes Kaczyński uznał, że będzie mówił, jakie są jego przeświadczenia również dlatego, że w Ukrainie wybuchła wojna. Uznał, że każdy, widząc okropności, do jakich zdolna jest armia Putina, może się zastanawiać, czy to, co wiemy o wydarzeniach z lotniska Siewiernyj, jest pewne. Sam kilka tygodni temu byłem zaskoczony, gdy podczas spotkania z ważnym politykiem niemieckim przebywającym w Warszawie zapytano mnie: – A co się pana zdaniem wydarzyło dwanaście lat temu w Smoleńsku?

Pozostało 80% artykułu
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego PiS wciąż nie wybrał kandydata na prezydenta? Odpowiedź jest prosta
Komentarze
Mentzen jako jedyny mówi o wojnie innym głosem. Będzie czarnym koniem wyborów?
Komentarze
Karol Nawrocki ma w tej chwili zdecydowanie największe szanse na nominację PiS
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Antoni Macierewicz ciągle wrzuca granaty do szamba
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze
Jan Zielonka: Donald Trump nie tak straszny, jak go malują? Nadzieja matką głupich