Jędrzej Bielecki: Biden ogłasza walkę do końca

Ten człowiek musi odejść - nie wiadomo, czy prezydent USA spontanicznie dodał słowa, które zwieńczyły jego przemówienie w Warszawie czy też z góry planował ich wypowiedzenie. Ale przesłanie nie budzi wątpliwości: Ameryka będzie teraz zmierzała do zmiana reżimu na Kremlu.

Publikacja: 26.03.2022 19:55

Joe Biden

Joe Biden

Foto: AFP

Nie lękajcie się! - Joe Biden zaczął swoje wystąpienia na Zamku Królewskim od przywołania słynnego przesłania Jana Pawła II. I nim też miał zakończyć swoje wystąpienie, gdyby nie jeszcze jedno zdanie, nie pozostawiające już żadnych złudzeń, że od tej pory nie ma miejsce na kompromis między Białym Domem i Kremlem. Tym bardziej, że kilka godzin wcześniej Rosjanie zbombardowali Lwów - jasny znak, że Władimir Putin niewiele sobie robi z Ameryki.

Nie tylko Biden, ale i żaden amerykański przywódca okresu Zimnej Wojny, nie poszedł tak daleko jawnie dążąc do obalenia władzy na Kremlu.

Od tej pory nie ma miejsce na kompromis między Białym Domem i Kremlem

Jednak przesłanie, które popłynęło z Warszawy, jest logicznym finałem działań Bidena w ostatnim czasie. - Rzeźnik - tak nazwał Biden dziś, w polskiej stolicy, rosyjskiego przywódcę, odpowiadając na pytanie, jak ocenia prowadzone z jego rozkazu ataki na ludność cywilną. W czasie przemówienia prezydent USA zwrócił się bezpośrednio do Rosjan wskazując, że "dyktator" rządzący ich krajem robi to samo, co naziści robili z Rosjanami w czasie drugiej wojny światowej. Putina określił także jako kłamcę, który wbrew danemu wielokrotnie słowu rozpoczął inwazję na Ukrainy. Zapowiedział także, że w wyniku sankcji Federacja Rosyjska pod koniec roku nawet nie zmieści się w gronie dwudziestu największych gospodarek świata bo rozpoczynając wojnę, Putin "popełnił strategiczny błąd". Zdaniem Bidena już zaczął się w Rosji drenaż mózgów na bezprecedensową skalę, skoro w ciągu miesiąca kraj opuściło 200 tys. osób.

Czytaj więcej

Joe Biden w Warszawie: Putin nie może pozostać u władzy

Samo przywołanie Jana Pawła II, “Solidarności”, Lecha Wałęsy jako przykładu do naśladowania, idzie zresztą w podobnym kierunku: to zachęta do obalenia rosyjskiego reżimu. Amerykański prezydent wskazał bowiem, że polscy bohaterowie poprzedniego pokolenia doprowadzili do rozpadu innego autorytarnego reżimu: Związku Radzieckiego.

W tej walce na śmierć i życie z reżimem Putina Ameryka nie zamierza jednak przekroczyć pewnych czerwonych linii, zaczynając od bezpośredniego zaangażowania zbrojnego na terenie Ukrainy. To Ukraińcy mają, jak powiedział prezydent, "być na pierwszej linii frontu". Zapewnił, że Ameryka "jest z nimi", ale w dotychczasowej formie: poprzez dostawy broni, zaostrzanie sankcji, izolowanie Rosji. Czy jednak to wystarczy aby doprowadzić do upadku rosyjskiej władzy, czy też otworzy długi okres morderczej, wycieńczającej dla Rosjan ale i Ukraińców walki, dopiero przyszłość pokaże.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Świat odrzuca demokrację i prawa człowieka. Co to oznacza dla Unii i Zachodu?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Słona cena sondażowych sukcesów Koalicji Obywatelskiej
Komentarze
PiS i PO wspólnie podważyły rolę Muzeum Auschwitz, uderzając w polską rację stanu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Musk, Zuckerberg i Netanjahu. Zwycięstwo Trumpa pogrąży nie tylko wokeizm
Komentarze
Bogusław Chrabota: Wołyń zaczynamy rozliczać