Dwa tygodnie temu prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wystąpił podczas Zgromadzenia Narodowego. Uroczyste zgromadzenie posłów i senatorów z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy zwołane było z okazji 23. rocznicy przystąpienia Polski do NATO. Zełenski, prezydent zaatakowanej przez Rosję Ukrainy, w swym wystąpieniu odniósł się m.in. do katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. - Pamiętamy, jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy, co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko to wiedzieli dokładnie - powiedział. Według części odbiorców była to sugestia, że w Smoleńsku mogło dojść do zamachu.
W rozmowie z "Polską Times" wicepremier Jarosław Kaczyński został zapytany, czy po wystąpieniu Zełenskiego temat katastrofy smoleńskiej i wyjaśnienia jej przyczyn wróci. - Musi wrócić - odparł prezes PiS, wspominając jednocześnie o "bardzo dla nas pożytecznym" wystąpieniu "niejakiego Rogozina, byłego wicepremiera Rosji".
Czytaj więcej
- Obecność w NATO i UE to polska racja stanu - powiedział podczas Zgromadzenia Narodowego prezydent Andrzej Duda. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podziękował Polakom za pomoc okazywaną uchodźcom z Ukrainy.
Na uwagę, że po wizycie wicepremiera oraz premierów Polski, Czech i Słowenii w Kijowie Rogozin napisał w mediach społecznościowych do Kaczyńskiego "Przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy", prezes PiS stwierdził, że "to było pożyteczne, bo w istocie było przyznaniem się do tego, co dla nas było oczywiste, a jednocześnie dla bardzo dużej części społeczeństwa, nie do przyjęcia".
- Wielokrotnie widziałem, choćby wychodząc z kościołów, prostych ludzi, którzy mówili, że to zamach i paradoksalnie sceptyczne twarze tych "bardziej wykształconych warstw" - powiedział Jarosław Kaczyński.